Jak i dlaczego Polki poprawiają swoją urodę?

Likwidujemy zmarszczki, modelujemy owal twarzy, robimy korekcje nosa czy piersi. Coraz więcej z nas korzysta z zabiegów medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej. W pogoni za pięknem stajemy się też odważniejsze.

Wiele kobiet jest w stanie wydać sporo pieniędzy na walkę z niedoskonałościami
Wiele kobiet jest w stanie wydać sporo pieniędzy na walkę z niedoskonałościami123RF/PICSEL

Niby wszystkie wiemy, że wygląd nie jest w życiu najważniejszy. Ale uroda pomaga wzbudzić miłość, sympatię i zaufanie. Dlatego marzymy o idealnej sylwetce i gładkiej twarzy. I robimy wiele - od diety po zabiegi estetyczne - żeby je uzyskać. Zabiegi chirurgiczne, choć wciąż nie na każdą kieszeń, stają się coraz bardziej bezpieczne i przestają być owiane tajemnicą. Nie są już postrzegane jako zarezerwowane dla ludzi bardzo zamożnych lub celebrytów. Szacuje się, że roczne obroty największych klinik w Polsce wynoszą osiem milionów złotych. To pokazuje skalę zjawiska i kierunek zmian.

Marzyłam o tym, by mój biust odzyskał jędrność

Anna, 37 lat, prawniczka

Moje ciało po urodzeniu bliźniąt niestety bardzo się zmieniło. Nie mogłam znieść jego widoku - mówi 37-letnia Anka z Wrocławia. Jest prawniczką w dużej firmie. Atrakcyjna, elegancka. Na jej widok męskie głowy odwracają się na ulicy. - Zawsze byłam dumna ze swojego biustu. Ale po wykarmieniu dzieci opadł o dobre kilka centymetrów i zamienił się w wyschnięte woreczki. Chociaż chodziłam na siłownię, na brzuchu została mi też "kangurza torba", a tłuszczu na udach nie chciały zlikwidować żadne ćwiczenia. Mimo wmawiania sobie, że to normalna kolej rzeczy, czułam się coraz gorzej. Aż wreszcie stwierdziłam, że wolę sięgnąć po bardziej radykalne środki. Zaczęłam zbierać informacje o chirurgach plastycznych, sprawdzać ceny. Mąż Maciek nie mógł zrozumieć, dlaczego jestem gotowa miesiącami oszczędzać i poddać się narkozie tylko po to, żeby w bikini wyglądać jak modelka. Pokazywałam mu, gdzie mi co obwisło, ale patrzył, jakbym mówiła po chińsku. W końcu powiedział: "Jeśli to sprawi, że będziesz się lepiej czuła, we wszystkim ci pomogę". Mój Maciek to prawdziwy skarb. Kocha mnie i gdybym przytyła trzy razy więcej, nie przejąłby się tym.

Mogę wszystko!

Anka na operację biustu odkładała rok. - Przekopałam internet w poszukiwaniu informacji o implantach i komplikacjach pooperacyjnych. Ale nie wahałam się, a tuż przed zabiegiem nie mogłam się go doczekać. Wybrałam klinikę w Szczecinie, bo tam mieszkają moi rodzice. Już następnego dnia po operacji mogłam wyjść do domu. Pierwszy tydzień spędziłam u mamy. Pewnie, że bolało. Nie mogłam unieść ręki, żeby zgasić światło. Bałam się powrotu do domu: dzieci będą chciały, żebym wzięła je na ręce, a ja nie mogę nawet podrapać się po nosie! Pomimo niedogodności nie miałam jednak wątpliwości, że dobrze zrobiłam. Nawet ze szwami i siniakami mój biust wyglądał świetnie. Ciuchy od razu leżały inaczej, ja czułam się bardziej pewna siebie. Wpadłam w taką euforię, że mogłam góry przenosić. Wszyscy powtarzają mi do dziś, że promienieję, a nowi znajomi dają mi kilka lat mniej.

Coraz więcej, coraz piękniej

Najchętniej poprawiamy piersi i brzuch. Zmarszczki likwidujemy zastrzykami z toksyny botulinowej, czyli botoksu, i korygujemy kształt nosa. Trzy lata temu około 80 tysięcy Polek poddało się operacjom poprawiającym urodę. Ocenia się, że od tamtej pory liczba takich zabiegów wzrosła co najmniej dwukrotnie. Zwłaszcza że są one coraz bardziej społecznie akceptowane. Dziś mało kogo dziwi widok gwiazd po liftingu czy powiększeniu ust. Agnieszka Szulim opowiedziała, że zoperowała biust, Kayah - nos, a Maja Sablewska przyznaje, że stosuje botoks. Przykład znanych kobiet ośmiela Polki. Jednak o wiele łatwiej - i taniej - jest poprawić wygląd metodami mniej inwazyjnymi. Tu z odsieczą przychodzi kosmetologia. Coraz popularniejsze są lipoliza, mezoterapia igłowa czy modelowanie twarzy kwasem hialuronowym. Szacuje się, że korzystają z nich setki tysięcy pacjentek. Ceny w Polsce są wciąż o połowę niższe niż w Wielkiej Brytanii i o jedną trzecią niższe niż w Niemczech. Dlatego przyjeżdża do nas coraz więcej kobiet z zagranicy, zachęconych też profesjonalizmem lekarzy. Według danych Izby Gospodarczej Turystyki Medycznej, mamy takich gości aż 200 tysięcy rocznie. Bo wartość rynku medycyny estetycznej w Polsce wycenia się dziś na kilka miliardów złotych, a samych operacji plastycznych - prawie na 250 milionów złotych.

Chcę się pozbyć każdej zmarszczki z mojej twarzy

Olga, 50 lat, ginekolog

I za martwi się o swoją starszą siostrę. Próbowała namówić Olgę do poważnej rozmowy, ale usłyszała tylko: "Nie wiem, o co ci chodzi. To moja sprawa, co robię ze swoim wyglądem i pieniędzmi. Po prostu o siebie dbam. Czy to przestępstwo?". Olga (to nie jest jej prawdziwe imię) ma 50 lat, jest ginekologiem w jednej z poznańskich klinik, prowadzi też własny gabinet. Cztery lata temu rozwiodła się z mężem, który wdał się w romans z dziewczyną młodszą o ponad 20 lat. Jej syn jest już dorosły, mieszka i studiuje poza domem. - Olga była załamana, że jej małżeństwo legło w gruzach. Najpierw miała nadzieję, że to tylko chwilowy skok w bok. Była gotowa wybaczyć mężowi. Wtedy po raz pierwszy zdecydowała się poprawić sobie urodę. Pojechała do kliniki w Gdańsku, rzekomo na urlop do spa, a tak naprawdę po to, żeby wypełnić zmarszczki botoksem. Powiększyła też troszkę usta - opowiada Iza. Przyznaje, że efekty pierwszych zabiegów były fantastyczne, bo siostra wyglądała o dobre kilka lat młodziej. Wprawdzie wydała na to sporą sumę, ale twierdziła, że inwestycja w wygląd zawsze się opłaca. Jej metamorfoza nie zmieniła niestety uczuć męża. - Chyba w ogóle niczego nie zauważył - komentuje ze smutkiem Iza. - W półtora miesiąca później wyprowadził się z domu, a po kilku tygodniach listonosz przyniósł jej poleconym pozew rozwodowy do podpisania.

Woskowa lalka

Po odejściu męża Olga czuła się nie tylko niepotrzebna, ale przede wszystkim nieatrakcyjna. Miała też objawy depresji. Iza dzwoniła do niej codziennie, żeby podnieść ją na duchu. - Mówiłam, że wszystko przed nią, że jest świetną babką i superlekarzem, że pacjentki ją uwielbiają. Po kilku miesiącach wydawało mi się, że otrząsnęła się z szoku. Po sformalizowaniu rozwodu wyjechałyśmy znowu do spa, połączonego z kliniką medycyny estetycznej. Ja chodziłam na masaże, a Olga zafundowała sobie fotoodmładzanie, laserowe zamykanie naczynek na twarzy i kolejną redukcję zmarszczek wokół ust. Z tym ostatnim przesadziła - jeszcze pół roku później wyglądała tak, jakby użądliła ją pszczoła. Nie komentowałam tego, bo widziałam, że zabiegi miały dobry wpływ na jej samopoczucie. Zaczęła żartować, była zrelaksowana. Od tamtej pory minęły dwa lata.

Olga chodzi na zastrzyki z botoksu, podniosła opadające powieki, wymodelowała sobie kości policzkowe za pomocą kwasu hialuronowego. Teraz odkłada na chirurgiczny lifting twarzy, bo laserowe zabiegi ją rozczarowały brakiem spektakularnych efektów. Trzy razy zmieniała już lekarzy kosmetologów, bo dwóch poprzednich odmówiło kolejnych ingerencji. Radzili, żeby trochę odczekała, przestrzegali przed zbyt radykalnymi zmianami. Poszła więc gdzie indziej. Iza pokazuje mi dwa zdjęcia siostry: jedno sprzed rozwodu, drugie sprzed dwóch tygodni. Na pierwszym widzę atrakcyjną, roześmianą kobietę, z uroczymi kurzymi łapkami wokół wielkich oczu. Miała wtedy 47 lat, ale wiele trzydziestokilkulatek chciałoby mieć taką cerę. Patrząc na aktualne zdjęcie, nie umiem powiedzieć, ile Olga ma lat. Nienaturalnie napięta skóra. Czoło gładkie jak stół, usta wydęte w podpuchnięty dzióbek.

Ani śladu kurzych łapek, zmarszczek mimicznych, bruzd łzowych. Woskowa lalka. Iza mówi, że na ulicy Olga przyciąga spojrzenia. - Cieszy ją to, jakby nie dostrzegała, że ludzie patrzą na nią ze zdziwieniem, nie z zachwytem. Śmieją się za jej plecami, bo wygląda kuriozalnie: nie potrafi się już normalnie uśmiechać, wychodzi z tego dziwny grymas. Tłumaczyłam jej, że co innego usunąć postarzającą bruzdę na twarzy, a co innego wyglądać jak Joker! Obraziła się. Czuję się bezsilna, patrząc, jak robi z siebie potwora. Ale tylko ona może powiedzieć "stop" temu szaleństwu.

Na kłopoty większy biust

Polskie badania wykazały, że decyzja o poprawieniu piersi jest jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu Polek. Plasuje się tuż za takim momentem jak urodzenie dziecka, a przed zamążpójściem lub śmiercią kogoś bliskiego. U jej podłoża leżą głównie kompleksy i niezadowolenie z własnego wyglądu (72 proc.), w mniejszym stopniu odczuwany wstyd lub presja ze strony partnera (28 proc.). Panowie mają do takich ingerencji całkiem pozytywny stosunek. Prawie co czwarty Polak życzyłby sobie, by jego partnerka poddała się korekcie. Tylko 19 proc. jest im absolutnie przeciwnych, z drugiej strony tylu samo mężczyzn nie jest do tego przekonanych.

Kobiety nie ukrywają, że poprawiają urodę właśnie dla nich. 8,4 proc. oświadczyło to wprost, 13 proc. ma nadzieję, że dzięki temu łatwiej znajdzie partnera. W ocenie pań powiększenie biustu rozwiąże ich kłopoty z płcią przeciwną. - Wygląd jest ważny, ale nie może być fundamentem poczucia własnej wartości - mówi psycholog Agnieszka Siedler na portalu Medme.pl. - Często praca nad akceptacją samej siebie lub rozwiązaniem problemów z partnerem, któremu chcemy się podobać, sprawiają, że operacja staje się niepotrzebna.

Duży nos był moim kompleksem od dziecka

Agnieszka, 29 lat, nauczycielka muzyki

Krogulec, czarownica!", "Masz nochal jak dźwig" - wołały za Agnieszką dzieciaki na podwórku. Mama próbowała ją pocieszać, mówiąc, że dzieci są złośliwe, bo zazdroszczą jej, że gra na skrzypcach jak anioł. - A ja zapamiętałam słowa babci: "Nie martw się, kiedyś zoperujesz sobie ten nos". Miałam 10 lat, gdy postanowiłam, że to zrobię, choćby nie wiem co. - Ułożyła wtedy plan: pojechać na studia do Gdańska, znaleźć pracę i odkładać pieniądze. Ostatni punkt: operacja nosa. Odhaczyła go pół roku temu.

Oszczędzałam cztery lata

- Oczywiście, wiem, że to mama miała rację. Że w życiu nie liczy się tylko wygląd, ale to, jakimi jesteśmy ludźmi. Co nie zmienia faktu, że przy pierwszym spotkaniu oceniamy innych po wyglądzie. Mój nos: długi, krzywy i na dodatek garbaty, zdecydowanie mnie oszpecał. Miałam kompleksy, uważałam, że nikt się mną nie zainteresuje. W rezultacie zgadzałam się na awanse każdego, kto zwrócił na mnie uwagę. Mam za sobą dwa związki z facetami, z którymi nie powinnam nawet umawiać się na kawę, a co dopiero z nimi być! Na studiach w Akademii Muzycznej łapała każdą fuchę: grała w supermarketach i na ślubach, w hotelach i na przyjęciach. Ale oszczędności rosły powoli. Dopiero etat w szkole muzycznej przyniósł jej stały dochód. - Suma siedmiu tysięcy złotych w renomowanej klinice nareszcie zaczęła być osiągalna. Założyłam specjalne konto, na którym odkładałam wyłącznie na ten cel. Zajęło mi to, osobie bez dzieci i bez kredytu, całe cztery lata. Ale kiedy zgromadziłam tę kwotę, miałam wrażenie, że otwierają się przede mną bramy raju!

Moja piękna córeczka!

Lekarz na pierwszym spotkaniu powiedział do niej dowcipnie: "Jestem czarodziejem, wiem, z czym pani przychodzi". Na szczęście okazał się też świetnym fachowcem. Odpowiedział na każde pytanie, polecił literaturę medyczną. Opisał dokładnie przebieg operacji, uprzedził o możliwych komplikacjach. - Zaufałam mu, a to najważniejsze. Przecież oddawałam w jego ręce największy problem mojego życia! Nos został skrócony, wyprostowany i zwężony u nasady. Ból się nie liczył, Agnieszce po wybudzeniu z narkozy i tak chciało się krzyczeć ze szczęścia. Po czterech tygodniach siedzenia w domu, kiedy zeszła już opuchlizna i sińce, pojechała do rodziców.

"Moja piękna córeczka!" - przywitała ją mama. - Ale dla niej zawsze byłam najpiękniejsza. Pierwszym testem była wizyta sąsiadki, którą znam od dziecka. Gdy tylko mnie zobaczyła, zawołała: "Aguś, jak ty cudnie wyglądasz. Chyba coś zmieniłaś, ale nie wiem co?". Wszyscy znajomi reagowali entuzjastycznie. "Ej, dziewczyno, jaka laska z ciebie!" - usłyszała od zachwyconych kolegów. Ona sama wreszcie widzi w lustrze tę Agnieszkę, która zawsze powinna tam być. Żałuje, że nie zrobiła tego wcześniej. - Teraz naprawdę lubię siebie. I niczego więcej nie zamierzam poprawiać.

Lekarz nie jest cudotwórcą

Prawie 90 proc. kobiet twierdzi, że zabieg poprawiający urodę zmienił ich wyobrażenie o sobie na pozytywne. Nawet jeżeli nie spowodował w ich życiu rewolucyjnych zmian, czują się po nim znacznie lepiej. Pomaga też fakt, że tego typu zabiegi przestały być tabu, choć w dalszym ciągu niezbyt chętnie się do nich przyznajemy. Przybywa też mało inwazyjnych zabiegów, które wypełniają lukę między ofertą chirurgów a kosmetyczek. Zdarza się jednak, że lekarze odmawiają operacji. Na przykład wtedy, gdy pacjentki mają nierealistyczne wymagania. I od wyników operacji uzależniają swoje samopoczucie, a nawet sens życia. Bo przecież najlepszy specjalista nie jest cudotwórcą. Badania w USA pokazały, że chociaż pacjentki po dwóch latach wciąż były zadowolone z wyników operacji i nie żałowały, że się jej poddały, to jednocześnie przyznawały, że zmiana wyglądu nie wpłynęła na poprawę ich niskiej samooceny ani nie wyleczyła depresji. Chirurgia plastyczna spełnia swoje zadanie, gdy ma za cel poprawić błędy natury. Ale zawodzi, gdy staje się namiastką psychoterapii.

Zuzanna O’Brien

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas