Reklama

Styczeń to nie czas na drakońskie diety

Koniec roku kalendarzowego przysparza okazji do pofolgowania sobie w ilości spożywanych przysmaków. W Nowy Rok zwykliśmy wkraczać żywo przekonani, że naprawimy i udoskonalimy samych siebie. Chcemy być piękniejsi, szczuplejsi, rzucić słodycze, palenie, ewentualnie inne używki, a co najważniejsze planujemy załatwić wszystko w ekspresowym tempie. Jakie to ma konsekwencje?

Zmiana jest procesem i - co logiczne - wymaga czasu, a także bardzo ważnego etapu utrwalenia. Może w tym roku zrezygnować z całej listy noworocznych postanowień, które z czasem mogą stać się pobożnymi życzeniami i skoncentrować się na jednym?

Małymi krokami

Zbyt duża ich ilość działa stresogennie i demotywująco. Nadmiar jest przyczyną przemęczenia i frustracji, aż w końcu rezygnacji z powziętych pochopnie postanowień. Mowa nie tylko o tak zwanym słomianym zapale, ale też stresie, jaki odczuwają wszystkie komórki ciała. Drastyczne zmiany nie są korzystne, nawet wówczas, gdy chcemy iść w stronę zdrowszego stylu życia. Metoda małych kroków sprawdza się zdecydowanie lepiej i okazuje się trwalsza.

Reklama

Konsekwencje braku słońca

Żywienie i kwestie z nim związane to ogromny obszar naszego życia. Jedząc dajemy ciału energię, ale też dostarczamy sobie przyjemności, budujemy relacje z najbliższymi: przecież przy stole, w trakcie posiłków, omawiamy wiele ważnych, rodzinnych spraw. Czas na wprowadzanie zdrowszych nawyków jest zawsze dobry, niemniej styczeń nie jest najlepszym momentem na wielkie rewolucje żywieniowe, a zwłaszcza drastyczne diety redukcyjne.

Od kilku miesięcy mamy deficyt promieni słonecznych, co ma istotny wpływ na procesy metaboliczne. Słońce jest najcenniejszym źródłem witaminy D3, która determinuje pracę naszych trzewi, z naciskiem na jelita. Wiele osób obserwuje zatem spowolnienie albo zaburzenie pracy przewodu pokarmowego w miesiącach jesienno-zimowych. Nie fundujmy organizmowi dodatkowego stresu w postaci totalnego wywrócenia modelu żywieniowego.


Ewolucja, nie rewolucja 

Mamy wiele możliwości, by poprawić schemat odżywiania. Warto zrobić to w rozsądnie zaplanowanych etapach. Pierwszym krokiem może być zmniejszenie porcji i częstsze spożywanie posiłków. Koniecznie zjedzmy śniadanie przed wyjściem z domu, organizm potrzebuje energii na start. Optymalnie byłoby zachować trzy-cztery godziny odstępu pomiędzy kolejnymi porcjami kalorii. Pokarm przebywa w żołądku około dwóch godzin, warto dać mu później chwilę odpocząć i zaserwować drugie śniadanie. Ono nie jest przywilejem wieku szkolnego. Szykując drugie śniadanie do tornistra naszych pociech, przygotujmy je również dla siebie. Przerwa w pracy na uzupełnienie kalorii jest konieczna. Warto ją zaplanować, by nie zjadać przypadkowo kupionych produktów. Tak zwane szybkie przekąski są najczęściej przyczyną złego samopoczucia, dolegliwości trawiennych i zbędnych kilogramów, które przyklejają się konsekwentnie z każdym rokiem.

Sprawczość czy frustracja: co wybierzesz w tym roku?

Przejście na drakońską dietę redukującą masę ciała nie ma nic wspólnego ani ze zdrowiem, ani z rozsądkiem. Dajmy organizmowi czas na dojście do równowagi po świątecznym ucztowaniu. Działajmy etapowo i konsekwentnie. Co się dzieje, gdy w kolejnym roku bogata lista postanowień noworocznych przekształca się w listę niedoścignionych marzeń? Nie tylko tracimy wiarę w moc sprawczą, poważnie cierpi też nasze poczucie własnej wartości. Nie róbmy z siebie frustratów. Wybierajmy realne cele i ćwiczmy cierpliwość w ich zdobywaniu. To, co robimy, jest wzorcem dla naszych dzieci. Uczmy je szacunku do ciała, zdrowia, życia i samych siebie.

Ewa Koza, mamsmak.com    


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dieta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy