Striptizer
Miałam ostatnio okazję uczestniczyć w wieczorze panieńskim mojej koleżanki, podczas którego wystąpił opłacony striptizer. Nie sądziłam, że udział w tej imprezie będzie przyjemnością raczej wątpliwą...
Okazało się, że dwie dziewczyny, w tajemnicy przed pozostałymi uczestniczkami spotkania, wynajęły striptizera! Kiedy do mieszkania wszedł młody człowiek, przedstawił się i poprosił o wskazanie łazienki, rozległy się brawa.
Ta, która go zaprosiła, powiedziała, że to taki "modny teraz event" na wieczory panieńskie, podobnie jak wynajmowanie striptizerek na wieczory kawalerskie. No i zaczęło się...
Na oczach ośmiu podpitych kobiet, w większości mężatek, rosły, dobrze zbudowany młodzieniec odtańczył coś na kształt tańca godowego, zachowując cały czas dystans do "widowni". Na koniec na kilka sekund odsłonił się całkowicie i przy akompaniamencie braw o okrzyków "Jeszcze!", pobiegł do łazienki.
To jeszcze było do przyjęcia, chociaż zauważyłam lekkie zażenowanie na twarzach co trzeźwiejszych koleżanek. Gorzej było potem, kiedy młody człowiek, już przebrany w "cywilne" ciuchy, usiadł z nami na chwilę, żeby się czegoś napić.
Po kilku tekstach, jakie puściły w jego kierunku moje szanowne przyjaciółki, chciałam stamtąd wyjść! Nie sądziłam, że ta sytuacja - a przyznały się później, że pierwszy raz w życiu uczestniczyły w takim "przedstawieniu" - jest tak bardzo w stanie je odmienić.
Nie chcę tu przytaczać szczegółów tego zdarzenia, bo nie chcę się więcej denerwować. Dodam tylko, że młody mężczyzna po prostu zaniemówił - nie próbował odpowiadać na pytania o to, ile razy może, jakie ma preferencje itd.
Poprosił o pieniądze, włożył kurtkę i wyszedł...
Ala