Singielka 2015: Dojrzała, niezależna, szczęśliwa

Dawniej mówiono o nich kobiety samotne, później wyemancypowane singielki, dziś – po prostu singielki. Jakie są kobiety żyjące w pojedynkę?

Coraz więcej kobiet woli żyć samotnie, niż w nieudanym związku
Coraz więcej kobiet woli żyć samotnie, niż w nieudanym związku123RF/PICSEL

Powszechnie używane słowo "singiel" zapożyczyliśmy z języka angielskiego, w którym oznacza pojedynczy. Stąd singielka to kobieta, która żyje sama, a nie w stałym związku. W latach 90. w ten sposób określało się panie przed trzydziestką takie, jak bohaterki serialu "Seks w wielkim mieście" - niezależne finansowo, spełnione zawodowo i przekonane, że mężczyzna wcale do szczęścia nie jest potrzebny.

Dziś znaczenie tego słowa zmieniło się z korzyścią dla wszystkich kobiet, nie tylko tzw. feministek. Przede wszystkim dzisiejsze singielki mają 30, 40 lat i więcej. Te bliżej trzydziestki szukają mężczyzny, z którym mogłyby się związać i założyć rodzinę, ale z różnych względów im się nie udaje. Te starsze mają za sobą związki, które je rozczarowały. Singielki to kobiety dojrzałe, nie działają pod wpływem chwili czy wyłącznie emocji. Wiedzą, co robią i czego chcą. Mimo różnic wieku łączy je wspólna cecha - budują swoje życie bez partnera.

Praca daje niezależność, ale nie jest najważniejsza

- Dla mnie singielka to kobieta, która świadomie wybrała swój styl życia, zdecydowała, że spędzi je w pojedynkę, ceni swą niezależność i potrafi czerpać z takiego życia radość - mówi dr Julita Czernecka, socjolog w Zakładzie Socjologii Płci i Ruchów Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, zawodowo zajmująca się badaniami singli. - Otoczenie bardziej akceptuje dziś singli, dlatego kobietom łatwiej jest żyć w sposób, jaki im odpowiada i są one coraz bardziej przekonane, że takie życie może być bardzo udane. Są wykształcone, chętnie podnoszą kwalifikacje, pracują zawodowo, są więc niezależne finansowo. Ale to nie znaczy, że są pracoholiczkami, które żyją wyłącznie pracą.

- To było typowe dla osób dorastających w PRL-u, które czas przemian wykorzystały na dorobienie się i zapewnienie sobie lepszego życia, to dzisiejsze 40-50-latki. Z kolei pokolenie lat 80. i 90. podchodzi do pracy inaczej - jest ona ważna, ale nie najważniejsza. Zachowują równowagę, tzw. life-balance - mówi dr Julita Czernecka. A często właśnie praca, zgodna z wykształceniem i zainteresowaniami, która jest pasją, może rodzić pewne zagrożenia, bo angażując się w nią całkowicie, łatwo "przegapić" moment, gdy czas założyć rodzinę.

Tak się ułożyło, że na razie jestem sama

Nie wszystkie współczesne singielki twierdzą, że nie chcą założyć rodziny, a mężczyzna jest im zupełnie niepotrzebny. Nie zarzekają się też, że zawsze będą same. Nie wykluczają związku, ale muszą mieć pewność, że ma on sens. Jeśli więc zdecydują się na partnera i założenie rodziny, to nie pod wpływem emocji, ale mądrych i dojrzałych przemyśleń. Swój status singielki traktują trochę jak okres przejściowy, zanim nie spotkają odpowiedniej osoby. A znalezienie odpowiedniego partnera wcale nie jest łatwe. Dowodzą tego nawet statystyki. W Polsce (wg Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 r.) na 100 mężczyzn przypada prawie 107 kobiet, a w miastach, gdzie singielek jest najwięcej - prawie 111. Tak więc jest bardzo prawdopodobne, że te z nas, które chciały mieć partnera i go szukały, mogły nie mieć szczęścia.

Niektóre singielki nie robią nic, aby znaleźć mężczyznę na życie. - Są kobiety, które zawiodły się na mężczyźnie i póki co wolą nie powtarzać modelu życia we dwoje - komentuje Julita Czernecka. - Chcą uniknąć nowego rozczarowania. Postanowiły więc brać z życia to, co ono akurat daje, ale wciąż pozostają otwarte na zmianę. Część kobiet - jako powód życia w pojedynkę - podaje niedojrzałość panów, na których trafiały. "Nie chcę być jego mamusią, sprzątać, prać, czekać z kolacją, a w zamian mieć kolejny nudny wieczór przed telewizorem" - mówią. Kobiety aktywne, niezależne, które ciągle coś "kręci", są rozczarowane Piotrusiem Panem zalegającym na kanapie. - One po prostu nie spotkały jeszcze odpowiedniego dla siebie mężczyzny. Czasem uważają, że szkoda czasu na dalsze poszukiwania, stwierdziły więc, że wybierają życie "solistki" - mówi Julita Czernecka.

Po rozwodzie życie też ma sens

Na dalsze życie bez mężczyzny dość często decydują się kobiety po rozwodzie, które zostały zranione przez mężczyznę, albo związek po prostu je zawiódł. Wtedy życie w pojedynkę wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Faktycznie. Dzieci nie są już malutkie, jesteśmy niezależne finansowo i zaczynamy odkrywać, że życie ma jeszcze sporo do zaoferowania. Takie kobiety wiedzą, że bycie we dwoje to z jednej strony praca nad związkiem i często duży kompromis, z drugiej - niewiadoma, jak się ono ułoży. Dlatego nie będą szukały mężczyzny tylko po to, żeby nie być samą albo żeby udowodnić innym, że się już pozbierały i mogą zacząć od nowa.

Jeśli zdecydują się na związek, to z partnerem o cechach, których im brakowało w mężu, z mężczyzną, który spełni oczekiwania. - Kobiety mówią mi, że nie chcą żyć z kimś, tylko po to, żeby był. Że owszem, są otwarte na nowy związek, ale szukają partnera o podobnych zainteresowaniach, poczuciu humoru. - mówi Julita Czernecka. - Wiedzą, że mają duże wymagania, ale ich to nie martwi, nie spieszą się. Lubią swoje życie singielki.

Wśród solistek coraz więcej też kobiet, które były w małżeństwie bardzo krótko i zakończyło się ono... rozwodem. Niemal każdy może w najbliższym otoczeniu wskazać na małżeństwo z zaledwie kilkuletnim stażem, które podjęło decyzję o rozwodzie. Młodzi ludzie nie uważają tak, jak ich rodzice, dziadkowie, że ślub łączy ludzi na dobre i na złe i już do końca życia. Jeśli coś w związku zaczyna się dziać nie po ich myśli, rzadko próbują walczyć o niego, szukać kompromisu, dawać sobie kolejną szansę. Wolą raczej szybko zamknąć obecny etap i zacząć nowe życie, każde osobno i na własny rachunek. Zwłaszcza kobiety, które wyszły za mąż w stosunkowo młodym wieku, nie spieszą się, by kolejny raz powiedzieć: "tak". Wolą pobyć same i zobaczyć, jak sobie dadzą radę, jak wygląda życie, w którym nikt nie będzie im mówił co, jak i kiedy mają robić. Kiedy będą decydować same o sobie.

Żyję tak, jak chcę i jak lubię

"Wreszcie nie muszę gnać z zakupami i galopem szykować obiadu dla mojego faceta, prasować mu koszul... Wreszcie mam czas tylko dla siebie, wreszcie mogę go wykorzystać tak, jak chcę" - napisała na jednym z forów singielka z odzysku. Wiele kobiet mówi o potrzebie niezależności i posiadaniu własnej przestrzeni, którą będziemy mogły zapełnić według swoich upodobań. Singielki uważają, że mają czas, by zadbać o siebie, o swoje życie, samopoczucie. Chcą czuć się same dla siebie atrakcyjne i interesujące.

Zarabiają, więc mogą spełniać swoje marzenia. Jeśli chcą podróżują, mają czas na hobby, biegają i ćwiczą, tańczą zumbę... Wiele przyznaje, że odkąd zdecydowały się na życie w pojedynkę, przestały przejmować się tym, co na ich temat powiedzą inni. Mają też więcej odwagi, a ich kreatywność nie ma końca. Dlatego np. czterdziestolatka po rozwodzie spełnia marzenie życia i robi prawo jazdy na motor, a potem poznaje świat na swoich dwóch kółkach. Dlatego inna bierze pędzel i zaczyna malować tak, jak umie, bo przy tym najlepiej odpoczywa. Jeszcze inna spędza urlop tak, jak sama lubi, nie jeździ nad morze, jak chciał małżonek, żeby leniwie wylegiwać się na plaży, ale wspina się po górach i cieszy, że wreszcie czuje adrenalinę, że chce jej się żyć.

Jestem sama, ale nie samotna

Singielka jest sama, ale na pewno nie samotna. I nie ma czasu na nudę. Ma wokół siebie bliższą i dalszą rodzinę, dzieci, grono przyjaciółek... Wystarczy się rozejrzeć i nauczyć prosić o pomoc, o wsparcie. "Po rozwodzie byłam przerażona, wydawało mi się, że na nic nie będę miała czasu. Przecież wszystkie obowiązki spadły tylko na mnie, dom, dwoje dzieci w wieku szkolnym... Ale okazało się, że przy pomocy siostry, nie tylko udaje mi się wszystko ogarnąć, ale jeszcze potrafię wygospodarować chwilę tylko dla siebie, której w małżeństwie ciągle mi brakowało" - to jeden z wpisów na forum internetowym podpisany "rozwódka".

Wiele kobiet dostaje także wsparcie od jednej lub kilku przyjaciółek i nie chodzi tu tylko o pomoc w organizacji życia, ale przede wszystkim o wsparcie psychiczne, albo po prostu o pomysły, co zrobić w odnalezionym czasie dla siebie. Coraz bardziej popularne są wieczory wyłącznie w kobiecym gronie, wspólne bieganie, a nawet imprezy organizowane z okazji... rozwodu. "Tylko kobieta zrozumie kobietę, tylko przyjaciółka wysłucha, co mi w duszy gra, pozwoli się wypłakać i nie będzie prawiła morałów. To taka "solidarność jajników" potrzebna każdej kobiecie. Facet tego nie zrozumie - powiedziała nam Agnieszka, singielka z Warszawy.

Przyjaciółki poznaję też w sieci

Nawet jeśli singielka mieszka w małym mieście, internet pozwala jej kontaktować się zarówno z tymi, którzy mieszkają kilka kilometrów dalej, jak i z tymi daleko hen. Nowych znajomych albo szkolne koleżanki łatwo można znaleźć na portalach społecznościowych. Wyszukujemy w internecie blogi pisane przez kobiety o pasji podobnej do naszej i dzielimy się swoimi doświadczeniami. Albo same zaczynamy pisać bloga. W internecie, na forach rozmawiamy na tematy, które nas interesują, rozwijamy swą wiedzę i zainteresowania, nie wstydzimy się zadawać pytań i zawsze otrzymujemy odpowiedzi. Nie ma mowy o samotnych wieczorach. Nie wierzymy już w mit, że bez rodziny weekendy, a zwłaszcza niedziele i święta są smutne. Przeciwnie. Weekend to czas dla nas. Czas na spotkania w realu, na wyjazdy do spa albo na... robienie na drutach czy szydełku, na wyplatanie biżuterii z koralików, żeby potem oczywiście zrobić zdjęcia, pokazać swoje prace w internecie i cieszyć się z komentarzy.

Można też wejść na któryś z portali randkowych, skorzystać z aplikacji na telefon, by umówić się z ciekawym mężczyzną na kawę, do kina, filharmonii, nie wykluczając, że za którymś razem może będzie to właśnie "ten". Prawie każde większe miasto ma swoją stronę - strefa singla czy "połówkę pomarańczy" na Facebooku. A to gotowe źródło informacji o imprezach, spotkaniach dla osób bez pary i innych zdarzeniach w najbliższej okolicy.

Uwierzcie, że jestem szczęśliwa

Większość z nas głośno akceptuje model życia bez pary, a jednak po cichu uważamy, że singielki tylko przyjmują pozę zadowolonych, a w głębi serca marzą o facecie i gotowaniu obiadków. - Wzrasta akceptacja dla życia w pojedynkę, ale nadal sporo osób uważa, że singielka przegrywa w jakimś sensie życie, nie ma męża, czasem też dzieci, wiec pewnie jest z nią coś nie tak - komentuje Julita Czernecka - Wciąż głęboko jest w nas zakorzenione przekonanie, że każdy ma swoją drugą połówkę i koniecznie trzeba ją znaleźć. Tymczasem kobiety nie udają, że są zadowolone, mimo że nie mają mężczyzny. Nie zaprzeczają przy tym, że choć rodzina jest ważna, to jeśli życie ułoży się inaczej, też można być szczęśliwą.

Iwona Kmita

Świat kobiety
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas