Reklama

Odchudzanie: Część druga. Gorsza

Większość osób przechodzących na dietę nie myśli o tym, że zgubienie kilogramów to dopiero połowa drogi do sukcesu. Często ta druga część, w której walczymy już nie z tłuszczem, ale z obwisłą skórą, rozstępami i cellulitem, okazuje się dużo trudniejsza.

77 kilogramów później

Nieformalny tytuł " najsłynniejszej kobiety zeszpeconej odchudzaniem" należy obecnie do Brooke Birmingham, amerykańskiej uczestniczki programu "Strażnicy Wagi", której w ciągu 5 lat udało się zrzucić 77 kg. Dorobiła się również pamiątki po odchudzaniu w postaci sino - czerwonych fałd, które zwisając z brzucha, ramion i ud Brooke, upodabniają ją do wyssanej pomarańczy.

Ani historia Brooke, ani fotografie jej fałd pewnie nie wyszłyby poza rodzinne Illinois, gdyby nie magazyn "Shape". Redaktorka pisma, prowadząca rubrykę "Historie sukcesu", poświęconą kobietom które wygrały z nadwagą, zaproponowała Birmingham, aby i ona pochwaliła się czytelnikom swoim osiągnięciem.

Reklama

Redakcja odmówiła jednak zilustrowania tekstu  zdjęciami  odchudzonej Brook w kostiumie kąpielowym mimo, że inne bohaterki "Historii sukcesu" miały do tego prawo. Oficjalny powód: polityka pisma i decyzja wydawcy. Nieoficjalny: mimo, że historia Brooke jest imponująca, jej ciało już nie.

Brooke nie zgodziła się z decyzją wydawnictwa i poszła na internetową wojnę w obronie" fałdy". "Moje ciało jest prawdziwe. Bez photoshopa, bez retuszu. To jest ciało, które zgubiło 78 kg. Zrobiło niesamowitą rzecz i dla mnie w bikini wygląda niesamowicie" - pisała na swoim blogu, dodając że "nie po to tyle lat ukrywała swoje ciało, żeby po odchudzaniu nadal je zasłaniać".

Jej historia trafiła na pierwsze strony tabloidów na całym świecie, a zdjęcia fałdy kopiowane były w milionach egzemplarzy. Obronie fałdy przyklasnęły fanki na Facebooku, pisząc komentarze po niemiecku, francusku, hiszpańsku. Teraz Brooke kilka razy dziennie dowiaduje się, że jest "amazing" i "inspiring."

Wina natury

To, że Brooke stała się idolką wielu zeszpeconych odchudzaniem nie powinno dziwić. Większość kobiet, którym w krótkim czasie udało się spektakularnie schudnąć, patrząc na Brook widzi siebie.

Żeby na naszym ciele pojawił się nadmiar obwisłej skóry, nie trzeba wiele. Niektóre kobiety muszą zrzucić 20 kilogramów, ale innym, nawet bardzo młodym, które odchudzają się nierozsądnie, wystarczy 10. Wszystkiemu winna natura, która zaprojektowała kobiece ciała tak, że więcej jest w nim tłuszczu niż mięśni. Ten stosunek wynosi mniej więcej 70 (tłuszcz) do 30 (mięśnie) procent. Dlatego kiedy tłuszcz znika z naszego organizmu, bardzo szybko pojawiają się efekty w postaci obwisłej skóry na ramionach, policzkach, brzuchu, udach....

Odchudzanie po polsku

Większość z nas chce schudnąć jak najwięcej, jak najprędzej i najlepiej przed urlopem. O takim odchudzaniu najtrudniej później zapomnieć. Kosmetolog Magdalena Szeniak mówi, że utrata wagi większa niż 0,5 - 0,75 kg na tydzień może przyczynić się do powstawania cellulitu, nadmiaru skóry i rozstępów. Polki rzadko zwracają na to uwagę, bo nie mają jeszcze wyrobionych prawidłowych nawyków związanych z  odchudzaniem. Myślą: "Schudnę i potem będę się martwić. Najważniejsze, żeby być szczupłą, a potem zacznę myśleć co zrobić z rozstępami."

Sama sobie winna

Magda szuka rad na forum. Kiedy dzieciaki już zasną, a mąż usunie się w kierunku telewizora, siada, bierze laptopa na kolana i wpisuje w Google: "Jak się pozbyć obwisłej skóry na brzuchu". Okazuje się, że popełniła błąd. "Jak ktoś się odchudził na diecie kapuścianej, to sam jest sobie winny. "Trzeba było dbać od początku, a nie teraz narzekać", "Jak zaniedbałaś, to chyba tylko chirurg pomoże." - czyta.

Magda w ciągu roku schudła 23 kilogramy na diecie, którą dostała od kuzynki i na złości na męża. Dieta od kuzynki polegała na gotowaniu zupek, a kiedy mąż wkurzał, Magda traciła apetyt. Czym wkurzał?  Najpierw tym, że chciał kolejne dziecko, potem chciał, żeby Magda po dziecku schudła, a na końcu, żeby pozbyła się jakoś tej wiszącej skóry, na którą w przypływie czułości mawia: "drugie cycki". Sama Magda w przypływie złości mówi na nią "płaszczka."

Próbowała przestać być płaszczką. Tak jak radziły dziewczyny na forach: stosowała masaż limfatyczny, robiła peeling z kawy, tarła pumeksem, odpalała chińskie banki. Nic. Nadal była płaszczką. Białe pieczywo wymieniła na ciemne, z ciemnego zrezygnowała, ograniczyła węglowodany, jadła jogurty, wlewała w siebie wodę mineralną i herbatki z Allegro. Nic. Coraz częściej myślała, że podpowiedź koleżanki: "Odżałuj raz te kilka tysięcy i wyglądaj jak Chodakowska przez całe życie", nie była taka głupia.

Można prawie wszystko

To co robiła Magda, nie było wcale takie nierozsądne. Po prostu było już na to za późno. O swojej skórze powinno się myśleć jeszcze zanim zaczniemy się odchudzać i w czasie odchudzania, bo jeśli ją zaniedbamy, robi się problem. Chociaż, jak mówi Magdalena Szeniak,  wisząca skóra wcale nie oznacza, że od razu trzeba iść pod nóż.

Kosmetyczna wojna z cellulitem, rozstępami i nadmiarem skóry w Polsce rozwija się od ponad 10 lat i jak twierdzi Szeniak, co roku jesteśmy o krok dalej od skalpela. Kosmetyczki walczą z tymi defektami za pomocą broni maszynowej. Maszyny emitują promieniowanie podczerwone, wykonują masaże limfatyczne, bańki chińskie, mezoterapię igłową i mikroigłową oraz karboksyterapię.

W każdym z tych zabiegów chodzi o jedno: o skrócenie włókien kolagenowych, które są rusztowaniem naszej skóry i odpowiadają za jej sprężystość. Pod wpływem ciepła wytwarzają się też nowe włókna i dzięki temu nasza skóra staje się bardziej sprężysta.

Koszt zabiegów zależy od ich rodzaju i liczby. W przypadku zabiegów promieniami podczerwonymi potrzebnych jest 3 - 5 sesji, od 500 do 800 zł każda.  Karboksyterapia to 10-20 zabiegów w cenie ok. 100 zł za każdy.

Agnieszka, która zgubiła 60 kg, a swoją walkę z nadwagą opisała w niedawno wydanej książce "Śmierć Grubej Berty" mówi, że dla niej te zabiegi to szansa.  Być może ostatnia, bo jeśli one nie pomogą, pewnie już zawsze będzie musiała głowić się jak ukryć rozstępy, które pokrywają jej skórę. Agnieszka pracowała na nie przez 20 lat. Najpierw rozciągnęła ciało chorobliwą otyłością, a potem, kiedy przyszło otrzeźwienie, skurczyła o połowę dietą odchudzającą.

Gruba Berta

Zanim Agnieszka została Agnieszką, była Beatą, a właściwie "Grubą Bertą". Najgrubsza na podwórku, największa w klasie, na zdjęciu z zerówki wygląda jak dwa przedszkolaki, a co roku w bilansie ucznia otrzymuje notkę "nadwaga." Z Grubą Bertą nikt nie chce siedzieć w ławce, nikt się nie przyjaźni, nikt nie chodzi w parze. Można za to rzucić w nią ziemniakiem na stołówce, albo ukłuć cyrklem, bo panie nauczycielki przyzwyczajone do tego, że każda klasa ma swoją ofiarę. Nie zareagują.

Kiedy Beata 19 lat nie chce już być Grubą Berta. Nie odchudza się, tylko zmienia imię na Agnieszka. Bo tamto było jak przekleństwo.

Otrzeźwienie przychodzi dopiero kilka lat później,  kiedy mama Agnieszki, również otyła, trafiła do szpitala na operację wycięcia żołądka, zaatakowanego przez nowotwór. Agnieszka stoi pod salą operacyjną i pyta lekarza jak czuje się mama. W odpowiedzi słyszy: "Ani pani, ani pani mama nie przeżyjecie, bo jesteście grube".  Agnieszka postanowiła się odchudzać.

Potem była siłownia do utraty tchu, były nielegalne termogeniki do utraty zdrowia, w końcu dietetyk, który doprowadził do utraty wagi. Tym razem trwałej i zdrowej, ale i tak pozostawiającej na ciele pamiątkę.

Agnieszka sadziła że wie, jak będzie wyglądało jej ciało po odchudzaniu. Zanim zaczęła dietę, oglądała w internecie zdjęcia kobiet, którym udało się zrzucić kilkanaście lub kilkadziesiąt kilogramów. Jednak zamiast obwisłej skóry, której się spodziewała po diecie zostały jej rozstępy. Jak mówi, one są jeszcze gorsze do zwalczenia, bo skórę można po prostu wyciąć.

Wyciąć i zapomnieć

Wycinanie to ostateczność, ale z roku na rok decyduje się na nie coraz więcej kobiet. Chirurg Zbigniew Plewa mówi, że co miesiąc do jego gabinetu pukają 3-4 kobiety, które są zainteresowane plastyką brzucha. 90% z nich decyduje się na zabieg.

Te, które zdecydują się już w trakcie pierwszej wizyty, dowiadują się jak przebiegną linię cięć (w podbrzuszu, nad spojeniem łonowym, ukośnie w kierunku bioder) oraz w jaki sposób będzie odtworzony nowy pępek. Chirurg zapewnia, że dolegliwości po takim zabiegu są niewielkie, rekonwalescencja trwa od dwóch tygodni do dwóch miesięcy (jeśli zabiegowi towarzyszy usunięcie przepukliny brzusznej), a do zajęć na siłowni można wrócić już po dwóch miesiącach.  

Dzięki takiemu zabiegowi znika nie tylko nadmiar skóry, ale też rozstępy i stare blizny. Te, które zostają po zabiegu, można z łatwością ukryć pod bikini. Dr Zbigniew Plewa mówi, że dzięki temu że podczas operacji pacjentka ma zgięte kolana i lekko uniesione barki, skóra napina się maksymalnie, co daje nam gwarancję (jeśli znów się nie roztyjemy albo drastycznie nie schudniemy) pięknego brzucha na całe życie.

Koszt pięknego brzucha: 6-9 tys. (gdy brzuch jest upiększany do wysokości pępka) oraz 12-16 tys. (kiedy wykonywana jest pełna plastyka tej części ciała). Gdyby ktoś chciał do brzucha dodać ramiona, musi wysupłać jeszcze ok. 7 tys., korekta ud: kolejne 8 tys.

Mimo wszystko

Trudno wyobrazić sobie dietę, która kosztowałaby tyle, co zlikwidowanie jej niechcianych efektów.

Magda powoli godzi się z myślą, że już zawsze będzie płaszczką. Bo z jej obliczeń wynika, że za nic nie uzbiera tylu tysięcy. Kiedy zsumowała  koszty wszystkich potrzebnych jej, a całe wyliczenie pokazała koleżance usłyszała: "Albo bierzesz kredyt, albo się do siebie przyzwyczajasz. Kredytu ci nie dadzą więc lepiej się przyzwyczaj".  Magda pomyślała, że ta przyjaciółka to chyba nie jest taka głupia, a ona może i jest płaszczką, ale za to zgrabną.

Aga mówi, że za to co wydała na kremy mogłaby spokojnie leżeć pod palmą. Wklepywała kolagen za kilka stówek i liczyła na cud. Cud się nie zdarzył, a z jej skóry nie zniknął ani jeden rozstęp. Teraz jest pod opieką kosmetologa. Mimo, że efektów tej opieki jeszcze nie widać, ona nie patrzy już na swoje ciało z taką nienawiścią jak kiedyś. Chociaż wstydzi się rozstępów, zakrywa je ubraniem, rezygnuje z dekoltu i bluzki na ramiączkach nigdy nie pomyślała: " Lepiej już było się nie odchudzać". Kiedy widzi w lustrze swoje rozstępy, traktuje je jako pamiątkę po otyłości i coś co mówi jej: "Dobrze, że schudłaś".

Za odchudzanie przyszło im zapłacić wysoką cenę. Skończyły się problemy z nadwagą lecz zaczęły się nowe, często nie mniej dokuczliwe, z rozstępami, cellulitem i nadmiarem skóry. Jednak zaskakująco często mówią: "Było warto".

Aleksandra Suława

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy