Reklama

Monika Olejnik: Drugiej takiej nie ma

Nie przejmuje się metryką i wciąż bawi się modą. Są tacy, którzy ją krytykują, ale naszym zdaniem szkoda, że więcej polskich 60-latek nie wygląda tak zjawiskowo jak Monika Olejnik!

Trudno uwierzyć, że jedna z najpopularniejszych polskich dziennikarek 21 listopada kończy 60 lat! Tym bardziej, że Monika Olejnik ani myśli o emeryturze, czy zajmowaniu się ogródkiem. Ponoć nie chce nawet, by półtoraroczny wnuk Jeremi mówił do niej "baba", gdyż czuje się na to zbyt młodo - wystarczy Monika.

Patrząc na dziennikarkę, można odnieść wrażenie, że czas się dla niej zatrzymał. Wygląda doskonale, ma mnóstwo energii, niełatwo dotrzymać jej kroku nie tylko na bieżni. Od lat sieje postrach wśród polityków i budzi wielkie emocje u widzów i słuchaczy. Ma rzesze zagorzałych przeciwników i jeszcze więcej gorących wielbicieli. Bryluje też na salonach, budząc sensacje kontrowersyjnymi stylizacjami.

Reklama

Tego lata rzuciła na kolana internet. Na portalu społecznościowym odważyła się zamieść seksowne zdjęcia w skąpym bikini, prezentując ciało szczupłe jak u nastolatki!

A mogło być ZOO

Nie od razu odkryła swoje powołanie: dwudziestoletnia Monika planowała bowiem zostać zootechnikiem. Wybrała studia w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, ale potem zmieniła plany. Skończyła podyplomowe studium dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1981 roku zaliczyła staż w Programie I Polskiego Radia w redakcji rolnej (studia się jednak przydały). Później był Program Trzeci Polskiego Radia i audycja "Nie tylko dla orłów", którą prowadziła z Grzegorzem Wasowskim, przyszłym mężem.

Przełomem na drodze zawodowej Olejnik okazał się "Salon Polityczny Trójki". Później było Radio Zet, a mniej więcej równolegle (w 1997 roku) zaczęła się jej przygoda ze stacją TVN i "Kropką nad i", którą nadal prowadzi.

Moda w parze z polityką

Błyskotliwa kariera Moniki Olejnik ma jednak drugie dno. Wytyka się jej, że jest stronnicza, że sympatyzuje z konkretną opcją, że stosuje zagrywki poniżej pasa. Ci, którzy za nią nie przepadają, wypominają dziennikarce fakt, że jej ojciec, Tadeusz Olejnik, w PRL był oficerem SB. Nawet po latach słychać głosy, że tylko jego protekcji zawdzięcza to, jak daleko zaszła. Trudno w to uwierzyć, bo popularności kupić się nie da. Na nią trzeba zapracować samemu.

Nikt nie ma też cienia wątpliwości, że Monika to barwna osobowość. Dziś jest też jedną z najbardziej znanych fashionistek i najlepiej ubranych Polek. Co ciekawe, sama nie czuje się trendsetterką: "Bawię się strojem, nie robię tego na serio", mówi. Widać to na pierwszy rzut oka choćby po oryginalnych butach oraz nakryciach głowy, którymi zadaje szyku na bankietach.

Każdego roku tradycyjnie prezentuje nowy kapelusz na Balu Dziennikarzy. Ten przywodzący na myśl koronę Króla Juliana z kreskówki "Madagaskar" przeszedł już do historii. Podobnie jak wysoki czarny toczek, który zresztą został wystawiony przez nią na licytację podczas balu i sprzedany za 7 tysięcy złotych.

Z okazji EURO 2012 Olejnik kibicowała naszym w biało-czerwonym toczku. On także trafił na licytację na cele charytatywne i dochód z jego sprzedaży zasilił konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Wyczucie stylu ma we krwi

Monika Olejnik jest znana z tego, że w jej garderobie można znaleźć stroje od największych projektantów. Są tam modowe perełki od Chanel, Prady, czy Tomasza Ossolińskiego. Zręcznie miksuje je z ubraniami z sieciówek oraz outletów, niekoniecznie z najnowszych kolekcji: "W mojej szafie są różne rzeczy, ale nie muszą być z tegorocznych trendów. Wyciągam stare, łączę z nowymi", mówi. Z tych kombinacji zawsze wychodzi coś szokującego, oryginalnego, naprawdę ciekawego, a przede wszystkim innego.

Ta cenna umiejętność dobierania i łączenia dodatków najbardziej przydała się jej chyba jednak na początku kariery dziennikarskiej. W latach 80. i 90. nie było łatwo o modne kreacje, a ona już wtedy zachwycała stylem.

Z nutą szaleństwa

Z biegiem lat ludzie uspokajają się i pokornieją, ale w najmniejszym stopniu nie dotyczy to Moniki Olejnik. W studiu telewizyjnym, tak jak i na salonach, wciąż robi zamieszanie, wzbudza kontrowersje, podnosi ciśnienie. Nawet bawiąc się na urlopie, nie omieszka czasem, za pośrednictwem internetu, zamieścić złośliwego komentarza pod adresem któregoś z polityków, albo... zdjęcia, na którym prezentuje swoje boskie ciało - jak to było podczas ostatniej wycieczki do Neapolu. Cóż, taki styl. Jak sama powiedziała: "jest on lekko szalony".

Marta Uler


Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy