Reklama

Mój szef, mój kochanek

Pewnego wieczoru, gdy wszyscy już poszli do domu, Jerzy stanął nagle przy moim biurku. Byłam tak zaskoczona jego pojawieniem się, że prawie podskoczyłam na krześle. - Przestraszyłem cię? - spytał z uśmiechem. - Przepraszam. - Nie miałam pojęcia, że jeszcze jesteś w pracy - odpowiedziałam. - Co powiesz na kolację po tym paskudnym dniu?

Zanim zdążyłam dobrze pomyśleć, co robię, już staliśmy na ulicy i zastanawialiśmy się nad wyborem lokalu. Od początku zdawałam sobie sprawę, że próbuje mnie poderwać. Co gorsze, ja także miałam ochotę na romans z Jerzym. Wiedziałam, że to nie jest rozsądne, ale nie zdawałam sobie sprawy, czym cała historia może się skończyć. Uwielbiałam swoją pracę, ale nie miałam nic poza nią. Niedawno zerwał ze mną chłopak, z którym chodziłam od kilku lat. Czułam się wtedy tak, jakbym do końca życia miała zostać sama.

- Chyba wszyscy interesujący faceci są już dawno żonaci - narzekałam często na babskich spotkaniach z Mają, moją przyjaciółką z pracy. - Założę się, że już żaden na mnie nie spojrzy.

Reklama

- Spojrzy, niestety, założę się o milion - odpowiadała Majka. - Jeszcze się będziesz od nich opędzać. I od kłopotów, które się z nimi wiążą.

Gdybym jej wtedy posłuchała... Na nieszczęście Jerzy bardzo mi się podobał. Był wysoki, szczupły, zawsze świetnie ubrany, energiczny i inteligentny. Od pewnego czasu, gdy przechodził koło mojego biurka, rzucał mi przelotne spojrzenia pełne aprobaty. W moim sercu budziła się wtedy nadzieja, że jego stosunek do mnie nie jest czysto zawodowy. Na przemian marzyłam o tym, żeby zrobił jakiś ruch i zarazem obawiałam się tego.

Ten wieczór, który spędziliśmy razem, był niezapomniany. We włoskiej restauracji rozmawialiśmy o pracy, nowych projektach, klientach, aż w końcu Jerzy pochylił się do mnie nad stolikiem.

- W końcu jesteśmy sami - szepnął. - Czy masz pojęcie, jak długo na to czekałem?

Odruchowo sięgnęłam po jego dłoń. Wtedy dał mi pierwszy sygnał, że nasz związek będzie musiał pozostać w ukryciu.

- Nie gniewaj się, ale musimy być rozsądni, prawda? - powiedział spokojnie i delikatnie cofnął rękę.

Po drodze do mojego mieszkania byłam już zakochana. Jego czułe pocałunki przyprawiały mnie o drżenie.

- Wiesz, jak bardzo cię pragnę - szepnął, gdy wsuwałam klucz do zamka. Zanim się opamiętałam, byliśmy już w sypialni. Mój wewnętrzny głos, który powinien mnie ostrzec, że robię głupstwo, tym razem milczał jak zaklęty.

Z rana obudziłam się szczęśliwa, a Jerzy był bardziej rozmowny niż wieczorem.

- Aż się boję, co musisz o mnie myśleć - powiedział. - Żonaty i dzieciaty facet ugania się za dziewczyną, która jest trochę starsza od jego córki.

- Nie przesadzaj! - zaśmiałam się. - Od twojej córki jestem na pewno dużo starsza - spojrzałam na niego uważnie. - Bardziej martwi mnie twoje małżeństwo.

- To akurat jest najmniej ważne. Od dawna jesteśmy mężem i żoną tylko na papierze. Jej chodzi tylko o moje pieniądze i stanowisko - westchnął. - Dzieci mają swoje problemy...

Te słowa mnie uspokoiły, ale pozostał znacznie ważniejszy problem. On był moim szefem. Wiadomo, czym taki romans może się skończyć, jeśli coś między nami się nie ułoży. Ponieważ jednak nie poruszył tego tematu, milczałam. Tymczasem wszystko układało się jak najlepiej. Czasem tylko dopadały mnie złe myśli.

"Czy już zawsze będziemy się kryć i kłamać? A jeśli jemu jest z tym wygodnie?", zastanawiałam się w duchu. Szybko się jednak uspokajałam. "Wszystko jest w porządku. To prawdziwa miłość, a nie biurowy romans. Muszę tylko dać Jerzemu trochę czasu".

W pracy wiodło mi się coraz lepiej. Jerzy był nie tylko moim kochankiem, ale też nauczycielem. Czerpałam z jego doświadczenia zawodowego, a on wydawał się być szczerze zachwycony moimi postępami. Dostałam nawet poważne, samodzielne zadanie - zaplanowanie kampanii reklamowej ważnego klienta, który chciał wprowadzić na rynek nowe serki dla dzieci. Przez cały czas byłam przekonana, że nikt w agencji nie ma pojęcia o naszym związku.

- W końcu spotkałam mężczyznę swojego życia - zwierzyłam się Majce. - Jerzy i ja jesteśmy w sobie wariacko zakochani.

Majka popatrzyła na mnie dziwnie i milczała dłuższą chwilę.

- Co jest? Nie cieszysz się? Przecież sama mi to przepowiedziałaś - zapytałam, zaskoczona jej reakcją.

- Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest - odpowiedziała moja przyjaciółka bez przekonania. - Uważaj tylko, aby ta paskudna harpia niczego nie zauważyła.

Harpia, czyli Monika, była naszą bezpośrednią przełożoną i nie przepadała za młodszymi i ładniejszymi od siebie. Byłam zbyt zaślepiona, żeby zastanawiać się nad słowami Majki. Pojawiły się już jednak inne ostrzegawcze sygnały. Nasz związek zacieśniał się coraz bardziej. Jerzy chciał ze mną spędzać jak najwięcej czasu. Kiedy nie mogliśmy się spotkać, wydzwaniał do mnie wieczorami albo wypytywał, gdzie byłam, gdy nie podniosłam słuchawki. Wkrótce zorientowałam się, że nie mam już czasu na nic, poza pracą i nim.

- Co się z tobą dzieje? - zadzwonił do mnie stary kumpel ze studiów. - Już myślałem, że wyjechałaś do innego miasta albo umarłaś.

- Strasznie jestem zapracowana, ale chętnie bym się z tobą spotkała - odpowiedziałam zadowolona, że ktoś jeszcze o mnie pamięta.

- Właśnie jest okazja - powiedział.

- Kazik się żeni. Będzie cała nasza paczka - dodał.

Gdy powiedziałam Jerzemu, że wybieram się w sobotę na imprezę, zaczął mnie zdecydowanie odwodzić od tego pomysłu. Ja się jednak zbuntowałam.

"Wcale nie muszę się spowiadać z każdej chwili mojego życia ani prosić go o pozwolenie", pomyślałam i zaczęłam się szykować do wyjścia. Wtedy usłyszałam, że ktoś przekręca klucz w drzwiach i wchodzi do mieszkania. To był Jerzy. Stanęłam jak wryta, bo sobotnie przedpołudnia zawsze spędzał z żoną i dziećmi.

- A ty dokąd się wybierasz? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.

- Na wesele znajomego, przecież wiesz - odpowiedziałam zaskoczona.

- Chyba ci wyraźnie powiedziałem, że nie życzę sobie, żebyś tam szła! - krzyknął.

Wtedy nie wytrzymałam.

- Czego ty ode mnie chcesz?! - zdenerwowałam się. - Nie jestem twoją niewolnicą. Nie chcę cały czas siedzieć w domu i czekać, aż wyrwiesz się do mnie na chwilę. Chcę odzyskać swoje życie.

- A więc wyszło szydło z worka - powiedział Jerzy zimnym, obcym głosem. - Nie chodziło ci wcale o mnie, tylko o moją pozycję. Od dawna podejrzewałem, że jestem dla ciebie tylko szczeblem na drodze do kariery.

- Co ty mówisz? - wykrztusiłam. - To wszystko nie tak...

Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham i że jest ważny w moim życiu, ale jego złość i obojętność odebrały mi głos. Szlochając, padłam na łóżko. Jerzy położył swoje klucze do mieszkania na biurku i wyszedł bez słowa. Przepłakałam całą noc, starając się zrozumieć, co się stało. Wtedy zaczęło do mnie docierać, jak straszny popełniłam błąd. Myślałam, że Jerzy mnie kocha, a on tak naprawdę potrzebował kogoś, kogo mógłby kontrolować i demonstrować swoją władzę. Wszystko było dobrze, dopóki byłam w niego wpatrzona jak w obraz. Gdy się zbuntowałam, po prostu odszedł. W poniedziałkowy ranek z trudem zwlokłam się do pracy, pełna najgorszych przeczuć. Usiadłam przy biurku, żeby przygotować się do spotkania z szefami w sprawie mojego nowego projektu.

- Oj, coś nietęgo wyglądasz - zaczepiła mnie Majka. - Paskudny weekend?

Nie wytrzymałam i wszystko jej opowiedziałam.

- Jak on mógł się tak zachować? - zapytałam bezradnie.

- A czego się, na litość boską, spodziewałaś? - powiedziała gorzko Maja. - On takie rzeczy robił już wcześniej.

- Jak to? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - spytałam zdumiona.

- Nie chciałabyś tego słuchać - wyjaśniła krótko. - Prędzej byś mnie zabiła. Pogadamy później. Trzymaj się na spotkaniu. Nie będzie łatwo.

Oczywiście miała rację. Mój były kochanek, który teraz znowu udawał surowego szefa, patrzył na mnie jak na najgorszego wroga. Gdy tylko otwierałam usta, żeby wygłosić jakąś uwagę, natychmiast złośliwie to komentował. Wyszłam na straszliwą idiotkę, a mój projekt na beznadziejne brakoróbstwo. Na dodatek szefowa wezwała mnie po południu do swojego gabinetu i zapowiedziała, że kampanią reklamową serków zajmie się "ktoś bardziej doświadczony".

- Będziesz teraz miała więcej czasu, żeby się skupić na twoich prawdziwych biurowych obowiązkach. Ostatnio mocno się opuściłaś - skomentowała złośliwie.

Wtedy zrozumiałam, jaka byłam głupia, przypuszczając, że nikt w biurze nie domyśla się, dlaczego spędzam z szefem tyle czasu. I dopiero zauważyłam, że wszyscy się ode mnie odsunęli. Tylko Majka pozostała moją przyjazną duszą. Myślałam, że już gorzej być nie może, ale znów się pomyliłam. Pewnego dnia w agencji pojawiała się nowa dziewczyna - asystentka w moim dziale. Szybko dostrzegłam, że Jerzy często ją zaczepia, rozmawia i uśmiecha się. Nie mogłam się dłużej łudzić. Mój "ukochany" okazał się zwykłym biurowym podrywaczem, a ja nie byłam pierwszą ani ostatnią, która dała się nabrać na jego wdzięki.

Atmosfera w pracy była dla mnie nie do zniesienia. Wtedy pomogła mi Majka.

- Słyszałam, że w innej agencji poszukują kogoś do produkcji reklam - powiedziała. - Pewnie będzie trudno się dostać, ale co ci szkodzi spróbować. Tu nie czeka cię już nic dobrego.

Na początku właściciel agencji nie chciał mnie przyjąć ze względu na moje niewielkie doświadczenie, ale zdesperowana poszłam na całego. Zaproponowałam mu, że pierwszy projekt zrobię za darmo i jeśli mu się spodoba, to mnie zatrudni.

Teraz, z perspektywy lat, wiem, że warto było ryzykować. Ciężką pracą udało mi się osiągnąć samodzielne stanowisko.

Robię to, co lubię. A tak mało brakowało, by kilkumiesięczny romans zmarnował mi życie.

Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: mieszkanie | romans | Majka | kochanek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy