A może on do mnie wróci?
Mój rozwód był dla mnie prawdziwym koszmarem. Kochałam mojego męża Jurka i nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Długo nie mogłam uwierzyć w to, że mnie zdradzał.
Tak go omamiła ta bezczelna kochanica, że ani mu to było w głowie. Nic dziwnego, była młodsza od niego 16 lat, atrakcyjna blondynka, gotowa na wszystko. Całkowicie go pochłonęła. Nic wtedy dla niego nie miało znaczenia: nasze ponad 20 wspólnie spędzonych lat, córka, wspólne mieszkanie, przyjaciele. Mówił mi, że w małżeństwie dusił się od dawna, tylko wegetował. Twierdził, że utrzymywanie tej fikcji nie ma sensu, a podwójne życie mu nie odpowiada. To był dla mnie szok. Byłam zrozpaczona, świat zwalił mi się na głowę. A co ze mną? Jak ja dalej będę żyć?
Zatem rozwód! Ostateczna rozprawa rozwodowa odbyła się pół roku temu, ale ja nadal nie mogę wrócić do równowagi. Nie umiem się pogodzić z tym, że już nie mam męża i zostałam rozwódką w wieku 46 lat. Nie śpię, nie jem, wyglądam jak cień. Nieustająco myślę o nim. Mam nadzieję, że jednak to wszystko odmieni. Przecież ten jego nowy związek jest bez sensu, nie przetrwa! To tylko chwilowe oszołomienie, zauroczenie. Skończy się z hukiem, a on skruszony zapuka do moich drzwi. A ja wtedy go przyjmę i przebaczę mu. Byle tylko wrócił. Ta myśl towarzyszy mi każdego dnia. Szukam z nim kontaktów, rozpytuję o niego znajomych. Chcę wiedzieć, co robi. Śledzę jego życie na bieżąco i cierpię. Co mi radzicie?
Beata, 46 lat