Reklama

7 historii kobiet z filmów i książek, o których nie przestaniesz myśleć

Jesienne popołudnia i wieczory sprzyjają odpoczynkowi i słodkiemu nicnierobieniu. Może właśnie o tej porze roku warto nadrobić kinowe i czytelnicze zaległości, sięgając po inspirujące książki i filmy, które pozwolą się oderwać od codzienności? Jeśli wasza odpowiedź jest twierdząca, rzućcie okiem na poniższą listę. Oto siedem historii kobiet z filmu i literatury, o których nie przestaniecie myśleć.

"Joy" (2015), reż. David Russel

Film Davida Russela to komediodramat oparty na autentycznych wydarzeniach. Czerpie bowiem z biografii amerykańskiej self-made-woman, Joy Mangano (w rej roli uwielbiana przez widzów Jennifer Lawrence), która wynalazła mało atrakcyjny, zdawałoby się, domowy drobiazg - samowyciskający się mop - dzięki któremu zbiła niemałą fortunę.

Zanim jednak filmowa Mangano zacznie zliczać kolejne wpadające do jej kieszeni dolary, będzie przede wszystkim kobietą, która "żadnej pracy się nie boi": opiekunką dla neurotycznej matki, matką dla dorastającej córeczki i córką próbującą ustawić do pionu bujającego w obłokach ojca.

Reklama

Russel rysuje w swoim filmie obraz kobiety, która prze do przodu mimo wszelkich przeszkód. Nie staje się jednak przy tym wszystkim pozbawioną emocji i ludzkich odruchów liczykrupą. Przeciwnie. Jest pełnokrwistą, ujmującą bohaterką, która udowadnia, że chcieć - to móc.

"Wiek Adaline" (2015), reż. Lee Toland Krieger

"Wiek Adaline" to baśń i melodramat w jednym. Jego reżyser, Lee Toland Krieger, opowiedział w nim historię wiecznie młodej stulatki, Adaline Bowman (w tej roli Blake Lively), która - mimo swej nieśmiertelności - nie umie się cieszyć życiem. Bojąc się śmierci (nie swojej, rzecz jasna, ale tych, w których mogłaby się potencjalnie zakochać) wyrzekła się miłości.

Splot niespodziewanych zdarzeń każe jej jednak zrewidować dawne postanowienia. Poznawszy mężczyznę, który wydaje się jej "tym jedynym", Adaline znów próbuje wejść w buty zwyczajnych "śmiertelników". Pragnie zacząć swoje życie na nowo, zakochać się jak wszyscy.

"Wiek  Adaline" to film o kobiecie, która decyduje się zawierzyć sercu i poszukiwać szczęścia. To wreszcie film o walce z przeciwnościami losu, które może jedynie pokonać i przemóc prawdziwa miłość.

"Grawitacja" (2013), reż. Alfonso Cuarón

To film, który wywraca do góry nogami wszystkie stereotypy o kobietach, portretowanych zwykle jako przedstawicielki płci pięknej, ale słabej. Główna bohaterka, astronautka Ryan Stone (w tej roli Sandra Bullock), bierze udział w pierwszej w swoim życiu wyprawie na wahadłowiec kosmiczny.

To, co miało być z początku rutynową misją, wskutek kilku nieprzewidzianych i nieszczęśliwych zdarzeń zamienia się prędko w istny koszmar. Statek, na którym pracowała Stone, zostaje bowiem zniszczony przez krążące w przestrzeni kosmicznej szczątki satelity radiotelekomunikacyjnego, co skazuje ją na niebezpieczny dryf w kosmosie.

Film Cuaróna szufladkuje się zwykle jako fantastycznonaukowy. Trzeba jednak zaznaczyć, że wykorzystane w nim efekty specjalne są tu tylko pretekstem do opowiedzenia o kobiecie wytrwalszej i silniejszej od niejednego ze współpracujących z nią mężczyzn-astronautów. Bohaterka Sandry Bullock jest niezłomną, charakterną wojowniczką z krwi i kości, której niestraszne są nawet kosmiczny ziąb, obezwładniająca cisza i wszechobecna pustka.

"Frances Ha" (2012), reż. Noah Baumbach

Amerykański komediodramat opowiada o perypetiach 27-letniej Frances (w tej roli Greta Gerwig), mieszkanki Nowego Jorku, która znalazła się u progu dorosłości. Nie jest to jednak ani kolejna wielkomiejska komedia romantyczna, ani typowy przykład kina inicjacyjnego. Frances jest bowiem niepoprawną marzycielką, która stara się utrzymywać z jedynego zajęcia, na którym... w ogóle się nie zna - z tańca.

Film Baumbacha jest ciepłą, ale też ironiczną opowieścią o losach dziewczyny, która podąża raczej za własnymi pragnieniami niż za głosem i podszeptami rozsądku. Stara się bowiem wcielić w życie to, co sobie przed laty wyśniła. I robi to na przekór wszystkim: znajomym, społeczeństwu i... własnym ograniczeniom. Bo, jako się rzekło, tancerką jest raczej marną i nie zanosi się na to, by udało się jej wziętą choreografką.

"Frances Ha" może z początku odstraszyć - zwłaszcza przez to, że zdaje się utrzymywać pozory kina wysokoartystycznego (nakręcony został bowiem w czerni i bieli, a wystąpili w nim aktorzy znani z produkcji "niezależnych"). Warto mu jednak dać szansę przede wszystkim ze względu na jego główną bohaterkę-marzycielkę, która - owszem - jest niedojrzała, ale bynajmniej nie zdziecinniała. Bardzo dobry, pogodny film na senne, niedzielne popołudnie.

"Mam na imię Lucy", Elizabeth Strout

To książka bardzo kameralna i niepozorna - także jeśli chodzi o objętość (liczy sobie bowiem jakieś 200 stron). Opowiada jednak o sprawach chyba w życiu najważniejszych. Jej bohaterka, Lucy Barton, aspirująca pisarka, trafia do kliniki na rutynowy zabieg, po którym jej stan zdrowia gwałtownie się pogarsza. Do szpitala przyjeżdża wówczas jej matka. Obie kobiety nie widziały się wiele lat, więc nieoczekiwane spotkanie staje się - mimo niesprzyjających okoliczności - okazją do nadrobienia wszystkich zaległości, również tych uczuciowych.

Książka Elizabeth Strout przedstawia niełatwą relację matki i córki; związek pełen niedopowiedzeń, przemilczeń i dwuznaczności. Nie wiadomo właściwie, dlaczego obie kobiety się od siebie oddaliły (tego możemy się jedynie domyślać). Mimo zaszłości, które doprowadziły je przed laty do "separacji", obie bohaterki próbują się porozumieć, dogadać, pojednać. Wszystko to dokonuje się jednak między słowami, na marginesie wypowiedzianych zdań.

"Mam na imię Lucy" to przede wszystkim powieść o dość późnym dojrzewaniu, o ustanawianiu własnej autonomii. O odkrywaniu własnego głosu i wynajdywaniu słów, które pozwolą wreszcie na wypowiedzenie tytułowego zdania: oto jestem - i mam na imię Lucy.

"Sendlerowa. W ukryciu", Anna Bikont

Książka Anny Bikont - nominowana do tegorocznej nagrody Nike - opowiada historię Ireny Sendlerowej, Polki, której nazwisko do dziś jest znane na całym świecie. I kojarzone z niezłomnością, heroizmem, nadludzką odwagą. Sendlerowa ratowała bowiem w czasie wojny Żydów (od śmierci wybawiła m.in. jednego z najważniejszych polskich literaturoznawców, Michała Głowińskiego), co zapewniło jej tytuł Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata.

Biografia napisana przez Bikont nie należy jednak do książek czołobitnych i brązujących. Jej autorka przedstawia bowiem wszystkie blaski i cienie życia swej bohaterki, portretując ją jako kobietę z krwi i kości, szlachetną, ale też wadzącą się z własnymi demonami.

Po "Sendlerową..." warto sięgnąć nie tylko przez wzgląd na postać jej bohaterki, ale także dlatego, by zobaczyć, jak ci, których podziwiamy i darzymy szacunkiem, pracują na swą wielkość.

Cykl "Millenium", Stieg Larsson

Na naszej liście nie mogło też oczywiście zabraknąć Lisbeth Salander, słynnej heroiny bestselerowej trylogii Stiega Larrsona - "Millenium". Główna bohaterka cyklu to wytatuowana, trudna w obejściu hakerka o złożonej osobowości. Ociera się o geniusz, posiada pamięć fotograficzną, ale jest też poważnie zaburzona, aspołeczna i introwertyczna.

Swoje usługi świadczy przede wszystkim dla prywatnych firm - pracując dla jednej z nich wpada na trop afery kryminalnej, która może wstrząsnąć Szwecją.

Lisbeth Salander to jedna z najciekawszych postaci kobiecych współczesnej literatury. Jest jednocześnie silna i krucha, odważna i wycofana, gotowa na podjęcie największego nawet ryzyka, ale i zalękniona. Czy Mikaelowi Blomkvistowi - jej powieściowemu przyjacielowi, kochankowi i pomocnikowi - uda się przebić przez skorupę, w której ukryła się przed światem, i zawalczyć o jej serce? Sprawdźcie sami!


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy