Reklama

Skazany na sukces: Radzimir Dębski

Najpierw zachwycił Beyoncé, teraz mówi o nim cały świat. Badamy, na czym polega jego fenomen i odkrywamy, kto stoi za sukcesem kompozytora i producenta.

"Dojdziesz tam, dokąd chcesz. Jestem o tym przekonana", powiedziała mu przed laty królowa pop, Beyoncé. Miała rację - zanim skończył trzydzieści lat osiągnął tyle, ile inni nie dają rady przez całe życie. A Radzimir Dębski (30) dopiero się rozkręca.

Dziś cały świat mówi o jego afrykańskim przedsięwzięciu - Jimek poprowadził warsztaty, a później zagrał koncert symfoniczny z ubogimi dziećmi z Kenii.

Świat oszalał dla Jimka

O jego afrykańskim wyczynie donosiły nie tylko polskie, ale i zagraniczne serwisy. Radzimir skomentował sprawę tak: "Nie jestem misjonarzem ani Matką Teresą. Mój kumpel Krzysiek wysłał mi filmik, jak na palącym się wysypisku śmieci, gdzieś na świecie, dzieciaki stroją klasyczne instrumenty przed próbą orkiestry. Mówi »Ej, stary, weź tu przyjedź«". I pojechałem. Pokazać tym dzieciakom hip-hopy. Że granie w klasycznej orkiestrze nie zawsze wiąże się z nudą, przez którą sam prawie rzuciłem muzykę, kiedy byłem w ich wieku".

Reklama

W lipcu w Oshwal Auditorium w Nairobi odbył się koncert, na którym dzieciaki pod batutą Jimka zagrały "Historię hip-hopu". Wstęp był bezpłatny, a podczas kwesty każdy widz mógł wpłacić donację dla Art Of Music.

Jimek ponownie odwiedził Afrykę w lutym, aby z Ghetto Classics zagrać na Safaricom International Jazz Festival. To zresztą niejedyny zagraniczny projekt, w który się zaangażował.

Stoją za nim... kobiety

Jimek zaskoczył niedawno stwierdzeniem, że wszystko co osiągnął, zawdzięcza... swojej dziewczynie. "Kiedy ją spotkałem, nie miałem pracy i nie bardzo wierzyłem w siebie. Nikt się mną nie interesował, moje życie było bardzo wewnętrzne. Wszystko zaczęło startować na jej oczach, więc albo przyniosła mi szczęście, albo coś więcej... To dzięki niej udało mi się parę rzeczy zrobić. To i tak za mało powiedziane, ale ona jest moim dużym talizmanem. Klaudia jest psychologiem, od jakiegoś czasu pracuje w szpitalu psychiatrycznym. Ona ma inne podejście do życia, co uważam za bardzo dla mnie odświeżające", wyznał.

Jimek spotyka się z Klaudią Wróbel od kilku lat. Ukochana muzyka świetnie dogaduje się z jego mamą Anną Jurksztowicz. Ta od zawsze wierzyła w syna. W rozmowie z SHOW mówi: "Zawsze był bardzo twórczy, ma mnóstwo pomysłów. Był taki od małego. Zaskakiwał mnie dojrzałymi błyskotliwymi pomysłami. Inspiracje potrafił znaleźć wszędzie, nawet w brzmieniu swojego motocykla. Nie toleruje tandety. Bardziej niż na popularności zależy mu na jakości. Kocha muzykę, jest jego największą pasją, a człowiek ogarnięty wielką pasją, w dodatku posiadający wielki talent, nigdy nie spoczywa na laurach, brnie zawsze do przodu, nie zważając na nic, nawet na sukcesy. Wierzę więc, że przed moim synem otwiera się wiele możliwości i czekam na jego kolejne muzyczne dokonania".

Muzycznie Jimka namaściła sama Beyoncé. W 2012 roku wygrał konkurs zorganizowany przez gwiazdę na najlepszy remix jej piosenki "End of time". Pokonał 3000 uczestników, a królowa osobiście pogratulowała mu talentu. "Beyoncé dała mi kopa do działania", mówi dziś artysta.

Trzy lata później znów zachwycił świat swoją symfoniczną 10-minutową "Historią hip-hopu", wykonaną pod jego batutą przez Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach. Nagranie odtworzono ponad 4 miliony razy, a o polskim muzycznym geniuszu pisały legendy hip-hopu i zagraniczne gwiazdy z Ashtonem Kutcherem i Niki Minaj na czele. Natychmiast odezwali się do niego ludzie z kultowej wytwórni Deutsche Grammophon i zaproponowali nagranie płyty koncertowej w berlińskim Konzerthaus, XIX-wiecznej filharmonii, jednej z najstarszych sal koncertowych na świecie.

Dziś Jimek sporo pracuje w Stanach, ale i w Polsce nie próżnuje: niedawno stworzył muzykę do dwóch polskich filmów "Sztuka kochania" i "Atak paniki".

Jaki jest prywatnie?

Zabiegany i rozkojarzony. "Muszę się bardziej skupiać na byciu skupionym", żartuje w wywiadach. Choć kształcił się muzycznie od 6. roku życia i ukończył aż trzy szkoły muzyczne, marzył o karierze sportowej.

"Jako chłopak chciałem zostać koszykarzem, ale przestałem rosnąć. Wolałem kosza, gdy inni grali w piłkę nożną. Zawsze chciałem inaczej. Kiedy wszyscy słuchali rocka, wolałem hip-hop, który wtedy wcale nie był popularny. Często mówię, że jestem inny. Prywatnie lubię wariatów, wykolejeńców, tych, których inni nie lubią", zdradził niedawno w wywiadzie.

Pasjonuje się motoryzacją. Jeździ 30-letnim Fiatem 125p Coupé, którego nazywa "bandziorem", a niedawno odrestaurował zabytkowe porsche 928. "Ryk silnika to najpiękniejsza muzyka", mawia. I zdradza, że lubi wyścigi samochodowe.

Od lat uchodzi za jednego z najlepiej ubranych Polaków. "Lubię modę, ale nie chcę, żeby przysłoniła mi życie. Mam ważniejsze sprawy na głowie", mawia.

Justyna Kasprzak

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama