Reklama

Tamara Arciuch: Wredne tylko grywa

Wyniosła, poważna, idąca po trupach do celu? Wiele osób myśli, że taka naprawdę jest Tamara Arciuch. Pozory potrafią bardzo mylić.

Zazwyczaj wciela się w postacie, które stają na drodze pierwszoplanowym bohaterom i utrudniają im życie. Zupełnie jak Kinga Kryńska w serialu "Druga szansa". Teraz, niestety, jej postać znika z produkcji TVN, bo scenarzyści uśmiercili Marcina Kryńskiego granego przez Bartka Świderskiego i postać Kingi nie ma w tym momencie racji bytu.

Ale granie czarnego charakteru to jedno, a bycie nim w prawdziwym życiu to zupełnie inna sprawa. "Nienawidzę jednego pytania podczas wywiadów. Bardzo często gram zołzy, negatywne, niefajne, wredne małpy. Dziennikarze pytają więc: »Czy jest pani taka sama jak postaci, które pani gra?«. Otóż nie", mówi SHOW aktorka.

Reklama

Nie tylko mama

Jej nienaganny wygląd sugeruje, że poświęca sobie bardzo dużo uwagi, ale to nieprawda. W przeciwieństwie do wielu koleżanek z show-biznesu nie zamieniła twarzy w nieruchomą maskę. Wtedy nie bardzo mogłaby się śmiać, a prywatnie to bardzo wesoła i dowcipna osoba. Jest też cierpliwa i rodzinna - mąż i troje dzieci są u niej na pierwszym planie. Szczęśliwie życie nie postawiło jej przed wyborem: kariera albo rodzina.

Arciuch godzi obowiązki zawodowe z domowymi, choć przyznaje, że po urodzeniu Nadii pod koniec ubiegłego roku nieco zwolniła. Chce dobrze zapamiętać pierwsze miesiące z życia malucha i cieszyć się dojrzałym macierzyństwem. Oczywiście zajmowanie się dziećmi i domem nie spoczywa wyłącznie na jej barkach. Jak zapewnia, jej partner Bartek Kasprzykowski, który również sporo pracuje, m.in. na planie serialu "Przyjaciółki", to tata nowoczesny, który przewijania i karmienia niemowlaka się nie boi.

Kiedy opieka nad trójką dzieci nieco ich zmęczy, para organizuje życie tak, żeby choć chwilę odpocząć tylko we dwoje. "Po prostu trzeba pamiętać, że trzeba być dobrym związkiem i dobrą parą. Wtedy będziemy też dobrymi rodzicami i nasze dzieci będą szczęśliwe. Oczywiście, nie jesteśmy idealni, mamy swoje temperamenty, lubimy sobie przygadać, że aż w pięty pójdzie, ale poświęcamy sobie czas. Ja poświęcam czas Bartkowi, a Bartek - Tamarze. Nie Mamie Tamarze", opowiadała.

Właśnie wrócili z wypadu do Portugalii i Arciuch zachwycała się na Instagramie: "Wiem, że już to pisałam, ale podróże z tym Panem to jest Czad".

Para po przejściach

Miło czytać takie wpisy, bo widać, że uczucie, które połączyło aktorkę z młodszym o dwa lata kolegą z pracy jest szczere i wciąż gorące. A początki ich związku nie były łatwe. Przypomnijmy: aktorzy zafascynowali się sobą podczas wspólnej pracy na planie serialu "Halo Hans". Oboje mieli wówczas małżonków. Kasprzykowski rozwiódł się z żoną w 2008 roku. Rok później z Tamarą powitali na świecie syna Michała.

Uporządkowanie spraw rodzinnych zajęło aktorce trochę więcej czasu: rozwód z mężem Bernardem Szycem uzyskała dopiero w 2011 roku i zaraz potem wyszła za Bartka. Perypetie uczuciowe i nowy związek dwojga znanych ludzi wzbudzały ogromne, nie zawsze pozytywne, emocje.

Ale dziś, gdy wszystko w jej życiu układa się dobrze, aktorka wspomina: "Miałam trudne momenty w życiu, te tragiczne również. Wiem, jak to jest stracić kogoś bliskiego i gdy w życiu się nie układa, nie tylko prywatnie, ale i zawodowo".

Gdy poznała Kasprzykowskiego, wiele zmieniło się na lepsze. Zyskała pewność siebie, której często jej brakowało i zaczęła pogodniej patrzyć na świat. "Bartek jest z pewnością osobą, która mi w tym pomogła. On jest optymistą i przekonuje mnie, że wiele rzeczy może się udać, ja jestem realistką. Ale zaczęłam się zarażać jego entuzjazmem i pozytywnym podejściem do życia. On zawsze pokazuje, co nam się udało. Mądra wiara w siebie i asertywność, odnalezienie równowagi i przeczekanie złych momentów pomagają", mówi SHOW gwiazda.

Katarzyna Jaraczewska


Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy