Reklama

Piękna ona, brzydki on

Nie mogłem uwierzyć, że ta ślicznotka umawia się ze mną, bo jej się po prostu podobam! Ja - niezdarny ponurak!

Maciek

"Blondynka, długie lekko falujące włosy, czerwona kurtka, czerwone buty, reszta czarna", powtarzałem w myślach, rozglądając się przy tym po rynku. Czekałem na dziewczynę, z którą umówiła mnie koleżanka z pracy. Spóźniała się. "Obejrzała mnie sobie zza rogu i uznała, że nie warto się ze mną spotykać", pomyślałem. Przejrzałem się w szybie wystawowej, przed którą stałem. Metr siedemdziesiąt wzrostu, szczupła sylwetka, włosy myszowate, nos jak kartofel i okulary. Czy można się dziwić dziewczynie, że nie chce się ze mną spotkać?

Reklama

- Cześć! - usłyszałem w tym samym momencie. - Jesteś Maciek, prawda?

Spojrzałem na nią i... zamarłem. Dziewczyna była piękna! Może ciut wyższa ode mnie i na pewno nieco więcej ważyła, ale jakie miała piękne ciało! A oczy! Wielkie, szare, z długimi, wywiniętymi rzęsami.

- Ba... Basia? - wydukałem. - To ty?

- No ja. Alka ci mnie nie opisała? O tobie opowiedziała mi bardzo dokładnie - mówiła szybko ślicznotka. - Przepraszam, że się spóźniłam, ale musiałam dłużej zostać w pracy. A tak mi zależało, żeby być na czas! Jestem zdenerwowana, dlatego tyle paplam - roześmiała się perliście.

- Lubię rozmownych ludzi - wydusiłem zachwycony. - Są znacznie ciekawsi... niż ci, którzy nic nie mówią.

- To moja pierwsza randka w ciemno, wiesz? Na pewnie zrobię mnóstwo głupstw, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. To gdzie idziemy? - ciągnęła. Poszliśmy na kawę do małej kafejki w rogu rynku. Byłem... oczarowany i, niestety, załamany. Nie miałem u Basi żadnych szans. "Taka świetna dziewczyna na pewno nie zechce umówić się ze mną drugi raz", pomyślałem zrezygnowany. A szkoda, bo chyba byśmy do siebie pasowali. Mimo zdenerwowania świetnie się bawiłem tego wieczoru. A kiedy odprowadziłem Basię do domu, odważyłem się poprosić ją o numer telefonu.

- Ala nie dała ci mojego numeru? - zdziwiła się Basia. - Ja twój mam. Ale wiesz, z tym moim numerem to problem, bo ja go nigdy nie pamiętam. "Świetne kłamstwo", pomyślałem.

- Ale czekaj! - zawołała. - Mogę do ciebie zadzwonić, a wtedy mój numer wyświetli się na twojej komórce!

Wyjęła z kieszeni telefon i zrobiła tak, jak mówiła. "To znaczy, że mam jeszcze drugą szansę", uznałem uszczęśliwiony. Na wszelki wypadek zadzwoniłem do niej już następnego dnia. Miałem przygotowane dwa warianty spotkania - do wyboru. Długi spacer po parku albo, w razie gdyby nie chciała ze mną zbyt wiele rozmawiać, kino.

- Kino? Nie mam ochoty na siedzenie w kinie - oznajmiła Basia. - Pogoda jest taka piękna! A poza tym w kinie nie będziemy mieli szansy porozmawiać. Chodźmy na spacer. Spotkaliśmy się więc w parku i spędziliśmy tam ponad trzy godziny! Rozmawialiśmy o filmach, o książkach, które nam się podobały, o ludziach, których cenimy. Było idealnie, nawet zbyt idealnie.

- Z minuty na minutę robisz się coraz bardziej milczący - stwierdziła w pewnym momencie Basia. - Dlaczego? Uraziłam cię czymś?

- Skąd! - zaprotestowałem i chyba się zaczerwieniłem. Jak miałem jej wytłumaczyć, że coraz bardziej ją lubię? I kiedy już da mi kosza, bardzo mnie to zaboli...

- Wiesz, ja większość czasu spędzam w samotności - powiedziałem po dłuższym milczeniu. - Na ogół jestem dość smutny czy raczej poważny. I czasem, kiedy dobrze się z kimś bawię, zaraz przypominam sobie to morze czasu, kiedy byłem sam. I uświadamiam sobie, że za chwilę znów będę sam. Od razu robi mi się smutno...

Dziewczyna spojrzała na mnie przeciągle. Milczała dość długo.

- Lubię melancholików - powiedziała w końcu. - To chyba źle. Ale wiesz co? Zrobimy coś, żebyś dziś wieczorem bardzo króciutko był sam. Pójdziemy do mnie i poczęstuję cię ciastem, które upiekła moja mama. Bo ja mieszkam z mamą, mówiłam ci?

Na spotkaniu z mamą Basi, a także potem, kiedy siedzieliśmy razem w pokoju i słuchaliśmy muzyki, wyszedłem na ostatniego gbura - wciąż milczałem. Bo Basia zachowywała się tak, jakby mnie lubiła. I jakby mnie chciała zachęcić. A to przecież było niemożliwe! Każde spojrzenie na tę piękną dziewczynę uświadamiało mi, jak bardzo do niej nie pasuje taki gość jak ja. No więc dlaczego była dla mnie miła? Z litości?

- Masz ochotę jeszcze raz się ze mną spotkać, czy już cię zamęczyłam na śmierć? - zapytała, kiedy się żegnaliśmy.

- Zawsze będę miał ochotę na spotkania z tobą - odparłem.

- No to ja mam propozycję na sobotę. Mieszkasz sam, prawda?

Skinąłem głową.

- A masz w domu piekarnik? Znów potwierdziłem.

- W takim razie w sobotę wpraszam się do ciebie na kolację - oznajmiła. - Na włoską kolację. Przyrządzę dla ciebie dwie moje specjalności: cannelloni i tiramisu. Musiałbyś zadbać tylko o wino i świece. Co ty na to?

Chciało mi się śpiewać! Dotąd żadna dziewczyna nie posunęłaby się tak daleko z litości. Chociaż było to niepojęte, musiałem się jej spodobać! Piękna Basia chciała się ze mną spotkać - u mnie, na romantycznej kolacji! Moja radość trwała do następnego dnia, do rozmowy z Alą. Spotkałem ją w pokoju socjalnym, w którym cała nasza firma piła kawę.

- No, no, no - powiedziała Alicja i mrugnęła do mnie znacząco. - Kochany nie wiedziałam, że z ciebie taka cicha woda!

- A co się stało? - zainteresował się nasz wspólny kolega, Piotrek.

- Moja znajoma spotyka się z Maćkiem i po prostu pieje nad nim z zachwytu - zrelacjonowała Alka. - Wyobraź sobie, że umówili się na romantyczną kolację w sobotę... - uśmiechnęła się znacząco. - I coś mi mówi, że ten wieczór nie skończy się tylko na kolacji. A to dopiero trzecia randka! - zaznaczyła.

- Stary, zdradź mi swoją tajemnicę! - zawołał Piotrek, a ja wzruszyłem tylko ramionami i uciekłem do biura. Śmiali się ze mnie! Bo to było śmieszne. Ja i piękna dziewczyna. Ja i romantyczna randka! To po prostu nie szło ze sobą w parze. Być może Basia, spotykając się ze mną, chciała zrobić komuś na złość albo zapomnieć o kimś. Po prostu potrzebowała mężczyzny. Nie mnie. Ja tylko byłem pod ręką. Starałem się nie myśleć o tym, tylko nadal cieszyć się z sobotniego spotkania. Spanikowałem dopiero, kiedy Basia stanęła w progu mojego mieszkania. Miała na sobie śliczną sukienkę w kropki i szpilki! Nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie ubrała się tak specjalnie dla mnie! "Nawet jeżeli mam być dla niej tylko chłopakiem na otarcie łez, wchodzę w to", postanowiłem w duchu.

Basia

- No, nie wiem, czy się nie będziesz nudziła - powiedziała Alka. - On jest trochę ciapowaty i niezbyt przystojny. To fajny chłopak, ale trzeba go bliżej poznać, żeby się o tym przekonać.

Nie spodziewałam się zatem zbyt wiele po tej randce w ciemno. Ale już tak dawno z nikim się nie spotykałam... Na rynek oczywiście dotarłam spóźniona. Obawiałam się, że Maćka może już nie być. Ale stał. Z daleka widziałam niewysokiego chłopaka w zbyt obszernym garniturze. Kiedy do niego podeszłam i zasypałam go lawiną słów, zobaczyłam jego oczy. Łagodne, niebieskie i jakieś takie... dobre. A potem  Maciek uśmiechnął się i pojęłam, że musiałby zrobić coś bardzo głupiego, żeby ta randka była nieudana. Ale minuty mijały i było... coraz lepiej. Maciek okazał się interesującym rozmówcą i wiele razy mnie rozbawił.

- Chciałbym kupić mamie dobry krem na urodziny, ale ekspedientki zadają mi tyle niezrozumiałych pytań, że wpadam w panikę i uciekam - wyznał.

- Tak samo jest z prezentami dla taty. Ja mam dwie lewe ręce, a on jest majsterkowiczem. Ostatnio kupowałem mu zestaw jakichś tam świetnych śrubokrętów i facet w sklepie potraktował mnie jak... chyba jak kobietę...

Po tym wyznaniu pękałam ze śmiechu. Zatem było świetnie, ale...

- Nie powiedział ci, że cudownie wyglądasz ani że masz piękne na przykład oczy? - nie mogła uwierzyć Alka.

- No nie - westchnęłam.

- Ale mówiłaś, że jest nieśmiały, więc się nie przejmuję za bardzo. Patrzył na mnie tak, jakbym mu się podobała.

- Powinien dziękować Bogu, że taka dziewczyna na niego spojrzała - rzuciła Ala. - Powiem mu, co o tym myślę!

- Nic mu nie mów! - poprosiłam. - Tylko go speszysz.

- No, a on? Podoba ci się?

- Bardzo - wyznałam. - Na początku faktycznie trochę był małomówny, ale potem się rozgadał. Jest zabawny i niezwyczajny. Ma dystans do siebie. No i... moim zdaniem jest przystojny - przyznałam się. - Ma piękne oczy oraz bardzo ładne dłonie.

Postanowiłam, że na następnej randce, na którą Maciek zaprosił mnie do parku, będę trochę bardziej "przystępna", żeby go ośmielić. Ale mój plan nie do końca zadziałał. Byłam przystępna, nawet bardzo. Chwytałam go za rękę, niby spontanicznie. Miałam sweter rozpięty tak, żeby było widać dekolt. Nawet zaciągnęłam go do domu. A on robił się coraz bardziej melancholijny. Zaczęłam się zastanawiać, czy on na przykład nie jest zakochany w kimś innym, a ze mną spotyka się tylko po to, żeby... Żeby się rozerwać albo komuś zrobić na złość. "A może nie podobam mu się jako kobieta?", martwiłam się.

- Znów nic ci nie powiedział? - nie mogła uwierzyć Ala.

- Że lubi się ze mną spotykać. Może jestem dla niego za gruba? - jęknęłam.

- Za głupia chyba - odparła kpiąco. - Kiedyś powiedział, że woli, jak kobieta ma trochę ciała - dorzuciła serio.

- Mówiłaś, że przeżył zawód miłosny. Wiesz coś więcej?

- Nie, on nie mówi o tym wprost... Był chyba bardzo zakochany, a dziewczyna potraktowała go jakoś nieuczciwie - przypominała sobie Ala.

- Ale nie znam szczegółów.

- Może jej jeszcze nie przebolał? - zastanawiałam się.

- No, ale przecież umówiliście się na następny raz? - upewniała się Alicja.

- Tak - zawahałam się. - Ja się chyba wprosiłam na kolację u niego. Martwię się, że może nie miał ochoty, tylko niezręcznie mu było odmówić.

- Postaram się go wybadać - obiecała. Ale Maciek nie chciał z nią o tym gadać. Podobno się naburmuszył. "Ten sobotni wieczór wszystko rozstrzygnie", pomyślałam przestraszona. Było mi głupio. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji... Nie do końca wiedziałam, jak się zachować. Iść do niego w dżinsach i udawać kumpelę? Czy może lepiej odstawić się i dać mu do zrozumienia, że chętnie bym została również na śniadanie? To drugie rozwiązanie było ryzykowne: jeśli Maciek nie był mną zainteresowany, wyszłabym na idiotkę. Poprosiłam o radę Alę, jako tą, która najlepiej zna Maćka.

- Odstaw się jak seksbomba i idź na całość - powiedziała. - Jak się przestraszy, to znaczy, że jest idiotą i nie ma czego żałować. Takie sprawy najlepiej załatwiać szybko.

No więc się odstawiłam. Moja najlepsza sukienka była trochę przyciasna, ale uznałam, że ujdzie w tłumie. Założyłam szpilki i nakręciłam włosy. Wyglądałam... naprawdę nieźle. Ruszyłam do Maćka w bojowym nastroju. Dopiero gdy nacisnęłam dzwonek i czekałam, aż Maciek mi otworzy, poczułam, jak drżą mi nogi. Miałam ochotę uciec. Na szczęście nie zdążyłam. Chłopak otworzył drzwi.

- Cześć, Ba... - i urwał. W jego oczach odmalował się czysty i niczym niezmącony zachwyt. "A jednak mu się podobałam!", odetchnęłam z ulgą i radością.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Najpiękniejsze romanse
Dowiedz się więcej na temat: romans | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy