Z powodu pandemii ludzie rzadziej chodzą ze sobą do łóżka

Od początku pandemii seksuolodzy zastanawiają się, jak okres izolacji wpłynie na życie erotyczne. Niektórzy sugerowali, że skoro partnerzy więcej czasu spędzają w domach, to będą częściej chodzić do łóżka. Inni twierdzili, że napięcia związane z pandemią, stres wywołany sytuacją na świecie i niepewnością co do przyszłości ostudzi apetyt na łóżkowe igraszki. Kto miał rację?

Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne123RF/PICSEL

"Chociaż zebranie, przeanalizowanie i opublikowanie badań empirycznych wymaga czasu, w ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiły się pewne ustalenia, które dają nam wyobrażenie na temat tego, jak pandemia wpływa na nasze życie seksualne" - wskazuje w artykule opublikowanym w "Psychology Today" dr Sarah Hunter Murray, terapeutka zajmująca się badaniem zagadnień związanych z seksem.

W tym tekście badaczka przywołuje kilka analiz, których celem było ustalenie, jak pandemia wpłynęła na życie erotyczne.

Dr Sarah Hunter Murray przywołuje m.in. wnioski, do jakich doszli naukowcy z Chin. Sprawdzali oni poziom pożądania seksualnego uczestników swojego badania, częstotliwość ich stosunków seksualnych oraz częstotliwość masturbacji.

"Aż 22 proc. uczestników tego badania zauważyło u siebie spadek popędu seksualnego podczas pandemii, a 41 proc. stwierdziło, że częstotliwość ich współżycia seksualnego spadła. Rzadsze stosunki z partnerami przełożyły się na częstsze przypadki masturbacji. Aż 30 proc. uczestników badania przyznało, że częściej się onanizuje, a 23 proc. częściej sięga po pornografię" - opisuje terapeutka.

Podobne badania przeprowadzili naukowcy z Włoch. Oni jednak swoją uwagę skoncentrowali na kobietach. Tu też widać spadek zainteresowania seksem. "Włoskie badanie ujawniło, że liczba stosunków seksualnych spadła z 6,3 razy miesięcznie przed lockdownem do 2,3 razy na miesiąc po wprowadzeniu blokad i obostrzeń. Autorzy doszli również do wniosku, że bezpośrednim skutkiem izolacji był znaczący spadek popędu i ogólnej satysfakcji z seksu" - wskazuje badaczka.

Inną polską gwiazdą, która ubezpieczyła swój głos, jest Edyta Górniak. W końcu to jej największy atut i narzędzie pracy. - Edyta wybrała ubezpieczenie na 3 miliony złotych. Ma jednak nadzieję, że nie wywoła tym wilka z lasu i nigdy nie będzie musiała z niego skorzystać – zdradził w 2018 roku informator „Faktu”.
Poza głosem wiele emocji wzbudzają również nogi Beaty Kozidrak. Dla wielu to najpiękniejsze nogi polskiego show-biznesu i co jakiś czas pojawiają się pytania, czy artystka je ubezpieczyła. Jak dotąd Kozidrak dementowała te plotki, ale niedawno w rozmowie z „Faktem” wyznała żartobliwe: - No chyba już czas ubezpieczyć te moje nogi na jakąś horrendalną sumę.
I choć dla hollywoodzkich gwiazd ubezpieczanie swojego ciała to norma, w Polsce nadal jest rzadkością. 10 lat temu trend ten próbowała zapoczątkować Beata Kozidrak, która postanowiła ubezpieczyć swój głos na 4 miliony złotych. Artystka musiała szukać firmy ubezpieczeniowej za granicą, ponieważ na polskim rynku ubezpieczeniowym była to nowość.
Aktor Daniel Craig postanowił się nie rozdrabniać i podczas zdjęć do jednej z części przygód Jamesa Bonda "Quantum of Solace" ubezpieczeniem o wartości 9,5 miliona dolarów objął całe ciało. Zważywszy na fakt, że aktor nalegał, by większość scen kaskaderskich została nagrana z jego udziałem, wydaje się to być dość rozsądnym rozwiązaniem.
+13

Dr Sarah Hunter Murray dodaje, że spadek aktywności seksualnej to w dużej mierze skutek narastających konfliktów w związkach. Wskazuje na to jedno z przywołanych przez nią badań, tym razem z USA. Uczestniczyły w nim pary, które zapytano o to, jak często kłóciły się z powodu ograniczeń związanych z pandemią. Na podstawie odpowiedzi wszyscy zostali podzieleni na dwie grupy - "konfliktową" i "niekonfliktową". Pierwsza grupa była mniej liczebna - trafiło do niej 34 proc. par uczestniczących w badaniu.

"Wśród uczestników, którzy zgłosili, że mają ze swoim partnerem konflikty z powodu rozprzestrzeniania się COVID-19 i związanych z nim ograniczeń znacznie częściej pojawiały się też deklaracje o spadku aktywności seksualnej. To oznacza, że wywołany pandemią i jej skutkami stres miał negatywny wpływ na życie seksualne par" - wyjaśnia terapeutka.

Nieco bardziej optymistyczne wnioski płyną z badania naukowców z The Kinsey Institute. Oni też odnotowali spadek jakości życia seksualnego - wskazało na to 43,5 proc. uczestników ich badania.

"Jednocześnie 20,3 proc. uczestników zgłosiło, że w czasie pandemii ich repertuar erotyczny się poszerzył, bo wzbogacili swoje życie intymne o nowe czynności - próbowanie nieznanych wcześniej pozycji seksualnych czy dzielenie się z partnerem swoimi fantazjami seksualnymi. Co więcej, uczestnicy, którzy zgłosili wprowadzenie tych nowych elementów do życia intymnego, równocześnie deklarowali, że ich życie seksualne zmieniło się na lepsze" - opisuje dr Sarah Hunter Murray.

Na koniec dodaje, że życie erotyczne - podobnie jak wiele innych sfer - zostało odmienione przez pandemię. "Niektórzy zyskali na tym, że więcej czasu spędzali w domu, bo zbliżyli się do swoich partnerów lub stali się bardziej otwarci na eksperymentowanie w sypialni. Ale sporo ludzi doznało też szkodliwego wpływu pandemii na to, co dzieje się w ich sypialniach" - podsumowuje.

Zobacz również:

Piotr Cyrwus w "Tok Szoł" o swojej żonie: Jest piękna, inteligentna i wciąż mnie fascynujeSuperstacja
PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas