Teściowa wymaga, żebym mówiła do niej "mamo". Nigdy się na to nie zgodzę [LIST]

Relacje synowych z teściowymi często bywają jeszcze bardziej skomplikowane niż te, które wyśmiewamy w żartach o zięciu i teściowej. Szczególnie jeśli rodzicielka partnera wtrąca się w życie pary, czy wychowywanie dzieci. Historia Anety odbiega jednak od standardowych problemów na płaszczyźnie synowa-teściowa. Mama jej męża wymaga bowiem, by Aneta zwracała się do niej "mamo", na co kobieta nie może przystać. Oto jej historia.

"Wychodzę bowiem z założenia, że mamę ma się tylko jedną, a to, że poślubiłam syna jakiejś kobiety, nie upoważnia jej do zyskania takiego tytułu" - pisze Aneta
"Wychodzę bowiem z założenia, że mamę ma się tylko jedną, a to, że poślubiłam syna jakiejś kobiety, nie upoważnia jej do zyskania takiego tytułu" - pisze AnetaGetty Images

Pierwsze wrażenie

Moja teściowa na początku zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Kiedy Jacek zaprosił mnie po raz pierwszy do swojego domu rodzinnego, jeszcze w fazie chodzenia, odczułam dużą ulgę - martwiłam się bowiem, że trafie na nadopiekuńczą, czy wścibską kobietę, co, jak wiadomo, może uprzykrzyć życie. Jednak po pierwszym "niedzielnym obiadku" byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Mama Jacka wydała mi się twardo stąpającą po ziemi, ale ciepłą kobietą, dla której dużą wartością jest rodzina. Dlatego właśnie prawie co tydzień pojawiałam się na u niej na obiedzie - w domu, który jednocześnie miał być również naszym domem. Po ślubie planowaliśmy zamieszkać z Jackiem na wyremontowanym piętrze jego domu rodzinnego.

"Mamę ma się tylko jedną"

Jeszcze przed ślubem starałam się unikać sytuacji, w której musiałabym zwrócić się bezpośrednio do teściowej -  tak układałam zdanie, by omijać ten zwrot. Kiedy jednak było to niemożliwe, mówiłam do niej per "pani".

Zwracanie się po imieniu do mamy mojego partnera wydawało mi się niezbyt grzeczne, a o mówieniu do jej "mamo" nie było mowy. Wychodzę bowiem z założenia, że mamę ma się tylko jedną, a to, że poślubiłam syna jakiejś kobiety, nie upoważnia jej do zyskania takiego tytułu

Wiem też, że często same teściowe nie chcą, by tak do nich mówić, bo przecież to nie one wychowały partnerów swoich dzieci. Zawsze więc mówiłam do rodzicielki Jacka per "pani". Nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń, była do tego przyzwyczajona, dlatego tym bardziej zaskoczyło mnie, na jaką rozmowę zaprosiła mnie pewnego wieczora tuż po ślubie.

"Miałam mówić do niej mamo i już". Przestałam więc z nią rozmawiać

"Czy masz dziś wieczorem chwilkę? Chciałabym porozmawiać o naszej relacji" - powiedziała mama Jacka. Oczywiście się zgodziłam, myślałam, że chodzi jej o coś związanego z życiem w jednym domu, bo już wtedy mieszkaliśmy razem - ja, Jacek i teściowa. "Może, niedokładnie sprzątałam albo powiedziałam jej przypadkowo coś niemiłego" - zastanawiałam się. Nie mogłam jednak ukryć zaskoczenia, kiedy zapytała mnie, dlaczego nie mówię do niej "mamo". Wytłumaczyłam jej więc mój pogląd na tę kwestię. Myślałam, że to, w jaki sposób się do niej dotychczas zwracałam, nie zmieni się po ślubie. Powiedziała, że to niedorzeczne, bym mieszkając z nią pod jednym dachem, mówiła do niej "Pani" i to najwyższa pora, bym zaczęła nazywać ją mamą.

Wtedy kolejny raz, już dobitniej, podkreśliłam, że mam tylko jedną mamę, tę, która mnie urodziła i wychowała i to wyłącznie dla niej zarezerwowane jest to określenie. Zaproponowałam, że jeżeli dotychczasowa forma jej nie pasuje, to mogę mówić do niej po imieniu. Bardzo się wtedy zdenerwowała. Zaczęła podnosić głos, twierdziła, że jeszcze nie słyszała, żeby ktoś do teściowej wołał po imieniu i że tradycja wyraźnie pokazuje, że teściową nazywa się mamą.

"Tyle lat tak to funkcjonowało, a ty chcesz zmieniać tradycję? Nie szanujesz mnie" - stwierdziła. Nie zgodziła się na żadne alternatywy, nie chciała słuchać moich tłumaczeń - miałam mówić do niej mamo i już

Po kłótni byłam w szoku, jednak łudziłam się, że może po zastanowieniu się zmieni zdanie. Myślałam, że sprawa się uspokoi. Kiedy jednak podczas rozmowy powiedziałam do niej "Pani Elu", ta wybuchła kolejny raz. Później było jeszcze gorzej, bo zaczęła nagabywać mojego męża - że jak mogę ją tak traktować, że nie okazuje jej szacunku, że wstyd jej przed rodziną na wspólnych spotkaniach, że to jakaś fanaberia. Ja jednak swojego zdania nie zmieniłam i nie zmienię - do teściowej mogę mówić w każdy sposób, jaki sobie tylko wymyśli, ale nie zamierzam nazywać ją mamą. Teraz staram się jej unikać i zwyczajnie nie rozpoczynam z nią konwersacji. Dlaczego nie może uszanować mojego zdania?

Masz historię, którą chcesz się z nami podzielić? Napisz do nas na adres: kobieta.kontakt@firma.interia.pl. Wybrane z nich opublikujemy.

Zobacz również:

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas