Reklama

Brama do innego świata

Waldek chciał pokazać mi niesamowite miejsce, gdzie przeszłość łączy się z teraźniejszością...

Ta historia miała miejsce osiem lat temu. Akurat ślęczałam nad rozliczeniem faktur, kiedy odezwał się telefon. Dzwonił Waldek, mój najlepszy przyjaciel.

- Cześć, pracoholiczko - powitał mnie radośnie, a chwilę później oznajmił, że przygotował dla mnie weekendową propozycję. - Chyba że masz już inne plany?

- W zasadzie nie - rzuciłam.

- Czyli jesteś zdana na mój pomysł! - ucieszył się Waldek.

Chciałam zapytać, dokąd jedziemy, kiedy kątem oka, przez oszkloną ścianę mojego firmowego boksu, zauważyłam zbliżającą się szefową.

Reklama

- Muszę kończyć - szepnęłam. - Szczegóły ustalimy potem - dodałam.

SMS od Waldiego przyszedł wieczorem. Zabierz śpiwór i grubą bluzę. Podjadę po Ciebie w sobotę o ósmej rano. Pozdrawiam! "Więc zanosi się na przygodę w nieznanym terenie", uśmiechnęłam się pod nosem. Znałam Waldka i wiedziałam, że pewnie będę musiała przedzierać się przez jakieś pokrzywy, pajęczyny i krzaki w poszukiwaniu kolejnej ponurej tajemnicy. Mojego przyjaciela fascynowały wszelkie niezwykłości. Czasem odgrażałam się, że więcej z nim nie pojadę, ale z drugiej strony... Zawsze świetnie się razem bawiliśmy.

W sobotę rano było zimno, ale słonecznie. Obudziłam się przed siódmą i zaparzyłam kawę. Jedząc śniadanie, zastanawiałam się, dokąd tym razem zabierze mnie mój przyjaciel. Ostatnio zwiedzaliśmy dworek, w którym osiemdziesiąt lat wcześniej właściciel popełnił krwawe morderstwo, a potem zabił siebie i dwa myśliwskie psy. Miałam nadzieję, że tym razem po prostu będziemy spacerować po lesie i podziwiać piękno jesiennych pejzaży.

Waldek lekko się spóźnił, za to był w świetnym nastroju.

- Zabieram cię dzisiaj w absolutnie fantastyczne miejsce! - powiedział, kiedy wsiadłam do samochodu. - Aż dziw bierze, że wcześniej o nim nie słyszałem!

- Uchylisz rąbka tajemnicy? - zapytałam.

- Słyszałaś o miejscach, które są bramami do innych wymiarów? - zapytał śmiertelnie poważnym tonem.

Parsknęłam śmiechem.

- Ty tak serio? Bo nawiedzone domy jeszcze jakoś znoszę, ale coś takiego?

- Baśka, mówię poważnie. W Świętokrzyskiem jest ponoć polana, na której dzieją się dziwne rzeczy. Ludzie znikają, inni się pojawiają... Rozmawiałem w sieci z gościem, który od lat mieszka w tamtej okolicy. Podobno jego dziadek spotkał kiedyś ubranego w jakieś łachy młodego chłopaka, który przeniósł się w czasie wprost z zawieruchy pierwszej wojny światowej. Inny przybysz opowiadał o powstaniu styczniowym, w którym brał udział, a jeszcze jeden...

- Tłukł pod Cedynią margrabiego Hodona - zakpiłam, wchodząc przyjacielowi w słowo. - Pięknie - westchnęłam.

- Zarezerwowałem nam nocleg w niewielkim, starym domku. Nie ma zbyt wielu wygód, ale przecież i tak spędzimy tam tylko jedną noc.

- Dla mnie to nie problem - rzuciłam. - Nocowałam już z tobą nawet pod gołym niebem - uśmiechnęłam się, przypominając sobie plażę w okolicach Darłówka i ufnie czekającego na pojawienie się UFO Waldiego. Obcy, co prawda, nie przylecieli, za to ja nabawiłam się kataru.

Na miejsce dotarliśmy koło południa. Wynajęty przez mojego przyjaciela domek nie wyglądał zachęcająco - zaniedbany ganek, pełen chwastów ogródek.

- Właścicielem jest starszy mężczyzna, który chyba już sobie z tym wszystkim nie radzi - powiedział Waldek.

Zostawiliśmy samochód przed domem i ruszyliśmy stromą ścieżką w stronę lasu. Gdy znaleźliśmy się w cieniu drzew, poczułam świeży zapach świerków. Las stawał się bardziej gęsty i ciemny.

- Skąd wiesz, że idziemy w dobrym kierunku? - zapytałam, kiedy na chwilę przystanęliśmy.

- Właściciel dokładnie mi wytłumaczył, jak tam dotrzeć.

- No tak, świetny z ciebie pilot - uśmiechnęłam się. - Stań przy tamtym dużym drzewie, zrobię ci zdjęcie - dodałam i wyjęłam z plecaka aparat.

Po kwadransie, spoceni i zdyszani, doszliśmy na miejsce.

- To musi być tutaj. Staruszek wspominał, że na polanie rosną jeżyny.

- Szkoda, że już po sezonie - pogładziłam się po brzuchu. - Masz coś do jedzenia? Strasznie zgłodniałam.

- Tak - wcisnął mi w dłoń owinięty w sreberko chleb z serem i ogórkiem. - Podobno trzeba stanąć na samym środku polanki - szepnął Waldek, ale miałam to gdzieś.

- Chcesz, to idź. Ja zamierzam urządzić tu sobie prawdziwą ucztę - wzruszyłam ramionami.

- Wiesz, co mi się przypomniało? Kilka tygodni temu w pobliskiej wsi pojawiła się podobno bosa, młoda kobieta w długiej do ziemi, białej nocnej koszuli. Sprawiała wrażenie obłąkanej i na okrągło powtarzała, że zabili jej dziecko.

- I niech zgadnę - dostała się tu pewnie z zupełnie innych czasów - ironizowałam.

- Dziewczyno, tobie kompletnie brakuje fantazji. A jeśli to prawda? Nie fascynują cię takie historie? - zirytował się Waldek.

- Fascynuje mnie twoja bujna wyobraźnia - uśmiechnęłam się do niego.

Usiadłam w trawie na skraju polany i zajęłam się kanapką. Waldi mruczał coś o tym, że musi stanąć na samym środku łączki. Oddalił się. Po kilku minutach dotarło do mnie, że nigdzie go nie widzę. W pierwszej chwili pomyślałam, że udał się do lasu za potrzebą. Jednak po kwadransie, gdy wciąż nie było po nim śladu, poczułam się dziwnie.

- Waldek, to nie jest śmieszne! - krzyknęłam, rozglądając się dookoła, jednak odpowiedziała mi cisza. - Wyłaź zza tych drzew, nigdy nie lubiłam takich szczeniackich żartów! - ponagliłam go.

Cisza. Rozejrzałam się dookoła, nagle  poczułam paraliżujący strach. Kątem oka uchwyciłam jakiś ruch pomiędzy drzewami i zaczęło mi się wydawać, że dookoła polany przemykają jakieś zbłąkane istoty, zagubione w obcym, nieznanym im świecie. Spojrzałam w niebo - popołudniowe słońce oblewało ciepłem otaczające drzewa. Pomyślałam, że to niemożliwe, aby Waldkowi coś się stało. Znowu usiadłam w wysokiej trawie i oparłam się o rosnące na skraju lasu drzewo.

- Waldi stroi sobie ze mnie żarty, i tyle - powiedziałam cicho.

Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie głuchy pomruk zbliżającej się jesiennej burzy. Lazur nieba przysłoniły  ciężkie, ołowiane chmury, a konarami rosnących wkoło drzew targał porywisty wiatr.

- Waldek! - krzyknęłam, jednak odpowiedział mi tylko dźwięk kolejnego grzmotu.

Nagle zza drzew wyszła jakaś postać. Skulony, niemal garbaty mężczyzna. Nieznajomy miał siwą, sięgającą piersi brodę i jakieś łachy na grzbiecie - wyglądał jak żywcem wyjęty z innej epoki.

- Ja śnię. To tylko sen - wymamrotałam, chociaż wiedziałam, że to dzieje się naprawdę.

- On szybko nie wróci. Szukał przejścia i je znalazł. Taka była jego decyzja - powiedział starzec, kiedy do mnie podszedł.

Potem zrobił kilka kroków w stronę środka polany i zniknął mi z oczu, zupełnie jakby pochłonęła go ulewa. Krzyknęłam ze strachu i zerwałam się na równe nogi. Biegłam w strugach deszczu, ślizgając się po mokrej ziemi. Pędziłam w stronę drogi i wynajętego domku.

Z auta zadzwoniłam na policję. Krzyczałam do słuchawki, że mojemu przyjacielowi coś musiało się stać w lesie, bo przepadł i nie mogę go znaleźć. Przyjmujący zgłoszenie oficer potraktował mnie bardzo poważnie - obiecał, że wyśle w teren ludzi i zawiadomi straż.

Spędziłam w wiosce pięć dni. Mieszkańcy pomagali mi szukać Waldka. Policja też wkroczyła do akcji. Czekałam na telefon od niego, na jakikolwiek znak, ale słuch po nim zaginął...

Waldek znalazł się jesienią tego roku. Minęło osiem lat. Zarośnięty, odrapany, z przedwcześnie posiwiałymi włosami wpadł w ręce leśników, kiedy przeszukiwał śmietnik przed gospodą, jakieś piętnaście kilometrów od miejsca, w którym zaginął. Sprawiał wrażenie mocno zdezorientowanego, chociaż według lekarzy był w całkiem dobrej formie fizycznej. Odwiedziłam go w domu jego siostry, gdy wyszedł ze szpitala. Nie dowiedziałam się jednak, co go spotkało, bo z nikim nie chciał rozmawiać. Wpatrywał się w ścianę ponad moją głową i milczał, a ja... Cały czas mam wyrzuty sumienia, że spuściłam go wtedy z oka. Chyba licho nas podkusiło, żeby tam pojechać. Nie wiem też, kim był tajemniczy starzec, którego widziałam na polanie. Może rzeczywiście Waldek dostał to, czego chciał? Przecież zawsze szukał przygód i marzył, aby poznać inne, nieznane mu światy...

 

Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: para
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy