- Niewyniesione śmieci, zakupy niezrobione, sterta brudnych naczyń w zlewie... - wyliczałam mojemu 15-letniemu Łukaszowi. - Przecież prosiłam cię, żebyś posprzątał.
Spojrzał na mnie i usłyszałam:
- Zaraz, mamo!
Potem było kolejne "zaraz" i kolejne. W końcu sama posprzątałam.
- Tak nie może być! Mieszkasz tu i musisz pomagać - tłumaczyłam.
- Dobrze, pogadajmy jutro. Ty ciągle to samo... - przerwał mi syn.
- A wiesz, dlaczego "ciągle to samo"? Bo jesteś leniwy!
Masz wakacje, całymi dniami siedzisz w słuchawkach przed komputerem i nawet nie posprzątasz tego, co nabałaganisz. Jak cię proszę, żebyś coś zrobił, to jak grochem o ścianę! - wykrzyczałam.
Mój mąż, oprócz pomysłu na obcięcie kieszonkowego, nie wie, co zrobić z leniwym dzieckiem. Sytuacja się powtarza, a Łukasz czuje się bezkarny.
- Co z niego wyrośnie? - nieraz zastanawiam się.
- Niech przyszła żona się o to martwi - żartuje mąż.
- Ale zanim się ożeni, wszystko spada na mnie. A ciebie niewiele to obchodzi - oberwało się Andrzejowi.
Wiele razy próbowałam rozmawiać z Łukaszem. Tłumaczyłam, prosiłam. Co zrobić, żeby nie czuł się jak gość w domu, którego należy obsługiwać?
Ewa D. z Katowic
Co robić w tej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 35 (w sprzedaży od czwartku - 2 września br. ) i na stronie www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne