Poprosiła fryzjerkę o modną grzywkę. Coś nie wyszło

Laura Clarke pokazała w sieci nową fryzurę i trafiła na czołówki mediów z całego świata. Niezadowolona klientka twierdzi, że została oszpecona, a komentatorzy przyznają jej rację. Finalny efekt znacznie różni się od inspiracji.

Nie trzeba być ekspertem, aby dostrzec różnicę
Nie trzeba być ekspertem, aby dostrzec różnicętiktok.com/@thelauraclarkearchiwum prywatne

Czasami mamy konkretne oczekiwania, ale nie potrafimy ich wyrazić słowami. Próbujemy, jednak druga strona może wyobrazić to sobie zupełnie inaczej. Aby uniknąć nieporozumień, coraz częściej sięgamy po fotograficzne inspiracje. Choćby w czasie wizyty u fryzjera.

Pokazujemy zdjęcie wymarzonej fryzury, a profesjonalista powinien z łatwością ją odtworzyć. Przynajmniej w teorii, bo historia tej dziewczyny udowadnia, że z "ekspertami" różnie bywa. Tym razem ewidentnie coś nie wyszło.

Finalny efekt niewiele ma wspólnego z tym, po co przyszła do salonu.

Laura Clarke nie należała do najpopularniejszych użytkowniczek TikToka, ale tym nagraniem trafiła do pierwszej ligi. Publikacja szybko rozprzestrzeniła się po całym internecie, a licznik wyświetleń cały czas rośnie. Na ten moment to prawie 4 miliony wyświetleń.

Na czym polega fenomen tego krótkiego filmiku? Wielu komentatorów przeżyło to na własnej skórze. Młoda kobieta poprosiła mistrzynię nożyczek o modną, długą grzywkę, która znana jest pod nazwą "curtain bangs". Dzieło jednak nie spełniło jej oczekiwań.

Z lekkiej, naturalnej i twarzowej fryzury niewiele pozostało. Zobacz nagranie:

Klientka mówi wręcz o "tragedii". Zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę usługi, bo fryzjerka zainkasowała równowartość 350 złotych. Według internautów za coś takiego nie powinna dostać ani grosza.

Czy jest aż tak źle?

***
Zobacz także:

Domowa odżywka, która ratuje zniszczone włosy!Interia DIY
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas