Reklama

Co Jola robi po lekcjach?

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moja córka powoli stacza się na dno…

Krystyna

Jola dostała się do dobrego liceum, bardzo się cieszyłam. "To dla niej start w lepsze życie", pomyślałam. Ciężko pracowała na dobre oceny w gimnazjum i na pozytywne rezultaty testu gimnazjalnego. Rozpierała mnie duma. Jola była bardzo podekscytowana tym, że pójdzie do nowej szkoły. Marzyła, że znajdzie tam przyjaciółki, bo, niestety, nikt z jej klasy do tego liceum się nie dostał. Jednak na początku przychodziła ze szkoły smutna. Mówiła, że tam nie pasuje.

- Zrozum, mamo, ja nie mam chłopaka czy ładnych ciuchów. I co z tego, że dostaję same piątki? To obciach! - żaliła się.

Reklama

Próbowałam jej tłumaczyć, że wcale tak nie jest, ale ona tylko trzaskała drzwiami i znikała w swoim pokoju. "Taka była miła i grzeczna", pomyślałam. "A tu proszę...". Ale może to ten bunt nastoletni przyszedł, więc dałam sobie spokój. Nie będę się przecież z nią kłócić ani też na siłę jej przekonywać. Sama musi zrozumieć, co jest najważniejsze. Zresztą ja też miałam swoje sprawy. Od rozwodu z tatą Joli minęło już ponad osiem lat. Najwyższy czas, żebym zaczęła układać sobie życie. Nawet koleżanki mnie do tego namawiały.

- Jesteś jeszcze młoda, ładna, trzeba zainwestować w siebie. Jola za trzy lata zda maturę i pojedzie na studia. A ty co zrobisz? Będziesz tak czekała na starość? Musisz zacząć wychodzić do ludzi. Młoda da sobie radę.

I wychodziłam. Jola dostała więcej obowiązków w domu i miała się uczyć.

Jola

Dla mamy to, że się dostałam do liceum, było szczytem szczęścia. Dla mnie też w zasadzie, dopóki nie zaczęłam tam chodzić. Od razu chciałam być taka jak one. Moje koleżanki z klasy. Piękne, wygadane i wyluzowane. Trzymały się razem. Szeptały po kątach o sprawach, do których my, czyli reszta gówniarzy, nie mieliśmy dostępu. Patrzyły na nas pogardliwie. Nie przejmowały się ocenami, zresztą w większości uczyły się dobrze. Aż któregoś dnia dostąpiłam tego zaszczytu i porozmawiałam z nimi. Wyszłam za boisko, żeby sobie zapalić. Starałam się wyglądać tak, jakbym cały świat miała gdzieś. I wtedy podeszła do mnie Agata. Popatrzyła spod długich, mocno wytuszowanych rzęs.

- Masz ogień? - zapytała, a ja trzęsącą się ręką podałam jej zapalniczkę.

- No co ty, odpal mi! - powiedziała. - Nie widzisz, że mam zajęte dłonie?

Papierosa trzymała w ustach, w jednej ręce torebkę, a w drugiej jakąś firmową torbę z zakupami. Podchwyciła mój pytający wzrok i pokazała mi jej zawartość. Piękne, zielone szpilki.

- Ładne, co nie? - uśmiechnęła się. - Ale do szkoły ich nosić nie będę.

- Bardzo ładne - przyznałam.

- Tobie by w nich było ładnie - odpowiedziała. - Gdyby cię trochę przebrać, to byłabyś całkiem, całkiem.

Zawstydziłam się. Pewnie w glanach i dżinsach wyglądałam jak strach na wróble.

- To na razie, mała - powiedziała Agata i poszła, a ja westchnęłam. I tak miałam megaszczęście, że się do mnie odezwała. Zastanawiałam się, czy będę mogła jej mówić "cześć" w szkole. Może uda, że mnie nie zna?

Krystyna

Jola, oprócz tej swojej opryskliwości, niewiele się zmieniła. Nadal wykonywała swoje obowiązki, nie było więc powodów do pretensji. Wychowawczyni ją chwaliła, mogłam zatem z czystym sumieniem zająć się sobą. Wreszcie, po tylu latach, znów poczułam, że jestem kobietą. Chodziłam z koleżankami potańczyć. Nie było dla mnie większej przyjemności, niż rozpalić do białości tych wszystkich facetów, którzy w klubie krążyli wokół parkietu. A jak potem taki podchodził i myślał sobie nie wiadomo co, to z satysfakcją spuszczałam go na drzewo.

- Jestem tu z koleżankami. Nie interesuje mnie towarzystwo. Nie, nie chcę, żebyś mi stawiał drinka. Chyba pomyliłeś adres - i facet ulatniał się jak kamfora. Uwielbiałam bawić się w klubach, choć czasem czułam się zażenowana obecnością młodych dziewczyn. Niektóre z nich były w wieku mojej córki, a zachowywały się niezwykle prowokacyjnie. Faceci stawiali im drinki, a one potem gdzieś z nimi wychodziły. Poczułam niesmak i obrzydzenie, gdy raz niechcący natknęłam się na taką parkę koło szatni. Ukryli się za zasłonką, ale i tak słyszałam jęki tej dziewczyny i posapywanie faceta. Ludzie przechodzili obok z głupimi uśmieszkami albo trącali się łokciami, każdy wiedział, co się tam dzieje. "Dobrze, że moja Jola taka nie jest", pomyślałam z ulgą.

Jola

Agata nie zapomniała o mnie.

- Chcesz iść ze mną na zakupy? - spytała któregoś dnia, a ja poczułam się tak, jakby mi ktoś zaproponował bilet wstępu do nieba. Poszłyśmy oczywiście do galerii handlowej. Całe popołudnie oglądałyśmy ciuchy i chichotałyśmy. Czułam się tak, jakbym znalazła najlepszą przyjaciółkę.

- O, w tym byś dobrze wyglądała - Agata pokazała jakąś markową bluzkę. Spojrzałam na cenę. Kosztowała prawie czterysta złotych.

- Ale droga! - powiedziałam, a ona wzruszyła ramionami i zrobiła z gumy do żucia balon.

- A wiesz, ile kosztowały moje buty? - spytała lekceważąco.

- Ile?

- Prawie osiemset złotych. No, ale to był rekord.

- Jaki rekord? - nie zrozumiałam.

- Kiedyś ci powiem. A teraz masz tu dwie dychy, idź do Mcdonalda, zamów coś, ja zaraz przyjdę - skinęła głową jakiemuś człowiekowi.

- No, zmykaj. Kiedy wychodziłam, ona podchodziła do tego mężczyzny. Był od nas starszy. "Pewnie jakiś znajomy", pomyślałam.

Krystyna

Ucieszyłam się z tego, że Jola wreszcie jest wesoła. Nie opowiadała za dużo, ale nawet z paru rzuconych przypadkiem zdań zrozumiałam, że wreszcie znalazła sobie dobrą przyjaciółkę.

- I co razem robicie?

- Czasem po szkole chodzimy po galerii, oglądamy ciuchy, gadamy.

- To świetnie! - powiedziałam. - Ja też tak robiłam, jak byłam w twoim wieku i miałam przyjaciółki.

- No tak. Ale wtedy nie było takich sklepów - mruknęła na to Jola.

- No, ale były inne - odpowiedziałam.

- Idę się uczyć - Jola nagle zakończyła rozmowę. "Nie szkodzi", pomyślałam. "Najważniejsze, że odnalazła się wśród rówieśniczek". Zauważyłam nawet, że zaczęła się delikatnie malować. Trochę mi podbierała kosmetyki, a mnie to śmieszyło i wzruszało zarazem. Z mojej dziewczynki zaczęła się powoli robić mała kobieta. Tylko patrzeć, jak chłopcy zaczną się za nią oglądać! Przyszła też pora na rozmowę o ważnych sprawach. Ale to nie było łatwe, bo Jolę ten temat jakoś nie interesował. "Może pomimo tego, że się zaczyna malować i stroić, jeszcze jednak nie czas?" Postanowiłam, że podsunę jej gazety z odpowiednimi artykułami. Tam wszystko jest mądrze opisane, a jak będzie chciała o coś zapytać, to przecież może się do mnie zwrócić i sama dobrze o tym wie.

Jola

Cudownie było przyjaźnić się z Agatą. Nauczyła mnie, jak się malować, pożyczała mi swoje cienie, a jak inne dziewczyny miały do nas jakieś "ale", to bez problemu sprowadzała je do parteru. Czułam się przy niej bezpiecznie. Dowiedziałam się też wielu ważnych rzeczy, o które nie mogłabym zapytać mamy. A Agata była nowoczesna i przy niej niczego nie musiałam się wstydzić.

- To jeszcze nie miałaś chłopaka? - zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów.

- No, jakoś nie... - wybąkałam.

- Taka ładna dziewczyna? - zdziwiła się.

- Znaczy, świeżynka jesteś?

- Świeżynka? - zdziwiłam się.

- Dziewica - wyjaśniła fachowo Agata. Chyba się zarumieniłam, ale ona uśmiechnęła się i uszczypnęła mnie w udo. Nie za mocno, tak raczej pieszczotliwie. Siedziałyśmy w Mcdonaldzie i jadłyśmy lody.

- Ej, mała, nie ma się czego wstydzić. Masz po prostu atut. Asa w rękawie.

- Dlaczego?

- Pamiętasz tę bluzkę, co ci się tak podobała? - zapytała.

- No pewnie, i co?

- Dziewictwo jest bez sensu - powiedziała Agata. - Chłopcy już dziś na to nie lecą. A po co oddawać je za darmo, jak możesz coś z tego mieć? Trzeba myśleć ekonomicznie i logicznie!

A potem wytłumaczyła mi co i jak. Chciałam być taka nowoczesna jak ona, a poza tym, obiecała mi, że sama mi znajdzie takiego, co będzie porządny i umie się zachować. Umówiłyśmy się na następny piątek wieczorem. Jeszcze przed wejściem Agata wyciągnęła z kieszeni małą butelkę.

- Dla ciebie kupiłam, na debiut. Pij, będzie fajnie - powiedziała i wmusiła we mnie pół flaszeczki. Zrobiło mi się gorąco i wesoło. "Będzie fajnie", pomyślałam. Ten facet był już nawet trochę siwy, ale też miły. Najpierw pokrążył z Agatą po sklepie i kupił wszystko, co ona wskazała mu palcem: bluzkę, buty, torebkę, a potem zabrał mnie do samochodu. Zrobiłam tak, jak Agata kazała. Położyłam się na plecach, rozłożyłam nogi i zamknęłam oczy. Nie było tak źle, trochę bolało, ale byłam po wódce, więc śmiać mi się bardziej chciało, bo był nieogolony i jego broda łaskotała mnie po twarzy. Potem mnie jeszcze poklepał i dał pięć dych.

- Brawo, mała - powiedziała Agata, która czekała na mnie z torbą w Mcdonaldzie. - Teraz ty masz rekord. Dziewięćset pięćdziesiat, a licząc z napiwkiem... cały tysiąc. Dziewczyny popękają z zazdrości.

Potem pojechałam do domu i poszłam spać, bo byłam zmęczona. Mama wróciła późno, więc nawet do mnie nie zajrzała.

Krystyna

To był najgorszy dzień mojego życia! Zostałam wezwana na komisariat po córkę. Dowiedziałam się, że moja córeczka zaczepiała mężczyzn w sklepach, oferując im seks w zamian za prezenty.

- Ma szczęście, że nic złego jej się nie stało - powiedziała policjantka, która zajmowała się Jolą.

- A co może być gorszego? - wyszeptałam przerażona.

- Z tego, co mówiła, raz ją gość wyrzucił z samochodu i nie kupił niczego, to ją nauczyło, żeby najpierw robić zakupy, a potem świadczyć usługi - odpowiedziała policjantka. - Ma szczęście, bo dotąd nikt jej nie pobił ani nie zgwałcił. To, co robiła, robiła z własnej woli... jeśli oczywiście uznać, że takie dziecko wie w ogóle, co robi. Proszę pani, teraz te galerianki to prawdziwa plaga! Nie wszystkie udaje nam się wyłapać, bo przecież to, że nastolatka wygląda prowokująco, nosi mini ledwo zakrywającą pupę, mocny makijaż i buty na obcasach, nie jest przestępstwem, prawda?

Jechałyśmy do domu w milczeniu. Jola skulona w kłębek na tylnym siedzeniu, nie odzywała się nawet słowem. Ja też się nie odzywałam. Co mogłabym jej powiedzieć? Że źle zrobiła? Na samą myśl o tym przechodziły mnie dreszcze.

- Kto cię do tego namówił? - spytałam, gdy już byłyśmy w domu.

- Nie mogłaś przecież wymyślić tego sama?

- Nikt - odpowiedziała na to. Była wroga. Zimna.

- Dziecko, co ty mówisz? - powiedziałam. - Czy wiesz, co się mogło stać? A ja dawałam ci te gazety, naiwna... Musisz o wszystkim powiedzieć policji!

Jola tylko odwróciła się do ściany.

- Daj mi spokój. Nic nie powiem, nie jestem donosicielem.

Dopiero wtedy zrozumiałam, że ona naprawdę jest już w zupełnie innym świecie, do którego ja nie mam dostępu.

- Mów zaraz, bo oddam cię do poprawczaka! - zagroziłam, licząc na jakąś reakcję.

- To oddaj! - warknęła Jola.

Odtąd między nami nastało milczenie, ciężkie i męczące. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam, co mam robić dalej. Zabrać ją ze szkoły i przenieść do innej? Zwyczajnie zapomnieć o tym, co się stało? Leżałam w bezsenne noce i myślałam o swoim dziecku, które tak bardzo cierpiało, a ja nie mogłam mu pomóc.

Jola

Dałam się złapać, co za pech. Ale nic im nie powiedziałam o Agacie. Myślałam, że będzie mi za to wdzięczna. Też musiałaby siedzieć w śmierdzącej komendzie i czekać na rodziców. Ale Agata nie chciała już ze mną rozmawiać.

- Nie rozumiesz, mała? - gdy spotkałyśmy się za szkołą następnego dnia, nerwowo odpaliła papierosa.

- Jesteś spalona. Ja już z tobą nie mam nic wspólnego!

- Jak to? Przecież jesteś moją przyjaciółką! - powiedziałam z oburzeniem. - Sama mówiłaś! Ty i ja zdobędziemy cały świat i wszystkich facetów, jakich tylko będziemy chciały!

- To było tylko takie gadanie. Biznes to biznes. I od dziś nie gadam z tobą. Nie wiadomo, czy psy za tobą nie łażą! - odwróciła się na pięcie.

A więc zostałam sama. Matka się do mnie nie odzywała, jakby ona była święta. A nie raz sama słyszałam, jak chichocze do telefonu, mizdrzy się i wraca po nocy. Otwierałam szafę i patrzyłam na fanty, które w niej leżały. Jakoś były mi już teraz całkiem obojętne. Nie wiedziałam, co mam z nimi zrobić. Którejś nocy przyśniło mi się, że znów mam ten pierwszy raz. Tylko że facet wcale nie był miły. Zaczął mnie wyzywać i dusić. Musiałam krzyczeć przez sen i płakać, bo obudziłam się z całkiem mokrą poduszką. Nikogo przy mnie nie było. Matka pewnie nawet nie słyszała mojego płaczu - zajęta sobą i obrażona. Czy ja zrobiłam coś złego? Nagle wydało mi się, że z każdego kąta pokoju wyglądają na mnie obce, okrutne twarze, że nadchodzi jakaś ciemność, która nie ma końca. Kiedy chciałam wstać... nogi odmówiły mi posłuszeństwa i zaraz potem uderzyłam głową w nocną szafkę. Kiedy otworzyłam oczy, pochylała się nade mną mama. Patrzyła na mnie tak, jak wtedy, gdy byłam mała i chora.

- Wszystko będzie dobrze - powiedziała.

- Czy ja pójdę do poprawczaka? - wyszeptałam przerażona.

- Jak mogłaś tak pomyśleć? - odparła mama - Nie oddam cię nigdzie. Wszystko wymyśliłam. Pójdziesz do innej szkoły. Będziemy więcej razem. Umówiłam się już z psychologiem. Wszystko będzie dobrze. Sama zobaczysz...

Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: Galerianki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama