Good bye, Robin

Jego samobójstwo wstrząsnęło światem. Dziś wszyscy mówią o depresji aktora, którą pogłębiła choroba Parkinsona. Ale przecież to tylko część prawdy o tym niezwykłym człowieku.

Robin Williams
Robin WilliamsGetty Images/Flash Press Media

Śmierci Robina Williamsa towarzyszą niespotykane emocje. Głos zabrał nawet prezydent USA. "Był jedyny w swoim rodzaju" - napisał Barack Obama o aktorze. Podczas gdy media dyskutują o depresji i alkoholizmie Williamsa, jego żona Susan Schneider prosi, by nie skupiać się na tym, ale na "niezliczonych momentach szczęścia i uśmiechu, jakie dawał milionom ludzi".

"Nowa zastawka pochodzi od krowy..."

A dawał je nie tylko widzom swoich filmów, ale też rodzinie, przyjaciołom i przypadkowo spotkanym osobom. Jego życie nie zawsze było wypełnione smutkiem, jak chcą to dziś widzieć liczni komentatorzy, przekonani, że Williams jedynie udawał pogodnego.

W żart umiał obrócić wszystko. W 2009 roku przeszedł poważną operację, podczas której wymieniono mu zastawkę aorty i uregulowano pracę serca. "Nowa zastawka pochodzi od krowy. Dlatego teraz muszę jeść, stojąc" - mówił później dziennikarzom, a personel szpitala wspominał, jak gwiazdor bawił wszystkich do łez tuż po zabiegu.

Jego poczucie humoru było legendarne i wykorzystywane nie tylko przez reżyserów, którzy zatrudniali go w swoich filmach.

"Rozwód to wyrywanie serca przez portfel"

Steven Spielberg "użył" kiedyś Robina, by poprawić humor ekipie pracującej przy kręceniu "Listy Schindlera". Po prostu zadzwonił do niego z planu i przełączył telefon na tryb głośnomówiący, żeby wszyscy słyszeli ich rozmowę. Podziałało.

Podobnie jak akcja rozbawiania bliskiego przyjaciela Robina, Christophera Reeve’a, który spadł z konia i złamał kręgosłup na planie jednego z filmów. Tydzień później, gdy sparaliżowany leżał w szpitalu, do jego pokoju wpadł przebrany za proktologa Williams i odegrał kilka zwariowanych scenek. "To był pierwszy raz od wypadku, kiedy się śmiałem" - mówił później Reeve.

Williams uwielbiał dowcipkować na temat swojego burzliwego życia uczuciowego. Dzięki rolom w filmach dla dzieci miał wizerunek ciepłego, rodzinnego człowieka, ale nie był taki święty. Dwukrotnie się rozwodził, a w wywiadach narzekał, że musiał oddać żonom ogromną część majątku (prasa spekulowała, że było to około 20 milionów dolarów). "Rozwód to wyrywanie serca przez portfel" - mówił.

Ustatkował się, ale...

Po raz pierwszy Robin ożenił się w wieku 27 lat z Valerie Velardi, tancerką, którą poznał studiując w prestiżowej nowojorskiej szkole artystycznej Juilliard. To małżeństwo trwało dziesięć lat, przez które aktor nieźle dał się żonie we znaki, chociażby wdając się w romans z kelnerką Michelle Tish Carter.

Dwa lata po skoku w bok kochanka wytoczyła mu proces o... zakażenie opryszczką narządów płciowych. Ostatecznie Robin rozstał się z żoną i związał z Marshą Garces, którą Valerie zatrudniła jako opiekunkę dla ich syna Zacharego (dziś 28-letniego).

Wydawało się, że przy Marshy Robin ustatkował się i uspokoił. Przestał zaglądać do kieliszka i pokonał uzależnienie od kokainy. Małżeństwo przysłużyło się nawet jego karierze, bo to właśnie druga żona nakłoniła aktora, by przyjął rolę w "Pani Doubtfire", po czym sama wyprodukowała film.

Para doczekała się dwojga dzieci: Zeldy (25) i Cody’ego (22). Niestety, Robin zburzył rodzinne szczęście, wracając do picia.

"Zachowywałem się skandalicznie"

"Któregoś razu wszedłem do sklepu i zobaczyłem butelkę Jacka Danielsa. I wtedy usłyszałem ten głos: Hej, spróbuj! Tylko ten jeden raz". Po obaleniu butelki pomyślałem: Jest w porządku! Ale tydzień później kupowałem już tyle butelek, że idąc ulicą wydawałem dźwięki jak te dzwoneczki poruszane przez wiatr. Zrozumiałem, że jest naprawdę źle, gdy podczas któregoś Święta Dziękczynienia byłem tak pijany, że trzeba było mnie wnosić po schodach"-  mówił później.

W 2006 roku Robin przeszedł odwyk i przestał pić, jednak jego żona wniosła pozew o rozwód. Nie miał jej tego za złe. "Zachowywałem się skandalicznie. Robiłem obrzydliwe rzeczy. Trudno o tym zapomnieć. Można powiedzieć 'wybaczam ci', ale to nie to samo co przejście nad tym do porządku dziennego" - mówił z typową dla siebie szczerością o alkoholizmie.

Wydawało się jednak, że zniechęcił się do związków. "Zamiast znów się żenić, znajdę kobietę, która mi się nie podoba i dam jej swój dom"-  ironizował. Dlatego jego trzeci ślub był zaskoczeniem. Susan Schneider (51), graficzkę komputerową, poznał krótko przed operacją serca w 2009 roku.

To dzięki nowej przyjaciółce, która troskliwie zajęła się nim po zabiegu, wrócił do zdrowia. Dwa lata później para wzięła ślub. "Nie, z pewnością nie mam kryzysu wieku średniego. Miałem go 20 lat temu"-  mówił Williams pytany o to, dlaczego zdecydował się powiedzieć "tak" po raz trzeci. I dodawał już na serio: "Kiedy poznałem Susan, pomyślałem, że jest piękna, ale też, że ją znam. Zapytałem: Czy my się znamy? Wiem, że to brzmi jak kiepski podryw, ale tak czułem".

Miejsce w pierwszym rzędzie...

W ostatnich latach robił wrażenie pogodzonego z życiem. "Niczego nie żałuję. To nie pomaga" - mówił. Zresztą po drugim rozwodzie znajomi Robina podkreślali, że to typ człowieka, który nigdy się nie poddaje. Williams mówił jednak w wywiadach, że bolą go wspomnienia z dzieciństwa.

Choć wychował się w tzw. dobrym domu, a tata, menedżer w firmie Ford, i mama modelka zapewnili mu staranną edukację, cierpiał z powodu otyłości. Dzieci dokuczały mu i nie chciały się z nim bawić. Chłopiec spędzał więc czas sam, naśladując głosy - tak odkrył talent komediowy. Później podkreślał, że "komedia pomaga pokonać traumę". Dlatego jeździł z występami do amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Iraku - chciał im pomóc.

Dlaczego sam nie poradził sobie z problemami? Wiadomo, że u aktora zdiagnozowano chorobę Parkinsona we wczesnym stadium. Być może potraktował ją jak wyrok śmierci. "Mam nadzieję, że kiedy pójdę do nieba, Bóg powie mi, że mam miejsce w pierwszym rzędzie na koncercie Mozarta lub Elvisa Presleya" - powiedział kiedyś. Pewnie je dostał...

Agnieszka Niedek

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas