Reklama

Mycie rąk - najlepsza profilaktyka

Jak podkreśla rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi Zbigniew Solarz, mycie rąk to najprostsza i jedna z najbardziej skutecznych metod zapobiegania zatruciom pokarmowym, grypie, chorobom pasożytniczym i skórnym.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), podaje, że staranne mycie rąk mydłem i wodą, zwłaszcza przed posiłkiem oraz po skorzystaniu z toalety, może spowodować ograniczenie liczby przypadków biegunki prawie o połowę, a infekcji dróg oddechowych, w tym grypy o 25 proc.

WHO odnotowała, że co roku na choroby układu pokarmowego spowodowane brakiem higieny umiera na świecie 3,5 miliona dzieci. W zależności od regionu, procent gospodarstw domowych, w których częste mycie rąk jest na porządku dziennym waha się od 0 do 34. Wynika z tego, że nawet w wysoko rozwiniętych krajach, gdzie dostęp do mydła i bieżącej wody jest normą, mieszkańcy nie mają zwyczaju mycia rąk.

Reklama

Jak często myć ręce? "Jak najczęściej - odpowiada Solarz - zwłaszcza po powrocie do domu, przed posiłkiem, po skorzystaniu z toalety, po kontakcie ze zwierzętami oraz przedmiotami należącymi do nich (kuweta, zabawki, smycz itp.), po kichaniu, kasłaniu, czyszczeniu nosa, po wyniesieniu śmieci, trzymaniu pieniędzy i koniecznie po wyjściu ze szpitala."

Ważna jest także metoda mycia. Najlepiej użyć do tego celu mydła i bieżącej ciepłej wody, co ułatwi usunięcie z powierzchni skóry tłuszczu, kurzu i zanieczyszczeń, a przede wszystkim bakterii, dla których są one pożywką, oraz wirusów.

WHO opublikowało nawet specjalną instrukcję prawidłowego mycia rąk, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Po pierwsze czas tej czynności powinien wynosić 40-60 sekund. Oczywiście, nikt z nas nie ma zegara nad kranem, dlatego polscy lekarze wymyślili, aby mycie trwało tyle, ile zajmuje odśpiewanie jednej zwrotki piosenki "Wlazł kotek na płotek".

Poligloci mogą zaśpiewać dwa razy "Happy birthday to you" - tak jak robił to bohater filmu Woody Allena "Co nas kręci, co nas podnieca". Ten zabieg nie uszedł uwadze widzów, uznano - chyba słusznie - że była to sprytna metoda popularyzacji mycia rąk jako ochrony przed zakażeniem grypą.

Według instrukcji WHO powinniśmy: nabrać mydło na ręce, myć dłonie ocierając je o siebie - to raczej nic nadzwyczajnego i każdy to robi - ale także umyć obszary między palcami, dokładnie wypucować kciuki, wewnętrzną i grzbietową stronę dłoni. Potem spłukujemy ręce pod bieżącą woda, wycieramy ręcznikiem papierowym i - przez tenże ręcznik - zakręcamy kran.

Wszystkim wątpiącym w sens mycia rąk warto polecić książkę Jurgena Thorwalda "Stulecie chirurgów", a zwłaszcza rozdział "Brudne ręce" poświęcony epokowemu odkryciu Ignaza Philippa Semmelweisa, doktora jednej z wiedeńskich klinik położniczych.

Semmelweis nakazał lekarzom i studentom wychodzącym z prosektorium, gdzie wykonywali sekcje, aby myli ręce w chlorowanej wodzie, zanim zaczną badać pacjentki leżące na sali porodowej. Działo się to w roku 1847 - trzydzieści lat przed odkryciem istnienia bakterii - więc zmuszeni do higienicznych zachowań medycy pukali się w głowę. Dziś trudno nam uwierzyć, że w ówczesnych szpitalach ani pielęgniarki ani lekarze nie myli rąk pomiędzy badaniem kolejnych pacjentek, że skalpel, którym dokonywali sekcji, służył im - bez żadnej sterylizacji - do wykonywania operacji na żyjących jeszcze pacjentach.

I nawet fakt, że drastyczna śmiertelność z powodu gorączki połogowej w wiedeńskim szpitalu spadła znacząco po wprowadzeniu obowiązku mycia rąk, nie przekonał środowiska lekarskiego do tej prostej czynności. Zasady aseptyki oparte o obserwacje Semmelweisa wprowadził dopiero w 1877 r. angielski chirurg Joseph Lister.

W XXI wieku mamy już świadomość istnienia niewidocznych chorobotwórczych drobnoustrojów, mamy pachnące mydło i czystą wodę. Ale o myciu rąk ciągle trzeba przypominać...

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy