Reklama

Anna Kalczyńska: Korzystam z życia

Wszystko układa się po jej myśli, a popularność wcale nie zawróciła jej głowie. Najważniejsza jest rodzina i randki z ukochanym mężem.

"Jestem kobietą spełnioną i szczęśliwą. Los mi sprzyja, a ja to doceniam. Życie postawiło mi na drodze fajnych, mądrych ludzi, oddanych przyjaciół, cudowne dzieciaki", wyznała Anna Kalczyńska (41) w ostatnim wywiadzie dla SHOW.

Rzeczywiście, dziennikarka nie ma powodów do narzekania. Zyskała dużą popularność i sympatię widzów, a to wszystko za sprawą prowadzenia "Dzień Dobry TVN". Właśnie zmiana pracy, ze stacji informacyjnej do lżejszego formatu, dała jej dużo radości. "Bardzo dobrze się w tej pracy bawię, ale też nigdy nie wiem, co mnie spotka", mówiła z uśmiechem.

Reklama

Aktorstwu mówię nie!

Pochodzi z aktorskiej rodziny, więc nikogo nie zdziwiłby jej taki wybór życiowy. Ona jednak od małego zapowiadała, że nie pójdzie w ślady rodziców. Wybrała dziennikarstwo i przygodę z nim zaczynała w TVP.

Piętnaście lat temu trafiła do TVN24, gdzie prowadziła serwisy informacyjne. W pewnym momencie zapragnęła odmiany i w 2014 r. dołączyła do "Dzień Dobry TVN". To zmieniło jej zawodowe życie. Stała się rozpoznawalna, a nowi fani chętnie śledzą jej życie. A trzeba przyznać, że Kalczyńska chętnie pokazuje je na profilach społecznościowych.

Rodzina daje jej siłę

Jest mamą trójki dzieci, Jasia (7), Hani (5) i Krysi (4). To właśnie wokół nich kręci się całe życie dziennikarki. Wraz z mężem Maciejem Maciejowskim starają się jednak trzymać pewnych zasad, które ułatwiają im wychowanie pociech.

"Nie jest tak, że dzieci zawsze dostają to, czego chcą. Słodycze, bajki i zabawki są odpowiednio dozowane", mówiła w SHOW. "Nie chcę, żeby dzieci wyrosły na egoistów", dodawała.

W ich rodzinie rozmawia się na wszystkie tematy, a czas wolny obowiązkowo spędzają na sportowo. Dla Anny to również odskocznia od zawodowych obowiązków.

Nie zapomina też o dbaniu o swoje małżeństwo i spędzaniu czasu tylko we dwoje. "Wymaga to dobrej organizacji. Z pomocą przychodzą nam dziadkowie. W ósmą rocznicę ślubu pojechaliśmy do Rzymu. Było cudownie. Co pewien czas robimy sobie takie krótkie wypady tylko we dwoje. Związek trzeba pielęgnować, dbać o niego", wyznawała.

I dodawała, że w małżeństwie najważniejsze są przyjaźń i poczucie humoru: "Cieszę się, że w mężu wciąż widzę błyskotliwego, fajnego faceta, który nie przestaje mnie rozśmieszać. Oby tak było zawsze".

Magdalena Makuch

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy