Reklama

Dieta na dobry nastrój. Karolina i Maciej Szaciłło o książce "Depresja. Jedzenie, które leczy"

- Tytułem "Depresja. Jedzenie, które leczy" chcieliśmy skierować uwagę osób cierpiących na depresję, ale również tych borykających się z okresowymi spadkami nastroju, na istotny obszar, który może wspomóc ich powrót do równowagi. Bo jedzenie też leczy. Nigdzie w książce nie piszemy, że "wyleczy" depresję. Jednak substancje zawarte w jedzeniu mają niewątpliwie wpływ na nasz nastrój - mówią Karolina i Maciej Szaciłło. W najnowszej książce dzielą się przepisami i własnymi doświadczeniami. Podpowiadają też, jak brać odpowiedzialność za własne życie i osiągnąć emocjonalną równowagę.

Karolina Świdrak, Interia.pl: Spod ręki małżeństwa Szaciłłów wychodzi kolejna książka poświęcona zdrowemu żywieniu. Wiele wcześniejszych tytułów nawiązywało do Państwa osobistych doświadczeń. Czy ta również? Macie jakieś własne historie z depresją?

Karolina Szaciłło: "Depresja. Jedzenie, które leczy" to po części osobista książka. Ja, odkąd pamiętam, borykałam się z bardzo dużymi wahaniami nastroju. Płynnie przechodziłam od rozedrgania i euforii do stanów depresyjnych, braku energii  i chęci do życia. Mam za sobą prawie 2-letnią psychoterapię, która bardzo pomogła mi zajrzeć do środka. Zobaczyć, skąd biorą się te wahania nastroju, znaleźć związek między nimi, a brakiem poczucia własnej wartości. Zauważyć zależność między obsesyjnym wręcz pragnieniem udowodnienia wszystkim na zewnątrz, jaka jestem zdolna i wspaniała, a podświadomym brakiem samoakceptacji, pogardą do siebie. W końcu - zobaczyć relację, między próbą zdobycia akceptacji i miłości na zewnątrz, a brakiem chęci do życia. 

Reklama

Alexander Lowen, światowej sławy psychoterapeuta, psychiatra i twórca bioenergetyki, w "Depresji i ciele" (książce, na którą wielokrotnie powołujemy się w naszej) podkreśla, że depresja nie bierze się ze smutku. Bierze się z wypierania smutku, lęku, żalu. Cytując Lowena: "Tłumienie uczuć sprawia, że jednostka jest podatna na depresję, bowiem nie może polegać na uczuciach, jako na przesłance do działania. Jej emocje nie płyną dostatecznie szerokim strumieniem, aby wskazać wyraźny kierunek. (...) Traci wiarę w siebie i szuka wskazówek w świecie zewnętrznym. Tak została ukształtowana przez rodziców, których miłości i akceptacji potrzebowała. Jako dorosła osoba jest gotowa na wszystko, by zyskać miłość i aprobatę otoczenia. W tym celu stara się wykazać, że zasługuje na traktowanie, jakiego pragnie. Wymaga to gigantycznego wysiłku, gdyż poprzeczka wisi wysoko, więc mobilizuje i angażuje w to przedsięwzięcie całą swoją energię." 

Kiedy czytam te słowa, mam wrażenie, że są napisane o mnie, o Maćku, o wielu osobach, które znam...

Skąd pomysł na pisanie o depresji? Dostrzegacie Państwo ten problem wokół siebie?

Maciej Szaciłło: WHO podaje, że na depresję cierpi blisko 350 milionów osób na świecie! Do 2020 roku depresja ma się stać drugą przyczyną śmiertelności na świecie. I choć ciężko jest określić dokładną liczbę osób dotkniętych tym problemem, jedno jest pewne: skala zjawiska rośnie z roku na rok. Dotyka coraz młodszych, coraz bardziej bezradnych i ... smutnych. Zdobyła już nawet niechlubne miano epidemii XXI wieku. Ta choroba dwukrotnie częściej dotyczy kobiet. Te liczby plus fakt, że coraz więcej osób z naszego otoczenia nie radzi sobie ze sobą, traci entuzjazm i chęć do życia, cierpi na depresję, a nawet bierze leki, sprawiły, że napisaliśmy tę książkę.

Jeszcze zanim na dobre trafiła na rynek, książka wzbudziła sporo kontrowersji. Tytuł "Depresja. Jedzenie, które leczy" nie wszystkim się spodobał...

M.S.: Celem wszystkich naszych książek jest wspieranie powrotu do równowagi. Tak było w przypadku bestsellerowych: "Zdrowej tarczycy", "Jedzenia, które leczy" (w całości poświęconego ajurwedzie) itd. Tytułem "Depresja. Jedzenia, które leczy" chcieliśmy skierować uwagę osób cierpiących na depresję, ale również tych borykających się z okresowymi spadkami nastrojów, na istotny obszar, który może wspomóc ich powrót do zdrowia i dobrego samopoczucia. Bo jedzenie też leczy. Nigdzie w książce nie piszemy, że "wyleczy" depresję. Jednak substancje zawarte w jedzeniu niewątpliwie wpływają na nasz nastrój. 

Więcej informacji na temat książki "Depresja. Jedzenie, które leczy" znajdziesz TUTAJ.

Pragnę podkreślić, że w wielu miejscach książki zachęcamy do diagnozowania się i rozpoczynania terapii specjalistycznej. Terapia jest bardzo ważna. Jeśli jest taka konieczność - również do leczenia farmakologicznego. Nie namawiamy do ograniczania dawek ani tym bardziej do odstawiania leków na własną rękę. Nasza książka, dieta, proste techniki oddechowe i medytacje mogą stanowić uzupełnienie terapii. Jeśli cierpimy na tzw. sezonowe zaburzenie afektywne (spadki nastroju, które pojawiają się w okresie jesienno - zimowym) lub lżejsze stany obniżonego nastroju, warto w pierwszej kolejności rozważyć to, co daje nam natura. Wykorzystać jej możliwości. Warto też pamiętać o tym, że coraz więcej osób uzależnia się dziś od leków... 

Chcemy tu bardzo wyraźnie zaznaczyć i kilkakrotnie zaznaczamy w książce, aby wszystkie proponowane przez nas metody, zioła, techniki w przypadku poważnych zaburzeń i chorób (jak depresja; szczególnie jeśli przyjmujemy leki) zawsze konsultować z lekarzem prowadzącym. On też może pomóc wybrać optymalną dietę.

K. S.: W książce nie dajemy jednoznacznych odpowiedzi, bo to wielopoziomowy i złożony problem. Dzielimy się naszym doświadczeniami, związanym nie tylko z depresją, ale również z wieloletnią pracą z ludźmi, także chorymi na depresję. Od lat prowadzimy warsztaty łączące zdrowe odżywianie z ajurwedą, praktyką medytacji i technik oddechowych. Zarówno w naszej pracy, jak i książce powołujemy się na specjalistów, choćby wspomnianego już Lowena. Zachęcamy też do konsultacji ze specjalistą - lekarzem lub terapeutą, sami nie jesteśmy przecież psychoterapeutami, ani psychiatrami. 

Pamiętajmy, że książka "Depresja. Jedzenie, które leczy" nie jest poradnikiem psychologicznym. Ma wspomóc nasz powrót do równowagi i zdrowia, poprzez odpowiednio zbilansowaną, dobraną do naszych potrzeb dietę. Ma pomagać nie tylko osobom ze zdiagnozowaną depresją, ale również tym, które chcą poprawić jakość swojego życia, zadbać o siebie i być szczęśliwe. Najważniejszą częścią książki jest więc ta poświęcona jedzeniu. W kwestii diety, która ma poprawiać nastrój, podnosić poziom energii, wzmacniać jelita (i florę jelitową) współpracujemy ze specjalistami. Nadzór merytoryczny nad całym menu przedstawionym w książce "Depresja. Jedzenie, które leczy" objęła Emilia Lorenc, diagnosta laboratoryjny, doradca dietetyczny i biolog molekularny. Jest ona również autorką wszystkich ramek "Zdaniem doradcy żywieniowego", pojawiających się na kartach książki. Emilia, która łączy w swojej pracy starożytną mądrość medycyny naturalnej i współczesnej dietetyki, na co dzień układa diety indywidualnie dopasowane do potrzeb swoich pacjentów. Z  kolei starożytną mądrość medycyny wschodu reprezentuje Przemek Wardejn, nasz wieloletni przyjaciel, a ponadto konsultant ajurwedyjski, trener interpersonalny, nauczycielem medytacji i instruktor jogi. Przemek zajmuje się ajurwedą od ponad 15 lat.

Wróćmy do substancji, które poprawiają nastrój? Czy możemy podać kilka przykładów?

M.S.: Między innymi tryptofan (bierze udział w produkcji serotoniny), cynk (są badania, które pokazują zależność między niedoborami cynku, a depresją poporodową), niacyna, węglowodany złożone (podnoszą poziom energii, ale również sprzyjają absorpcji wspomnianego tryptofanu), magnez (rozluźnia układ nerwowy), witaminy z grupy B (np. B6 bierze udział z syntezie serotoniny. Z kolei dopamina (kolejny neuroprzekaźnik) powstaje z tyrozyny - jednego z 20 podstawowych aminokwasów. Jednak istotnym elementem tego procesu jest magnez oraz... witamina B12 i B9 (znana jako kwas foliowy). Niedobory witaminy B12 są źródłem wielu zaburzeń nerwowych, umysłowych i emocjonalnych! 

Skupmy się teraz na moment na witaminie D, której w 90 proc. dostarcza nam tzw. synteza skórna i słońce. Badania naukowe wykazują, jak duże znaczenie ma poziom witaminy D dla zdrowia fizycznego i psychicznego człowieka. Okazuje się, że osoby z odpowiednim poziomem witaminy D rzadziej chorują na depresję. Dlaczego? Oddziałuje ona na funkcję neurotrasmitera - dopaminy. Witamina D  ma też wpływ na obniżenie stanu zapalnego, który może prowadzić do depresji. Nie zapominajmy również o selenie. Badanie z roku 2014 przeprowadzone na Uniwersytecie w Otago w Nowej Zelandii wskazuje, iż odpowiedni poziom selenu może zapobiec i cofnąć symptomy depresji i obniżonego nastroju! Wciąż niewiele osób zdaje sobie sprawę, że  np. mikrobiom jelit ma znaczący wpływ na układ psychoemocjonalny. Jelita nazywane są nawet drugim mózgiem. Równowaga w jelitach równa się równowaga w głowie! Dla utrzymania odpowiedniej flory bakteryjnej jelit zaleca się wszystkie produkty probiotyczne (m.in. kiszonki), błonnik i żywność niskowęglowodanową. Co może pogłębić problemy z jelitami? Rafinowane cukry, żywność wysokoprzetworzona i duża ilość bogatych w gluten ziaren. Dodajmy do tego alergie pokarmowe. Jak pisze Ian Marber, światowej sławy dietetyk w "The Food Doctor", niewykryte nietolerancje pokarmowe mają znaczący wpływ na obniżony nastrój.

Więcej informacji na temat książki "Depresja. Jedzenie, które leczy" znajdziesz TUTAJ.

K. S.: Dokładnie tak! Niski poziom energii, irytacja, złość, spadki nastroju, a nawet depresja. To część objawów, które dają również alergie pokarmowe. Na depresję szczególnie narażone są osoby cierpiące z powodu nietolerancji glutenu lub celiakii. Jeśli w naszym menu króluje gluten (szczególnie ten pochodzący z modyfikowanej genetycznie pszenicy), dobrze jest zrobić szczegółowe testy i badania pod kątem celiakii. Już samo odstawienie glutenu, może złagodzić objawy depresji. Cała ta wiedza połączona z terapią specjalistyczną może sprawić, że dużo szybciej wrócimy do równowagi.

Co zatem czytelnicy znajdą na kartach książki "Depresja. Jedzenie, które leczy"?

K.S.: W książce podajemy kompletne menu w wariancie jesienno - zimowym i wiosenno - letnim (blisko 80 przepisów). Zostało one skomponowane w dwóch wersjach. Są dania szybkie i proste na te dni, kiedy z trudem pokonujemy dystans z łóżka do kuchni czy łazienki. Są też trochę bardziej skomplikowane na chwile, gdy dystans wciąż się dłuży, ale mamy siłę podjąć wyzwanie. Zarówno pierwsze, jak i drugie przyrządziliśmy ze składników podnoszących poziom energii, w większości rozgrzewających i pobudzających tzw. ogień trawienny (poprawiających trawienie). Przede wszystkim po brzegi wypełnionych substancjami, które kęs za kęsem, pomogą "otworzyć nam oczy". W książce jest też trochę Alexandra Lowena (i cytatów z "Depresji i ciała"). Dzielimy się naszymi doświadczeniami i piszemy o piekielnie trudnym braniu odpowiedzialności za emocje i wybaczeniu sobie. Opisujemy też różne techniki wspierające powrót do zdrowia jak poranne spacery, masaże olejowe, medytacje czy techniki oddechowe.

U podstaw wszystkich przepisów, rad i zaleceń, którymi dzielicie się Państwo na łamach książki stoi, ukochana przez Państwa, ajurweda. Co ajurweda mówi na temat depresji i jej leczenia?

M.S.: U podstawy leży synteza. Współczesną dietetykę łączymy z ajurwedą, czyli najstarszą nauką o zdrowiu. Dodam, że od 1979 roku akredytuje ją Światowa Organizacja Zdrowia i klasyfikuje jako "koncepcję zdrowia i terapii". Warto wspomnieć, że ajurweda jest jednym z niewielu systemów medycyny niekonwencjonalnej który od tysięcy lat wykorzystuje chirurgię! Niewiele osób wie, że częścią ajurwedy jest również psychologia. To praca nie tylko na poziomie ciała, ale również emocji.

K. S.: Ajurweda wiąże depresję z niskim poziomem energii życiowej. Kiedy jest wysoki, odczuwamy wszystkie "wysokoenergetyczne" emocje. Jesteśmy szczęśliwi. Kiedy spada, stajemy się podatni na emocje niskoenergetyczne jak lęk, złość, zazdrość. Pisze o tym również David R. Hawkins, kolejny światowej sławy psychiatra w "Przekraczaniu poziomów świadomości". Z naszej książki dowiadujemy się jakie są cztery podstawowe źródła energii. Jak w naturalny sposób możemy zwiększać swoje zasoby energetyczne. Ajurweda podkreśla również, że to, co jemy wpływa nie tylko na nasze ciało, ale również na stan umysłu. Mówi, jak ważne w przypadku depresji jest poprawienie trawienia, a tym samym wchłaniania składników odżywczych. Dobre trawienie zapewnia nam również odpowiednią florę bakteryjną jelit, o której pisaliśmy wcześniej. Dlatego w "Depresji. Jedzenie, które leczy" królują przyprawy, które rozgrzewają, a tym samym zwiększają tzw. termogenezę poposiłkową, czyli proces produkcji ciepła w organizmie i w efekcie poprawiają nasze trawienie. W książce robimy też krótkie wprowadzenie do tego starożytnego systemu, a później podajemy konkretne zalecenia dotyczące depresji i spadków nastroju. Oczywiście uwzględniamy to, że każdy z nas jest inny. Mamy inne zapotrzebowanie energetyczne, inaczej reagujemy na stres etc.

Co odpowiadacie Państwo krytykom, którzy twierdzą, że ajurwedyjskie zasady leczenia są trudne, że przepisy skomplikowane, a produkty - rzadko dostępne?

M.S.: Ajurweda jest najbardziej przejrzystym i logicznym systemem, z którym się spotkałem. Na początku oczywiście spotykamy się z dużą ilością nowych pojęć, podziałów. Dlatego trzeba trochę czasu, aby ją zrozumieć. Przede wszystkim, aby ją odnieść do siebie. Ajurweda jest również systemem, który obejmuje wszystkie szerokości geograficzne. Inaczej będzie wyglądała dieta i powrót do równowagi osoby mieszkającej w upalnym i wilgotnym indyjskim klimacie, a inaczej u Polaka w grudniu. Będzie również bazowała na innych produktach. My korzystamy z tego, co jest już dostępne w Polsce. Przede wszystkim z przypraw. Można powiedzieć, że dostosowujemy ten system do naszych warunków. Jeśli podajemy jakieś trudniej dostępne produkty (co zdarza się rzadko) są one zawsze opcjonalne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy