Reklama

Jak rozpoznać, że dziecko zażywa dopalacze?

​- Rozpoznanie, że nasze dziecko mogło zażywać dopalacze jest trudne, bo objawy łatwo można pomylić z innym problemem. Do charakterystycznych sygnałów należą czerwone, przekrwione oczy, wysuszone śluzówki, chroniczny katar, krwawienie z nosa, spanie nieadekwatnie długo do aktywności życiowej, ale też wycofywanie się z kontaktów towarzyskich. Bądźmy jednak ostrożni, bo te objawy mogą świadczyć równie dobrze o chorobie takiej jak cukrzyca albo o nieszczęśliwej miłości w szkole. Podstawa, żeby dobrze zdiagnozować problem to dobry kontakt z dzieckiem - wymienia Maria Banaszak, specjalistka terapii uzależnień ze Stowarzyszenia Monar.

- "Dopalacze" to określenie ukute przez media. My, specjaliści terapii uzależnień, nazywamy to nowymi substancjami psychoaktywnymi, które są pochodnymi różnych grup narkotyków: stymulującym, przeciwbólowym i nasennym oraz halucynogennym. Skład substancji decyduje o tym, jakie daje ona objawy. Pod hasłem dopalacze kryje się teraz pół tablicy Mendelejewa - tłumaczy Maria Banaszak, specjalistka terapii uzależnień. 

Jak rozpoznaje się, że ktoś sięgnął po dopalacze?

- Coraz więcej nastolatków potrafi sprytnie ukryć objawy, jakie pojawiają się po zażyciu dopalaczy. Jest to stosunkowo łatwe w przypadku takich sygnałów jak przekrwione oczy czy krwawienie z nosa. To najczęściej następuje zaraz po zażyciu dopalaczy. Objaw polegający na tym, że źrenica nie reaguje na światło, utrzymuje się zazwyczaj przez kilka godzin. Dzieci często dobrze wiedzą, co zrobić, żeby przez tych kilka godzin nie mieć kontaktu z rodzicami. Trzeba uważnie obserwować zachowanie dzieci i przede wszystkim zmiany w zachowaniu. Czujność powinien wzbudzić fakt, że dzieci zaczynają inaczej ubierać się, zaniedbywać obowiązki szkolne, przestają patrzeć nam w oczy, unikać konfrontacji z nami - tłumaczy Maria Banaszak. Nastolatek po dopalaczach sprawia wrażenie zamglonego. Sprawia wrażenie jakby odpłynął w inny świat, niedostępny dla nas - dodaje psychoterapeuta doktor Sławomir Murawiec. 

Reklama

Specjaliści przyznają, że dużym problemem dla organów ścigania, jak i zażywających dopalacze jest to, że zmieniają się ciągle składy substancji psychoaktywnych. 

- Stąd jest duży problem z delegalizacją dopalaczy, chemicy ciągle zmieniają substancje, które trafiają do obrotu. Przez to testy narkotykowe nie są w stanie wyłapać wszystkich substancji, dilerzy przechwalają się na stronach internetowych, które substancje można zażywać, bo nie da się ich odkryć i udowodnić przez test chemiczny, że ktoś jest po zażyciu takiej substancji. W laboratoriach najczęściej pobiera się krew. Z kolei w aptekach można znaleźć testy, w których pobiera się ślinę albo mocz. Najnowsze testy dają możliwość wykrycia dopalaczy nawet od 12 do 72 godzin po ich zażyciu - mówi Maria Banaszak.

Nowy profil uzależnionego

Do lat 90. wśród substancji, od których najczęściej uzależniali się Polacy, były heroina, kokaina i amfetamina. 

- Większość osób, które trafiają teraz na terapię uzależnień, brała tak zwane nowe substancje psychoaktywne, czyli to, co nazywamy dopalaczami. Te substancje są dużo bardziej niebezpieczne, neurotoksyczne. Mają silniejsze, krótsze działanie. To powoduje, że częściej niż kiedyś zdarzają się zatrucia i zaburzenia natury psychiatrycznej, coraz częściej obserwujemy psychozy i zaburzenia lękowe, czyli problemy psychiczne wynikające nie tylko z tego, że ktoś uzależnił się. Ludzie nie wiedzą, co kupują, a dilerzy nie wiedzą, czym handlują, potem służba zdrowia nie wie, czym taka osoba jest zatruta i nie ma określonych procedur działania przy odtruwaniu. Dawniej wszystko było jasne: były wypracowane reakcje lekarzy i specjalistów terapii uzależnień na obecność amfetaminy czy kokainy. Teraz jest dużo bardziej niebezpiecznie - dodaje Maria Banaszak.

Michał Dobrołowicz

RMF24
Dowiedz się więcej na temat: narkotyki | uzależnienie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy