Reklama

Gary Oldman: Nawrócony kryminalista

„Gdyby nie mama, skończyłbym w kryminale”, mawia tegoroczny laureat Oscara. Jeden z najlepszych aktorów świata ma za sobą mroczną przeszłość. I niewiele brakowało, a siedziałby dziś w londyńskim więzieniu.

Hollywood złymi chłopcami stoi. I Gary Oldman (60) jest tego najlepszym przykładem. Nigdy nie krył, że ma za sobą niechlubną młodość.

Dorastał w cieszącej się złą reputacją dzielnicy Londynu, New Cross. Jego ojciec alkoholik na oczach Gary’ego regularnie znęcał się nad żoną. Raz kilkulatek uratował mamie życie, gdy ojciec w przypływie szału próbował utopić ją w wannie.

Gary w wieku 16 lat rzucił szkołę i dołączył do lokalnego gangu słynącego m.in. z wymuszeń. Nigdy nie zdradził, czym dokładnie się w nim zajmował, raz tylko wyznał w wywiadzie, że kradł na potęgę. Ukochana matka stała za nim murem bez względu na to, w jak duże kłopoty akurat się wpakował. Wierzyła w niego, gdy nauczyciele orzekli, że nic z niego nie będzie i wspierała, gdy syn pewnego dnia niespodziewanie stwierdził, że chce zostać aktorem.

Reklama

Neurotyk, czarny charakter

To olśnienie przyszło, gdy zobaczył film "Szalony księżyc". Uznał wtedy, że aktorstwo jest tym, czym chce zajmować się w życiu. Porzucił kolegów i wrócił do szkoły, a żeby utrzymać się na studiach, pracował m.in. jako pomocnik na sali operacyjnej, w sklepie z butami i... rzeźni, gdzie zajmował się odcinaniem świńskich łbów.

Po szkole aktorskiej z miejsca otrzymał angaż w teatrze. Początkujący aktor całkowicie zatracił się w sztuce. Do jednej z ról schudł 18 kilo, popadając w anoreksję. Innym razem, grając dwa razy dziennie w spektaklu, zemdlał na scenie z wyczerpania. Grał jak oszalały.

Po pierwszych sukcesach filmowych razem z przyjacielem Seanem Pennem ruszył na podbój Hollywood. Tam wyspecjalizował się w rolach neurotyków i psychopatów. I zachłysnął nocnym życiem Los Angeles.

W szponach nałogów

W jednym z wywiadów aktor wyznał: "Piłem przez 25 lat. Już nie piję, ale mój alkoholizm od czasu do czasu o sobie przypomina". Aktor przyznał, że w latach 90. wypijał dwie butelki wódki dziennie. Nawet decyzje zawodowe podejmował po pijaku. Koleżanka po fachu, Demi Moore, wysłała go na pierwszy odwyk.

Ale alkohol to niejedyny nałóg Oldmana. Drugim są... małżeństwa. Kochliwy aktor już pięć razy stawał na ślubnym kobiercu. Odbierając Oscara, dziękował żonie numer pięć (Gisele Schmidt) za to, że trwa u jego boku. Nie wytrwała jego pierwsza żona, Lesley Manville, z którą ma syna Alfiego (30), ani Uma Thurman, która była żoną Gary’ego niespełna dwa lata.

Tyle samo trwał jego związek z Isabellą Rossellini (byli zaręczeni, ale do ślubu ostatecznie nie doszło). Żoną numer trzy była Donya Fiorentino. Ich związek rozpoczął się i zakończył na odwyku. Aktor leczył się z alkoholizmu, a była modelka - z uzależnienia od narkotyków. Po głośnym rozwodzie to aktorowi przyznano prawo do opieki nad dwójką synów Gulliverem (20) i Charliem (19). Aby się nimi zajmować, Oldman na kilka lat zrezygnował nawet z kariery.

Teraz, tuż po ogłoszeniu jego nominacji do Oscara, Fiorentino wyznała mediom, że przed laty Gary się nad nią znęcał, a związek z nim zniszczył jej życie. Wyznanie byłej żony wywołało burzę i postawiło pod znakiem zapytania jego szanse.

Ostatecznie Oscar za brawurową rolę Winstona Churchilla trafił w jego ręce, a Gary pytany o oskarżenia eksżony nazwał ją fantastką. Za aktorem murem stanęli też synowie.

Dzięki nagrodzie aktor, który całe życie walczył z kompleksami i nieśmiałością, może wreszcie powiedzieć: "jestem najlepszy".

Justyna Kasprzak

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy