Wolność i bliskość w związku

Wolność oraz bliskość to dwie z podstawowych potrzeb psychicznych człowieka. Tendencje te stanowią w naszych skojarzeniach sprzeczność. "Zagrożenie" nie jest jednak takie duże, jakby się mogło wydawać, a sprzeczność - pozorna.

article cover
INTERIA.PL

Jak to pozorna? Skoro są to podstawowe potrzeby, to zaspokojenie obu po prostu musi być możliwe. Inaczej nasza psychika w toku ustawicznej walki uległaby samozniszczeniu. Skąd więc tyle problemów związanych z tą kwestią? Choć potrzeby te mamy wszyscy takie same - znacznie różnimy się sposobem ich zaspokajania. Każdy z nas w toku indywidualnego doświadczenia wyrobił sobie inne wyobrażenie na temat tego, co oznacza dla niego "być wolnym" oraz "być blisko z kimś". Szereg tych wyobrażeń mamy nieuświadomionych, a pogwałcenie porządku, który na ich bazie sobie stworzyliśmy, przejawia się w postaci negatywnych emocji dopiero wtedy, gdy bliska nam osoba zachowuje się w sposób zupełnie inny od przez nas oczekiwanego.

Na co dzień nie zastanawiamy się nad definicjami tych pojęć, natomiast stworzone przez nas ,"definicje ukryte" automatycznie uważamy za jedyną słuszną prawdę. Zapytani, dlaczego tak a nie inaczej myślimy, dziwimy się tak postawionemu pytaniu, albo odpowiadamy: "no jak to, przecież właśnie tak jest!". Żywiąc takie przekonania generujemy sobie szereg problemów, bo drugi człowiek na bazie swojej historii życia, innej przecież od naszej, utworzył sobie swoje własne wyobrażenia - analogicznie do naszych. W związku z tym inaczej reaguje, a nie znając naszych wyobrażeń i definicji, nie może się tym samym ściśle do nich dostosować.

Gdy minie "okres miodowy"

Najczęstszym przykładem, który uświadamia nam wspomniane wyżej założenia, jest sytuacja, kiedy to - po przeminięciu tzw. "okresu miodowego" - u jednego z partnerów powraca potrzeba spędzania części czasu tak, jak przed związkiem. U mężczyzny powraca np. chęć spotkań z kolegami. U niektórych kobiet w takich sytuacjach narasta napięcie i strach, że on już jej nie kocha tak bardzo jak kiedyś, skoro przedkłada towarzystwo kolegów nad jej. Jest to właśnie przypisywanie ,"symbolicznych" znaczeń konkretnym sytuacjom. Dlaczego nazywamy je "symbolicznymi"? Takie subiektywne znaczenie tej sytuacji nadała osoba, która tak to odczuwa.

Tymczasem jest to naturalny w dynamice rozwoju związku proces polegający na tym, że po fazie tzw. ,"symbiotycznej" (czyli takiej, w której oboje partnerzy przejawiają silną potrzebę przebywania wyłącznie w swoim towarzystwie), następuje stopniowe rozluźnienie więzi na rzecz utrzymywania bliskich relacji z innymi ludźmi. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, żebyśmy się mogli rozwijać. Jesteśmy istotami społecznymi. Aby w pełni rozwijać swój potencjał potrzebujemy różnorodnych relacji. Pozostawanie wyłącznie w parze temu nie służy. To tak trochę, jakby człowiek całe życie chciał być związany tylko z rodzicami.

Różne potrzeby, różne oczekiwania

Jeśli chodzi o "męskie wyrzuty", to potoczne doświadczenie wydaje się wskazywać na to, że mniejszą ilość sytuacji odbierają oni jako przekroczenie granic wolności przez partnerkę, natomiast silnie bronią możliwości realizacji swoich planów w czasie wolnym. Jeśli już, to najczęściej ich zastrzeżenia dotyczą tego, że wiele kobiet traktuje swoją najbliższą przyjaciółkę na równi z partnerem, dzieląc się z nią najdrobniejszymi szczegółami związku, czego mężczyźni na ogół nie rozumieją.

Generalnie jednak obserwacje zdają się sugerować, że istnieją pewne różnice, jeśli chodzi o zaspokajanie opisywanych potrzeb ze względu na płeć. Kobiety na ogół potrzebują więcej oznak bliskości, mniej zwracając uwagi na samorealizację, mężczyźni - wręcz odwrotnie. Poza tym zdają się mniej uwagi poświęcać analizie emocji związanych z ewentualną symboliką zdarzeń. Dla większości z nich musiałoby nastąpić bardzo wyraźne naruszenie granic bliskości, bądź wolności, żeby zareagowali. Być może jest to jedna z pozostałości dawnego, o wiele silniej zaznaczonego niż dzisiaj, podziału ról: kobieta jako strażniczka ogniska domowego, mężczyzna - aktywny wojownik. Bycie poza domem siłą rzeczy wykształciło u niego większa potrzebę przestrzeni - zarówno fizycznej, jak i duchowej, warunkującej realizację celów związanych z zabezpieczeniem bytu rodzinie. U kobiety zaś dbanie o dom i zależność od "żywiciela" wpłynęły na swoiste wyczulenie i przywiązywanie ogromnej wagi do wszelkich przejawów przynależności, bliskości, bycia razem. W dzisiejszych czasach, gdy podział ról nie jest tak sztywny, role się zacierają, ale nawyki emocjonalne ukształtowane przez pokolenia wciąż w nas tkwią. Stąd tyle nieporozumień.

Przepis na sukces

Jaka jest więc "recepta" na spełnienie naszych oczekiwań i pogodzenie owych sprzeczności?

Krok pierwszy. Przede wszystkim w momencie konkretnego konfliktu należy zatrzymać się i - zamiast obrażać, albo tkwić w błędnym przekonaniu, że partner nas nie kocha - zapytać, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Należy też mówić, co czujemy w związku z daną sytuacją. Dość często okazuje się bowiem, że nie chodzi nawet o samą zmianę, ale o wyrażenie obaw i skojarzeń z nią związanych. Sprzyja to również uświadamianiu sobie własnych stanów, co wbrew pozorom nie jest takie proste.

Drugim krokiem jest wyjaśnienie partnerowi, jak my widzimy daną kwestię. Tu też możemy być zaskoczeni, jak trudno będzie na początku ubrać w słowa, to, co wydawało nam się takie oczywiste. W miarę przeprowadzania takich rozmów będzie nam to przychodziło z coraz większą lekkością. Przykład takiej rozmowy: "Uważam, że należy wszystkie domowe obowiązki wykonywać natychmiast, bo jak się tego nazbiera, to będzie dodatkowe zamieszanie i będzie jeszcze trudniej, poza tym w domu tak u mnie było, że zawsze w sobotę... Mam w związku z tym skojarzenie, że gdy taki rytm jest zachowany, to ,"wszystko jest na swoim miejscu" i czuję się bezpiecznie". Należy pamiętać, że sukcesem nie będzie sytuacja, w której zmienimy radykalnie nasze przekonania i wszystkie odczucia z nim związane, lecz sytuacja, gdy uwierzymy w to, że jeśli partner działa inaczej, niż my, nie oznacza to osłabienia więzi. Wspólne wypracowanie nowych rozwiązań jest naturalną koleją rzeczy i buduje związek, a nie zagraża mu .

Trzecim krokiem jest przyglądanie się, w których momentach podczas przeprowadzania tych rozmów nasze negatywne emocje będą się nasilać. To mówi nam, co dla nas jest ważne i czego tak zaciekle bronimy. Gdy się temu bliżej przyjrzymy, może się okazać, że to jakiś drobny szczegół sytuacji, który z łatwością można zastąpić innym, bez uszczerbku dla nas, a z zadowoleniem partnera.

Trzymając się naszych przykładów: w domu wystarczy często przestawić np. tylko kolejność wykonywanych czynności, bądź określić, jakie z domowych czynności komu przychodzą łatwiej. Zamiast np. sztywnych dni załatwiania pewnych spraw pozwolić, aby druga strona rozplanowała sobie to, co ma do zrobienia wg swojego rytmu. Wariantów jest naprawdę bardzo dużo. Dlaczego więc, mimo tak prostych (jakby się wydawało) sposobów oraz wielości rozwiązań "stare przyzwyczajenie" tak silnie działa? Tak się nauczyliśmy np. w domu i nie znamy innych wzorców. Analizowanie swoich przekonań można pomocniczo zacząć od tzw. zdań niedokończonych typu "zależy mi tak bardzo, żebyś robił to i to, bo jeśli tak tego nie robisz, to: czuję, się osamotniona, zagrożona, ograniczana", itd. I dalej: "Nie mogę, nie chce zrezygnować z tego, czy tamtego, bo jak to zrobię, to poczuję, że..." Przykłady można by mnożyć.

Pogodzić bliskość i wolność

Tak więc pozorny konflikt może okazać się... drogą ku większej wolności i bliskości. Poznawanie w ten sposób świata partnera niewątpliwie pogłębia też wzajemną bliskość. Gdy zaczynamy to rozumieć, przestajemy się bać. A to właśnie lęk stoi na zapleczu wielu konfliktów i nieporozumień. Wzajemne zrozumienie pozwala też poszerzyć zakres swojej wolności o nowe obszary aktywności. Jak to się dzieje? Rozwiązywanie konfliktów z partnerem to jak podróż w nieznane kraje, z których przywozimy nie tylko szereg nowych wrażeń, ale i doświadczeń typu: jak wiele znanych nam rzeczy można zrobić na szereg nowych sposobów! Poszerza to przestrzeń wolności, prawda? Poza tym, zamiast "wroga", mamy "sojusznika" w tworzeniu nowych "kompozycji duchowych". Nie ulegajmy stereotypom i wewnętrznym naciskom typu: "albo po mojemu, albo rozpad związku", tylko traktujmy nasze emocje jako drogowskazy w podróży, jaką jest wspólna wędrówka przez życie.

Chcesz wiedzieć, czy warto go kochać?

Wyślij SMS o treści: LOVE.(wpisz datę ur.) pod 72020

np. LOVE.10031983

Koszt 2 zł netto; 2,44 zł brutto

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas