Przesądy i ewolucja

Większość Polaków wierzy, że czarny kot lub stłuczone lustro przynosi pecha. Rozliczne badania dowodzą, że podobnie sądzi znaczny procent ludzkości. Według naukowców, wszystko to uboczny skutek ewolucji.

Czarny kot nie wróży niczego dobrego
Czarny kot nie wróży niczego dobrego

Jak podaje sondaż OBOP, aż 58 proc. Polaków obojga płci i we wszystkich kategoriach wiekowych poważnie traktuje tajemną sferę życia.

W działanie pecha i szczęścia wierzy w naszym kraju 65 proc. kobiet i 51 proc. mężczyzn. To statystycznie, wg OBOP-u, 74 proc. gospodyń domowych oraz 64 proc. pracowników administracji i usług.

Czarny kot i czterolistna koniczyna

51 proc. Polaków wierzy, że istnieje określony przedmiot lub sytuacja, które przynoszą szczęście. Przykładowo, aż 33 proc. respondentów sondażu uważa, że szczęście przynosi czterolistna koniczyna, a 19 proc. uznaje, że tak działa liczba 7.

46 proc. rodaków uważa z kolei, że jakieś przedmioty lub sytuacje zwiastują nieszczęście.

Czołówkę znaków pecha stanowią: czarny kot przebiegający drogę (31 proc.), witanie się przez próg (28 proc.), rozbicie lustra (27 proc.) i liczba 13 (21 proc.).

Polacy na tym polu nie są szczególną nacją. Podobny sondaż przeprowadzony w Niemczech wykazał, że 28 proc. naszych zachodnich sąsiadów uważa, iż liczba 13 gwarantuje brak pomyślności. Z kolei 42 proc. Niemców ma pewność, że szczęście przynosi czterolistna koniczyna, "spadająca gwiazda" i spotkanie kominiarza.

Kto wierzy w przesądy?

Przesądny bywa nie tylko statystyczny uczestnik sondaży. Źródła historyczne wspominają, że liczbę 13 za znak pechowy uznawały takie osobistości, jak Napoleon Bonaparte, Otto Bismarck, Winston Churchill, czy Wiktor Hugo.

Wiara w przesądy jest stara jak świat, bo wszystko, jak mówi tradycja, zaczęło się już w Raju, gdy trzynastego w piątek Ewa dała się skusić wężowi i poczęstowała zakazanym owocem Adama. Do dziś właśnie trzynastka wydaje się najpowszechniejszym znakiem mającym zwiastować pecha. To nie przypadek, że w hotelach z zasady nie ma pokojów, których numery zawierają liczbę 13, a operacje na nowojorskiej giełdzie spadają w każdy piątek trzynastego aż o 40 proc.

Nie kusić losu...

Za powszechne można też uznać przekonanie, że lepiej nie kusić losu, bo się zapeszy. Tym właśnie poglądem zajęła się para amerykańskich psychologów, dr Jane Risen i dr Thomas Gilovich. Ci uczeni przebadali na ile przesądni są amerykańscy studenci, a więc osoby inteligentne i o przygotowaniu naukowym. Był to świadomy wybór, bo przecież nauka zaprzecza jakoby istniał związek pomiędzy czarnym kotem przebiegającym drogę, a nieszczęściem, które takie zdarzenie może wywołać.

Risen i Gilovich skupili uwagę na jednym z tak zwanych przesądów - na tym, czy rzeczywiście wiele osób stara się nie kusić losu, "nie zapeszyć". Para amerykańskich ekspertów przeprowadziła eksperymenty psychologiczne z udziałem dużej grupy studentów z Cornell University.

Jeden z testów polegał na przedstawieniu studentom opowieści o ich rówieśniku, który zamierzał studiować na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda. Matka chłopaka, pewna, że ten zostanie na uczelnię przyjęty, sprezentowała mu koszulkę z logo tego uniwersytetu.

Psychologowie przedstawili uczestnikom eksperymentu dwie wersje zakończenia opowieści. W jednej z nich przyszły student nosił koszulkę, w alternatywnej - schował koszulkę do szafy. Badani mieli ocenić w skali od 1 do 10 szansę chłopaka na dostanie się na wymarzony uniwersytet.

Pod koniec października 2008 r. Risen i Gilovich opublikowali wyniki tych badań. Co uczeni wykryli? Osoby biorące udział w eksperymencie, którym opowiedziano zakończenie, gdzie chłopak kusił los nosząc koszulkę, oceniły jego szansę na 5 punktów. Ci, którzy wysłuchali zakończenia mówiącego, że koszulkę schowano na dno szafy, dali chłopakowi 6 punktów. Wg Gilovicha i Risen, wskazuje to, że ankietowani studenci Cornell University wierzą, iż "kuszenie losu" może pokrzyżować plany.

Podobny wynik przyniósł kolejny eksperyment. Badanym przedstawiono aż 12 opowieści, a bohaterowie niektórych z nich ewidentnie kusili los. Uczestnicy testu mieli wskazać, w których opowieściach przebieg zdarzeń jest logiczny, a w których nie. Także i w tym badaniu okazało się, iż większość studentów uznaje za logiczne, że za kuszenie losu spotyka kara.

Dlaczego wierzymy w przesądy?

Inny test, także polegający na ocenianiu postępowania fikcyjnych bohaterów opowieści, polegał na tym, że uczestnicy eksperymentu mieli udzielać odpowiedzi, a jednocześnie wykonywać różne zadania wymagające skupienia i logicznego myślenia. Badanie wykazało, że umysł, choć zaangażowany w racjonalne procesy, nie blokował intuicyjnych reakcji, bo i tym razem większość uczestników eksperymentu zakładała, że kuszenie losu ściąga karę.

- Proces łączenia kuszenia losu z karą przebiega podświadomie - twierdzi dr Gilovich.

Według Risen i Gilovicha, większość ludzi jest wyczulona na informacje, które potwierdzają założenia przesądów i ignoruje fakty, które założeniom przesądów zaprzeczają.

Na takiej podstawie ludzie przewidują karę, na przykład za kuszenie losu, a gdy faktycznie jakiś ich plan się nie powiedzie, od razu mają wyjaśnienie dlaczego tak się stało. Skąd jednak bierze się tak powszechna wiara w badany przez nich domniemany przesąd, Gilovichowi i Risen nie udało się wyjaśnić.

Rozsypana sól to zły znak

Według opublikowanych w połowie września 2008 r. wyników badań dr Kevina Fostera, eksperta w dziedzinie biologii ewolucyjnej z Uniwersytetu Harvarda oraz dr Hanny Kokko z Uniwersytetu Helsińskiego, pozornie bezpodstawne łączenie przyczyny ze skutkami, czyli przesądność, okazała się pożyteczna w dłuższym planie dla ludzkości jako gatunku. Bo przesądność to skutek ewolucji.

- Prehistoryczny człowiek kojarzył szelest traw ze zbliżającym się drapieżnikiem i dzięki temu mógł się ukryć - wyjaśnia dr Foster. - Co prawda, w większości przypadków to nie drapieżnik tylko wiatr sprawiał, że trawa szeleściła. Czasem jednak pojawiało się stado lwów, a wtedy lepiej nie było znajdować się w pobliżu.

Czy przesądy mogą być pożyteczne?

Foster i Kokko w oparciu o proste definicje przesądów i wzory matematyczne przeanalizowali kiedy i jakie przesądy bywają pożyteczne. Para uczonych zaprojektowała też model sytuacji, w której użyta jest wiara w przesąd. Według nich, tak długo, jak koszt zawierzenia przesądowi jest mniejszy od zrozumienia prawdziwego związku przyczynowo-skutkowego, tak długo wiara w przesąd się opłaca.

Badacze dowodzą, że jednak nie wszystkie przesądy wiążą się z ewolucją. W określonych uwarunkowaniach kulturowych powstają nowe, według Fostera i Kokko, niestety, całkowicie zbyteczne.

- Sądzę, że dziś wiara w przesądy, czyli to, co nie jest poparte naukowymi dowodami, przynosi znacznie mniej korzyści niż w przeszłości - stwierdza dr Foster.

Foster z Kokko widzą niegdysiejsze zalety przesądności, jednak ta para uczonych wieszczy rychły zanik nieopłacalnej, wg nich, wiary we wszystko, czego nauka wyjaśnić nie potrafi. Czy jednak wiara w pecha rzeczywiście nie przynosi dziś korzyści? Że jest odwrotnie mówi konkretny przykład.

Przeprowadzone w 2007 roku analizy statystyków z holenderskiego centrum statystycznego CVS wykazały, że w piątki 13. jest mniej wypadków, pożarów i kradzieży, niż w zwykłe piątki. Według obliczeń Holendrów, statystycznie w każdy piątek dochodzi do 7 tys. 800 rozmaitych wypadków, ale w piątki trzynastego ich przeciętna ilość spada do 7 tys. 500.

- Statystycznie, w piątki trzynastego jest nieco bezpieczniej. Przypuszczamy, że dzieje się tak, bo ludzie na wszelki wypadek są ostrożniejsi oraz bez potrzeby nie wychodzą z domu - wyjaśniał publicznie ten stan rzeczy Alex Hoen, statystyk z CVS.

Sprawa jest jasna: wiara w przesądy nadal ludzkości się opłaca. Dobrze więc, że ponad połowa Polaków taki stan rzeczy przeczuwa.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas