Napraw swój związek zanim będzie za późno

Kiedy się poznaliście, nie widzieliście poza sobą świata. Chcieliście spędzać razem każdą chwilę, mogliście rozmawiać o wszystkim, a seks był cudowny. Co się z wami stało? Ile lat jesteście razem? Dziesięć, piętnaście, dwadzieścia? Obowiązki, kredyty, dzieci - znasz to dobrze, prawda?

Bycie razem to trudna sztuka kompromisów, otwartości i akceptacji
Bycie razem to trudna sztuka kompromisów, otwartości i akceptacji

Brak porozumienia. Wasze rozmowy ograniczają się do tego co trzeba zrobić, kto ma to zrobić i jak to zorganizować. To techniczne ustalanie zadań jak w firmie, a nie w małżeństwie, pomiędzy bliskimi sobie ludźmi.

Krytyka i oskarżenia. Coraz częściej słyszysz, że nie znasz się na niczym, jesteś głupia, a on przez ciebie nie zrobił kariery. Ale przyznaj, że ty też nie pozostajesz mu dłużna. Denerwuje cię jego lenistwo, sposób spędzania czasu, masz wrażenie, że w ogóle przestał się rozwijać. "Jak mogłam pokochać takiego faceta?" - zastanawiasz się czasem.

Zobojętnienie. Co słyszysz, kiedy mówisz, że boli cię głowa? "Weź tabletkę!". Tyle to wiesz sama, niepotrzebny ci partner. Zresztą też mało interesujesz się jego życiem w pracy i poza domem. No, chyba, że w grę weszłaby inna kobieta. Ale nic na to nie wskazuje...

Brak bliskości. Nie pamiętasz nawet, kiedy po prostu się przytuliliście. On jakby zapomniał, że taki gest w ogóle istnieje, a ty nie podejmujesz inicjatywy, bo on odbiera to jako zaproszenie do seksu. A ty akurat nie masz ochoty na seks. Może to jakiś problem dla niego? Nie wiesz, bo nie mówił. A ty nie pytałaś.

Utrata sentymentu. Kryzys jest jak walec albo powódź: niszczy wszystko, co napotka po drodze. Nie tylko teraźniejszość, ale także wspomnienia. Zapominacie więc o tym, co was łączyło, jak zaczęła się wasza znajomość, dlaczego właśnie jego pokochałaś. Przestajecie celebrować rocznice i święta, ginie symbolika, do której kiedyś przywiązywałaś taką wagę.

Pamiętasz raczej nieporozumienia, niż to, co było dobre. A przecież było. Musiało.

statystyka jest bezlitosna: aż 60 proc. (to 70 tys. par!) zawieranych dziś małżeństw zakończy się rozwodem. Tylko kilkanaście procent związków z problemami trafia do terapeutów czy mediatorów rodzinnych.

Dostrzegasz te symptomy? Może nie wszystkie, ale tylko niektóre? Może nie aż tak? A może są jeszcze inne? Jakie? Jeśli je widzisz, zatrzymaj się. Choćby na chwilę. Zacznij od tego, czy zależy ci na twoim małżeństwie? Ale nie ze względu na dzieci, opinię, tylko dla niego samego. Tak? Więc zastanów się dalej, co łączy cię z mężczyzną, z którym mieszkasz pod jednym dachem, korzystasz z tej samej łazienki, śpisz w jednym łóżku i którego kiedyś wybrałaś. Czym cię wtedy ujął? Czym zaimponował? Dlaczego wybrałaś właśnie jego spośród kilku adoratorów?

Wsłuchaj się w swoje uczucia. Wyobraź sobie swoje życie bez niego. Jak będzie wyglądać? Czy czujesz ulgę, czy ciężar? To ważny sygnał.

Teraz czas na rozmowę

Powiedz mu o swoich przemyśleniach, koniecznie o tym, co czujesz. Spróbuj to nazwać. Gniew, złość. Co jeszcze? To trudne, prawda? Ale nie tylko dla ciebie, dla niego też, bo ma większy problem z nazywaniem emocji, niż ty. Zastanówcie się wspólnie, co chcielibyście zmienić w waszym związku. Co jest ważne dla ciebie, dla niego. Zróbcie listy swoich zalet i wad. Ty jego, on twoich. Nie oceniajcie, tylko przyjmijcie do wiadomości.

Renata E. Romanowska

psycholog z Ośrodka Psychoterapii Aleje w Warszawie

Rewia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas