Niszcząca moc kłamstwa

Podczas wyjazdów integracyjnych dzieją się różne rzeczy...

rozmowa
rozmowa123RF/PICSEL
Nie przypuszczałam, że moje żarty będą miały takie konsekwencje...
Nie przypuszczałam, że moje żarty będą miały takie konsekwencje...123RF/PICSEL

- Wstawaj, śpiochu - powiedziała wesoło. - Za dwadzieścia minut śniadanie. Nie możemy się spóźnić.

- Jezu - westchnęłam. - Ale zaszalałam. Nie przeżyję tego dnia.

- Spokojnie, mam tabletki na kaca i witaminę C. Wypijesz i od razu poczujesz się jak nowa.

Nalała do szklanki wody i wrzuciła do niej pastylkę, która od razu zaczęła musować.

- Tobie pomogło? - spytałam. - Też nieźle się wczoraj zabawiłaś.

- Fakt. Niewiele pamiętam z imprezy. Mam zbyt słabą głowę. Wyszłam z wprawy i chyba już nie powinnam pić alkoholu - westchnęła.

Marta jeszcze przed północą poszła do pokoju i położyła się spać. Kilka drinków dosłownie ścięło ją z nóg. Pomogłam jej trafić we właściwe miejsce i poszłam bawić się dalej. Szkoda by było stracić taką okazję. Imprezy integracyjne w naszej firmie zawsze się udawały. Perfekcyjna Marta po raz pierwszy dała się namówić na ten wyjazd.

- Mało pamiętasz? A szkoda, bo działo się, oj działo! - powiedziałam, usiłując zrobić tajemniczą minę.

- Co takiego? - spytała obojętnie.

Moja doskonała koleżanka zza biurka zwykle nie dawała się wciągać w firmowe afery. Była głucha na plotki, nie lubiła ich ani słuchać, ani powtarzać. Uważała, że każdy sam odpowiada za siebie i życie prywatne nie może w żaden sposób wpływać na pracę. Ten jej absolutny perfekcjonizm trochę działał mi na nerwy. Marta miała fantastycznego męża, śliczną córeczkę, piękny dom i pilnowała tego wszystkiego jak oka w głowie. Wiedziałam, że sensacyjnymi informacjami o tym, kto z kim dokąd poszedł minionego wieczoru, jej nie zainteresuję.

- Sama powinnaś najlepiej wiedzieć - rzuciłam enigmatycznie, żeby ją skuteczniej zaciekawić.

- Dlaczego ja?

- Przypomnij sobie, to przecież ty zaszalałaś. Wszyscy widzieli - powiedziałam prowokacyjnie, po czym chwyciłam szklankę, wypiłam rozpuszczone lekarstwo i szybko wstałam, żeby zamknąć się w łazience.

Miałam małą satysfakcję. Wiedziałam, że jeśli Marta rzeczywiście niewiele pamięta z poprzedniego wieczoru, teraz będzie się zastanawiać, co takiego mogło się wydarzyć... I będzie ją to na pewno nieznośnie męczyć, aż nie rozwiąże zagadki.

Oczywiście nic złego nie zrobiła, ale choć na kilka minut chciałam zepsuć jej to nieznośnie dobre samopoczucie. Tuż po wyjściu z łazienki chciałam powiedzieć, że to był tylko głupi żart z mojej strony, ale... jakoś tak samo wyszło.

Kiedy otulona w ręcznik wyszłam z łazienki, Marta od razu zaczęła mnie wypytywać. Zauważyłam, że jest bardzo niespokojna i uznałam to za zabawne. Postanowiłam pociągnąć dalej tę grę. Wiedziałam, że mogę jej wmówić dosłownie wszystko.

- Ale powiedz, co takiego robiłam? - prosiła. - Cholera, chyba się nie wygłupiłam jakoś szczególnie, co?

- Nie, skąd? Oprócz tego, że tańczyłaś tak, że facetom ślinka ciekła na twój widok, to publicznie specjalnego skandalu nie było - skłamałam.

Widziała zdziwienie w jej oczach, pomieszane z odrobiną niepewności i strachu. Cieszył mnie ten widok.

- Publicznie nie było? - powtórzyła moje słowa. - A niepublicznie?

- Tego już nie wiem - zrobiłam tajemniczą minę. - Ten Maciek z krakowskiego oddziału był ciągle bardzo blisko ciebie. Ale jak blisko, nie mam pojęcia - zaśmiałam się. - Przecież was nie śledziłam. A ty naprawdę niczego nie pamiętasz?

Marta zbladła. Nie była więc tak do końca pewna swojej nieskalanej moralności. Świetnie się bawiłam, widząc, jak podczas śniadania jest zgaszona i unika wzroku innych ludzi. Szybko zjadła i poszła się pakować. Na moje szczęście Maciek z Krakowa nie pojawił się w stołówce, kiedy tam byłyśmy, więc kontynuowałam swoją zabawę.

- Myślisz, że mogłabym zrobić jakieś głupstwo i wcale tego nie pamiętać? - spytała mnie Marta, kiedy już jechałyśmy autobusem z powrotem do domu.

Pokręciłam nad nią głową z udawanym zatroskaniem.

- Myślę, że tak - westchnęłam ciężko. - Niestety tak.

Przez resztę drogi Marta udawała, że śpi. Nie włączyła się w nasze wesołe wspomnienia z imprezy. Jej nie było do śmiechu.

Następnego dnia Marta nie przyszła do pracy. Nie pojawiła się też we wtorek i w środę. Chyba jednak trochę gryzło mnie sumienie, bo nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Obawiałam się, że to moja wina. W końcu zadzwoniłam.

- Wszystko mi się posypało, nie wiem, co robić - Marta rozpłakała się, kiedy usłyszała mój głos.

Poczułam się nieswojo. Miałam jeszcze nadzieję, że mój żart nie ma nic wspólnego z fatalnym nastrojem Marty, ale okazało się, że bardzo się pomyliłam.

- Nie wytrzymałam. Nie mogę żyć w kłamstwie. Powiedziałam Darkowi, że chyba zrobiłam jakieś głupstwo na tym wyjeździe integracyjnym. Nie wiem, co teraz będzie.

- I co, nie wybaczy ci? Przecież nic takiego się nie stało, naprawdę. Nie przespałaś się z nikim - zapewniłam ją gorliwie. - Jestem pewna na sto procent, że nie zdradziłaś męża.

- Ale on mnie zdradzał - powiedziała zduszonym głosem. - Kiedy opowiedziałam mu o tym, co mówiłaś o moim zachowaniu na wyjeździe, nawet się nie zdenerwował. Powiedział, że szczerość za szczerość. I wyznał, że rok temu miał romans z koleżanką z pracy.

- Co takiego? - byłam zszokowana i nie wierzyłam w to, co usłyszałam. Przecież byli takim idealnym małżeństwem!

- To podobno już skończone, on chce być nadal ze mną, kocha mnie, ale ja mu już nie zaufam - mówiła dalej Marta. - Nie wiem, co robić.

Było mi głupio. Marta opowiedziała mi to wszystko, bo miała do mnie zaufanie. Ona mnie traktowała jak przyjaciółkę, a ja zrobiłam jej taki obrzydliwy numer.

Pojechałam do niej od razu. Przyznałam się do wszystkiego, przeprosiłam, ale niewiele to dało. W obecnej sytuacji było to niewielkie pocieszenie. Całe idealnie poukładane życie mojej koleżanki zawaliło się w jednej chwili jak domek z kart. Czułam się teraz po prostu paskudnie.

- W końcu to nie twoja wina, że moje udane małżeństwo to był mit - powiedziała wspaniałomyślnie Marta. - Wydawało mi się, że mam wszystko, starałam się być doskonała. Wszystko dla niego, a on tego nie docenił. Szukał wrażeń w innej sypialni.

Fakt, to nie była moja wina, że Darek zdradzał Martę. Ale to ja spowodowałam tę lawinę zdarzeń, która ujawniła, jak naprawdę wygląda jej idealny świat. Nie ma w nim miejsca dla aniołów takich jak Marta.

Moja koleżanka bardzo odchorowała to wszystko, ale ostatecznie wybaczyła mężowi i nadal są razem. Stała się jednak inna, twardsza, może czasem bardziej cyniczna i zgorzkniała.

I chyba już wie, że nigdy, przenigdy i pod żadnym pozorem nie trzeba mówić ukochanemu całej prawdy o sobie, bo przynosi to więcej szkody, niż pożytku.

Dorota P., 33 lata

Z życia wzięte
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas