Reklama

Po co komplikować sobie życie?

Nie układało mi się z Konradem. Chciałam dziecka, a on ciągle unikał tematu. W końcu nie wytrzymałam...

Ostatnio między mną a Konradem nie układało się najlepiej. Niby wszystko szło normalnie, ale czuć było ciężką atmosferę, która wisiała w powietrzu niczym gradowa chmura. Nasz związek trwał już kilka lat. Wcześniej wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie stworzeni, jednak z czasem musiałam zweryfikować mój pogląd...

Dobiegałam trzydziestki, kiedy zapragnęłam dziecka. Czułam, że nadszedł wreszcie ten właściwy moment. Sytuację mieszkaniową i finansową mieliśmy w miarę stabilną, więc uznałam, że nie ma na co czekać. Niestety, od początku napotkałam opór ze strony Konrada, wręcz wściekłość.

Reklama

- To nie jest dobry pomysł! - skwitował któregoś wieczoru, kiedy po raz kolejny podjęłam temat. - Nie jestem jeszcze gotowy na posiadanie potomka - dodał tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Ale dlaczego? - zapytałam gorzko. - Wydaje mi się, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nasz dzidziuś przyszedł na świat. Mylę się?

Konrad machnął tylko ręką w odpowiedzi, jakby chciał odpędzić natrętną muchę i wyszedł z pokoju. Zawsze tak kończyła się nasza rozmowa o ewentualnym potomstwie...

Byłam coraz bardziej zdenerwowana i nie potrafiłam zrozumieć, skąd u niego tyle niechęci. Od jakiegoś czasu nie brałam już tabletek antykoncepcyjnych, miałam nadzieję na to, że pewnego dnia Konrad zdobędzie się na odrobinę spontaniczności... Liczyłam na szczęśliwy los. Skoro mój facet nie życzył sobie dziecka, postanowiłam, że postawię go przed faktem dokonanym. Niestety, jakoś nie mogłam zajść w ciążę, a tak bardzo pragnęłam zostać mamą. Niepowodzenie sprawiło, że stałam się sfrustrowana i nerwowa i coraz rzadziej miałam ochotę na uwodzenie mojego mężczyzny.

Zastanawiałam się często, dlaczego tak się dzieje i doszłam do wniosku, że bywa tak, kiedy nam zbytnio na czymś zależy. Ale ja nie potrafiłam zrezygnować ze swoich marzeń i pragnień...

Któregoś dnia znajomi zaprosili nas do swojego domku w górach. Wprawdzie zima dawno się skończyła, więc nie było mowy o jeździe na nartach, ale wiosenna pogoda zachęcała do długich spacerów.

- Cieszę się bardzo, Aniu, że o nas pamiętałaś - dziękowałam koleżance, gdy zadzwoniła do nas z zaproszeniem. - Ostatnio mam ciężki okres i chwila relaksu bardzo mi się przyda.

- Zobaczysz, Magda, tutaj odpoczniesz, pochodzisz z Konradem po górach i od razu poprawią wam się humory. Wieczorem poinformowałam narzeczonego o wyjeździe, ale on oczywiście znalazł tysiąc powodów, aby nie jechać.

- Nie teraz, Magda - skrzywił się. - Mam nawał roboty w firmie. Co ty znowu wymyśliłaś? - zapytał ze złością.

- Jak zwykle! - stwierdziłam z goryczą. - Nigdy nic ci się nie podoba! Musiałbyś wziąć urlop na piątek i na poniedziałek.

- Zrozum, kobieto, nie dam rady w tym tygodniu!

- W takim razie pojadę sama!

- Rób jak chcesz - Konrad wzruszył ramionami.

Byłam na niego wściekła, I tym bardziej nie miałam zamiaru rezygnować z wyjazdu. Mój zaległy urlop aż się prosił, żeby go wykorzystać, no i chciałam odpocząć od wszystkiego...

Kilka dni później wdychałam już świeże, górskie powietrze i podziwiałam cudowne widoki. Tak się cieszyłam, że się tam znalazłam. "Tego było mi trzeba!", pomyślałam. A w najbliższą niedzielę wybraliśmy się z Anną i jej mężem Romkiem do nocnego klubu. Dyskretna muzyka i przyjemny nastrój sprawiły, że poczułam się wspaniale. Nagle ze zdumieniem spostrzegłam Marka, dawnego kolegę ze studiów.

- Magda! - zawołał uradowany. - To naprawdę ty? Jaki ten świat jest mały!

- Co za spotkanie! - ucieszyłam się. - Miło cię widzieć.

Spędziłam uroczy wieczór. Po powrocie do domku kładłam się spać w doskonałym nastroju. A jednak, mimo że było grubo po północy, nie mogłam zasnąć. Wspominałam dawne czasy. Z Markiem łączyła mnie przyjaźń i może nawet zostalibyśmy parą, gdybym nie poznała Konrada. Potem nasze drogi się rozeszły i nie widziałam go, aż do tego wieczoru. Przyznam, że dawny kolega niezwykle mnie oczarował. Był miły i uprzejmy, nie mogliśmy przestać ze sobą rozmawiać. Przy nim czułam się młoda i atrakcyjna. Ostatniego dnia pobytu w górach Marek zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji.

Byłam dziwnie podekscytowana... Górskie powietrze, przystojny facet u boku i odrobina alkoholu sprawiły, że nie protestowałam, kiedy przyjaciel zaprosił mnie do swojego pokoju hotelowego. Spędziliśmy razem noc. Przypomniał mi, ile przyjemności może dać udany seks. Niestety, rankiem ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Nigdy wcześniej nie zdradziłam Konrada...

- To był pierwszy i ostatni raz, Marek - stwierdziłam zupełnie szczerze, z wypiekami na policzkach. - Wiesz przecież, że od lat jestem związana z Konradem...

- A jesteś z nim szczęśliwa? - zapytał, patrząc mi w oczy. Nie odpowiedziałam i odwróciłam twarz, żeby nie wyczytał z niej zbyt wiele...

- Rozumiem - Marek pokiwał głową.

Po chwili, kiedy zbierałam się do wyjścia, wręczył mi wizytówkę.

- Jeśli będziesz chciała się jeszcze kiedyś ze mną spotkać, zadzwoń.

Pomyślałam, że na pewno nie zadzwonię. Po co miałabym komplikować sobie życie? Liczyłam na to, że w końcu dogadam się z narzeczonym... Po powrocie do domu Konrad powitał mnie chłodno i nawet nie zapytał, jak spędziłam czas. Ale w tym przypadku nawet dobrze się złożyło, bo nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy... Miesiąc później okazało się, że jestem w ciąży. Zrobiłam kilka testów i każdy wyszedł pozytywnie. Niezwłocznie udałam się do lekarza, który potwierdził moje podejrzenia. Byłam naprawdę szczęśliwa. Jak na skrzydłach pobiegłam do domu, aby podzielić się tą wiadomością ze sprawcą mojej radości. Jednak Konrad spoglądał na mnie przerażony.

- To nie moje dziecko... - wydusił z niechęcią. - Zdradziłaś mnie!...

Zrobiło mi się gorąco, a serce mało nie wyskoczyło mi z piersi.

- Jak to nie twoje?...

Konrad maszerował nerwowo po pokoju.

- Ja nie mogę mieć dzieci - oznajmił.

- Słucham, co ty wygadujesz?!

- Robiłem niedawno badania - tłumaczył łamiącym się głosem. - Ciągle mówiłaś o dziecku! Chorowałem poważnie w dzieciństwie i przypuszczałem, że to przyczyna... Lekarz potwierdził moje obawy...

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - krzyknęłam z irytacją. - Jak mogłeś mnie oszukiwać? - spytałam, płacząc.

- Ty mnie też oszukałaś i zdradziłaś... To już koniec, Magda!

Chwycił w pośpiechu kurtkę i nie oglądając się za siebie, wybiegł z mieszkania. Usiadłam na kanapie. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Miałam mętlik w głowie. Z tego wszystkiego dostałam mdłości. Musiałam się natychmiast położyć. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero nad ranem. Dziwne, ale poczułam wielką ulgę. "Najważniejsze, że będę miała dziecko", pomyślałam. "Los w jakiś sposób zadecydował za mnie, widocznie tak miało być", analizowałam, uśmiechając się do siebie. Wyciągnęłam z torebki wizytówkę Marka. Zastanawiałam się przez chwilę, aż w końcu wzięłam do ręki słuchawkę.

Już wiedziałam, co robić.

Z życia wzięte
Dowiedz się więcej na temat: ciąża
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy