Reklama

Dietetyczki podpowiadają, jak podczas diety, nie dać się nabrać na triki producentów żywności

Aby zdrowo się odżywiać, nie wystarczy zrezygnować z fast foodów – trzeba uważnie przyglądać się etykietom produktów i dokonywać świadomych wyborów zakupowych. Do tego namawiają dietetyczki Viola Urban i Ania Makowska, które udzielają wskazówek na temat unikania pułapek, jakie często zastawiają na nas producenci żywności.

Zdrowe odżywianie cieszy się obecnie ogromną popularnością. Moda na ekologiczne i w pełni naturalne gotowanie zatacza coraz szersze kręgi - propagują je już nie tylko eksperci, ale i mający ogromną siłę oddziaływania na gusta swoich fanów celebryci i gwiazdy. Zmiana diety na zdrowszą przyniesie nam skądinąd wiele korzyści. Pomoże uporać się z uciążliwymi dolegliwościami, m.in. ze strony układu pokarmowego, a także, wbrew pozorom, uchroni domowy budżet przed katastrofą.

- Istnieje błędne przeświadczenie, że zdrowa dieta łączy się z wykwintnymi posiłkami czy bazowaniem na produktach bio i eko. Podstawą naszego żywienia powinny być zwyczajne niskoprzetworzone produkty. Tego typu żywność jest tańsza niż wysokoprzetworzone produkty reklamowane w telewizji. Świadome robienie zakupów pomoże nam więc zadbać o stan portfela - przekonuje na swoim blogu "Okiem Dietetyka" dietetyczka Viola Urban.

Reklama

Poleca ona oprzeć swoją dietę na lokalnych i sezonowych produktach, które w naturalny sposób wspierają naszą odporność i dodają nam energii. Jak wykazały badania naukowe, uprawiane w sezonie warzywa mogą mieć nawet trzy razy więcej składników odżywczych. Są przy tym wówczas zdecydowanie tańsze, a zarazem przyjazne dla środowiska - nie wymagając specjalnego chemicznego konserwowania, emitują znacznie mniej dwutlenku węgla.

Nasz codzienny jadłospis to jednak nie tylko sezonowe owoce i warzywa. Jak wskazuje znana jako Doktor Ania dietetyczka Ania Makowska, która na co dzień zajmuje się uświadamianiem odbiorców w zakresie zdrowego odżywiania i demaskowaniem "pseudozdrowych produktów", aby nasza dieta była w istocie zdrowa, istotna jest zmiana podejścia do samych zakupów. Te zaś robimy zwykle w biegu, niemal odruchowo i bezrefleksyjnie, wrzucając do koszyka produkty, które choć reklamowane są jako "eko" lub "light", często ani z ekologią ani lekkością nie mają zbyt wiele wspólnego.

Ekspertka, goszcząc w podcaście "Okiem Dietetyka", zaznaczyła, iż należy przyglądać się etykietom i zwracać większą uwagę na tabelę z wartościami odżywczymi produktu. 

- Najprostszym sposobem na rozwianie wątpliwości jest rzut oka na tabelę wartości odżywczych. Chociażby przy prozaicznym wyborze ciastka do kawy, porównując rubrykę "w tym cukry", możesz wybrać produkt, który zawiera o połowę mniej cukrów dodanych, a nadal jest słodki. Jeśli w ogóle nie czytamy etykiet, w ogóle nie zwracamy uwagi na to, co jemy, co pijemy, może się zdarzyć, że przekraczamy zalecaną ilość cukrów prostych w diecie - wskazuje Makowska.

Gdy więc zaczniemy porównywać zawartość konkretnych składników w podobnych produktach, zaczniemy dostrzegać różnicę. 

- Jedna łyżeczka cukru to około 5g. Gdy w kubeczku jogurtu owocowego znajdziemy 4 czy 5 łyżeczek cukru, śmiało możemy podać w wątpliwość jego obecność w naszej diecie. Warto wiedzieć, że ilość podana w tabeli zwykle odnosi się do 100g produktu, a więc jeśli opakowanie jest większe, należy odpowiednio przemnożyć te wartości. Najbardziej powinny zainteresować nas 3-4 pierwsze składniki z listy. To ich jest ilościowo najwięcej w danym produkcie - precyzuje Urban. Dietetyczka podkreśla, że konsumenckimi decyzjami dajemy producentom do zrozumienia, jakie produkty powinny pojawiać się na sklepowych półkach, a jakie nie. 

- Jeśli przestaniemy kupować produkty o szkodliwym składzie, ich produkcja będzie po prostu nieopłacalna - przekonuje.

Ekspertka przestrzega jednak przed popadaniem ze skrajności w skrajność. Jako przykład podaje obco brzmiące nazwy emulgatorów, które natychmiast odstraszają konsumentów. "Utarło się przekonanie, że składniki oznaczone literą “E" są szkodliwe. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkie “E" są złe! Choćby witamina C, pełniąca funkcję naturalnego konserwantu, jest ukryta pod oznaczeniem E300. Emulgatory pomagają stworzyć strukturę produktu, barwniki dbają o jego atrakcyjny wygląd, a wzmacniacze smaku podkreślają doznania smakowe. Jeśli chcemy chodzić na zakupy raz w tygodniu, kupować taniej i na dłużej - pewne dodatki do żywności są nieuniknione" - ocenia.

Obsesja na punkcie zdrowej diety może nam skutecznie utrudnić normalne funkcjonowanie i bynajmniej nie poprawi jakości diety. Kluczowe jest bowiem nie wyeliminowanie konkretnego składnika, ale rozsądne komponowanie potraw. Tak, by zachowały właściwe proporcje makroskładników. 

- Nie można fiksować się na wykluczeniu oleju palmowego czy syropu glukozowo-fruktozowego z diety, zaniedbując ogólne zasady zdrowego życia. To nie jeden produkt, lecz odpowiednia kompozycja całego naszego jadłospisu będzie miała realny wpływ na nasze zdrowie - zaznacza Urban. 

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy