Reklama

Popularne „energetyki” nie dla nastolatków?

Jak podaje serwis Twojezdrowie.rmf24.pl, brytyjski rząd rozważa wprowadzenie zakazu sprzedaży tzw. napojów energetycznych nastolatkom. Czy to dobry pomysł?

Rządowa propozycja jest odpowiedzią na możliwe negatywne następstwa zdrowotne, jakie łączą się z nadużywaniem cukru i kofeiny przez młodych ludzi. Przede wszystkim wymienia się tu otyłość, ale i bóle głowy oraz nadaktywność. Dwa ostatnie objawy wyraźnie odbijają się na zachowaniu w szkole.

Na cenzurowanym znalazłyby się napoje zawierające więcej niż 150 mg kofeiny na litr - co oznacza, że zakaz dotyczyłby też popularnych wyrobów wiodących marek.

W czwartek rząd ogłosił konsultacje społeczne, chcą uzyskać odpowiedzi na pytania, m.in., czy omawiane napoje powinny być dozwolone od 16. czy raczej 18. roku życia, oraz, czy zakaz ma objąć także inne metody dystrybucji niż sprzedaż w dużych supermarketach, gdzie, w świetle aktualnych przepisów, młodzież obecnie nie może ich kupować. W dalszym ciągu jednak bez formalnych przeszkód zaopatruje się w "energetyki" w mniejszych sklepach oraz w automatach.

Reklama

Napoje te cieszą się na Wyspach niesłabnącą popularnością, zwłaszcza wśród młodych konsumentów - sięga po nie przeszło dwie trzecie nastolatków oraz co czwarte dziecko w wieku od sześciu do dziewięciu lat. Niepełnoletni Brytyjczycy raczą energy drinkami o połowę częściej niż robią to ich rówieśnicy z kontynentalnej Europy.

W Polsce też są lubiane, szczególnie przez młodzież szkolną oraz studentów, którzy wspomagają się nimi zarówno podczas imprez, jak i całonocnego "wkuwania" podczas sesji.

Brytyjski rząd wziął pod lupę skład napojów - zawierają one średnio 60 proc. więcej kalorii oraz 65 proc. więcej cukru niż inne słodzone napoje bezalkoholowe. Mają też więcej kofeiny: średnio jedna energetyczna puszka = trzy puszki Coca-Coli.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy