Reklama

Słodycze - smakują lepiej niż owoce, bo są "zakazane"?

"Traktujmy słodycze jak każdy inny, normalny produkt - wtedy nie będą aż tak kuszące" - radzi Agnieszka Piskała. Dietetyk przekonuje, że traktowanie słodyczy jako nagrody dla dzieci jest złym podejściem do tematu.

Jak zauważa dietetyk Agnieszka Piskała, ważne jest to, co niestety często jest wyrabianie już w dzieciństwie, że słodycze stają się nagrodą za dobre zachowanie, za coś dobrego, np. oceny w szkole. "Dlaczego mama za piątkę nie powie do dziecka: chodź, kupię ci kalarepkę albo banana? Słodycze powinny być traktowane jak każdy inny, normalny produkt" - przekonuje.

Dietetyczka opowiada, że w jej domu na stole znajdują się dwie patery - jedna z owocami, druga ze słodyczami. "Mój syn zna zasadę, że może pozwolić sobie na coś słodkiego po zjedzeniu obiadu - najczęściej już wtedy nie ma ochoty na nic słodkiego - głód został już zaspokojony, więc nie ma potrzeby spożywania dodatkowych słodyczy. Natomiast nie jest to coś takiego, że na to czeka" - zauważa.

Reklama

Piskała przyznaje jednak, że często taki "zakazany owoc" - w tym przypadku słodycze - smakuje najlepiej. Dietetyczka nie jest też zwolenniczką tzw. szwedzkiego sposobu podawania dzieciom słodyczy, czyli raz w tygodniu bez ograniczeń.

"Potem nie dziwię się, że przez tydzień nie można patrzeć na słodycze. Widzę to po kolegach mojego syna, którzy przychodząc do nas czyszczą paterę ze słodyczy, bo oni tego nie mają. Dla nich szokiem jest to, że batony są i można się nimi częstować do woli - tak samo jak jabłkiem, które leży obok" - kwituje. (PAP Life)

autorka: Paulina Persa

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy