Uczucie nie lubi prowokacji

Miłość jest potężna, ale i ślepa. Nie lubi, jak się z niej drwi. A na te drwiny, szczególnie w młodym wieku, ochota przychodzi dość często. Sprowokowana, wydrwiona miłość pozostawia później po sobie ofiary: smutnych, samotnych, zapłakanych i rozżalonych kochanków...

article cover
INTERIA.PL

Spokojnie, sygnalizujemy problem, który był, jest i prawdopodobnie będzie przypisany do wieku pierwszych męsko-damskich fascynacji. Problem, który warto sobie uświadomić, zanim zostaniemy sam na sam z natrętnymi myślami i pytaniami. Problem, który można rozwiązać, zanim się pojawi!

Dlaczego o tym przypominam? Bo miłość nie lubi prowokacji i drwin. Bo ma już dość listów z gatunku: "niech mi pani pomoże, on sobie ze mnie drwi", albo "ona mnie prowokuje, dłużej tego nie zniosę"... Bo nie wolno świadomie wystawiać uczucia na próbę. Życie sprawdzi je samo, i to nie raz. Nie ma więc sensu prowokowanie go: umawianie się - na próbę - z innym lub z inną, świadome złe zachowanie i badanie reakcji partnera, czy aranżowanie jakichś bzdurnych, "na próbę", sytuacji.

Jak można w najprostszy sposób starać się rozwiązać problem takich niepotrzebnych, szkodliwych prowokacji i drwin z tego najważniejszego uczucia? Otóż warto, od pierwszego spotkania, od pierwszej dłuższej rozmowy, spróbować dać do zrozumienia partnerowi lub partnerce, jak wielkie znaczenie ma dla nas to uczucie. Można to zrobić mniej lub bardziej delikatnie, oględnie, ale warto wysłać do bliskiej, coraz bliższej nam osoby choćby sygnał: pamiętaj, nie lubię i nie toleruję drwin z tego, co jest, co rodzi się między nami!

Wierzcie mi, że to skutkuje. Dzięki takim rozmowom łatwiej też przeżyć chwile rozstań, bo i takie przecież mogą się zdarzyć...

dr Aldona Wacławik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas