Reklama

Złością wykarmieni

Ludzie dzielą się na tych, którzy właśnie zjedli całą pizzę, popili litrem coli i dosłodzili pucharem lodów, a mimo to pozostają szczupli, oraz na tych, którzy wzięli głębszy oddech w alejce ze słodyczami w hipermarkecie i przytyli na miejscu pięć kilogramów.

"Świat jest niesprawiedliwy. Życie jest trudne. On objada się pysznościami i jest chudy jak patyk, a ja? Żyję o liściu sałaty i tyję". Słyszeliście to? A może to wasze?

Jesteśmy różni. Nie chodzi tylko o płeć, wiek, kolor skóry czy ulubione smaki. Różnimy się pod tyloma względami, że nierzadko trudno znaleźć wspólny język. Nie sposób wszystkich lubić i ze wszystkimi się zgodzić.

Masz wrogów, albo osoby, które niekoniecznie kibicują ci w osiąganiu szczytów? Nic nadzwyczajnego. Widocznie kiedyś postanowiłaś/eś zawalczyć o siebie. Wchodzimy w nowe środowisko: szkoły, pracy czy grupy zainteresowań i jesteśmy natychmiast testowani. Nie tylko przez nauczyciela, szefa czy instruktora. Prób pod tytułem: "na ile da się wejść na głowę" dokonują koledzy - i w szkole, i w pracy, i w każdej innej zbiorowości.

Reklama

Uległość wyszła z mody. Buta i aroganckie zachowanie nie pomaga w budowaniu relacji. Jest jeszcze świadomość własnych umiejętności i pokora. Jest szacunek. Zadziwiające, że szacunku wszyscy oczekujemy, tylko z jego okazywaniem niektórzy mają kłopot.

A to przecież proste: chcesz szacunku, to go daj, pamiętając że ma korzenie w nas samych.

Co to ma wspólnego z jedzeniem?

Niewypowiedziane żale, pretensje i frustracja, która w nas narasta, musi znaleźć jakieś ujście. Skoro nie potrafimy prawdziwie rozmawiać z drugim człowiekiem szukamy innych rozwiązań. Nierzadko pożywienie staje się naszym nałogiem. To, co niezbędne do życia, może stać się substancją odurzającą - legalnym narkotykiem. Dziwnie brzmi? Tylko pozornie.

Zajadasz stres, lęk i złość? Wrzucasz w siebie nadprogramowe racje pokarmowe wtedy, gdy nie radzisz sobie z otoczeniem?

Są osoby na tyle nieświadome własnych emocji i zachowań, że zdarza im się nie pamiętać, iż w fazie frustracji pochłonęły pizzę, litr lodów, paczkę chipsów i dwie czekolady. Potrzebują doprowadzić się do mdłości i dyskomfortem fizycznym zagłuszyć dręczącą psychikę. To nie jest rzadkie zjawisko.

Nie każdy musi działać aż tak ekstremalnie, wielu sięga po "zagłuszacze" w mniejszych dawkach, ale często, a nawet regularnie. Skąd takie praktyki? Kto z nas słyszał w dzieciństwie: "Nie złość się, nie płacz, uśmiechnij się"? Czego to uczy? Dozwolone jest wyrażanie tylko emocji, które społeczeństwo lubi.

A dla zdrowia psychicznego musimy pozwolić, aby złość, smutek czy lęk również znalazły ujście. One są naturalnie wpisane w nasze istnienie. Poprzez ich blokowanie robimy sobie największą krzywdę.

Nierzadko wyładować chcemy się na słabszych, mimo, że nie im dedykowana jest nasza złość. To, że doprowadza cię do szału szef, mąż czy partnerka, nie daje ci prawa do wyżywania się na ekspedientce albo na dziecku. Świat nie jest sprawiedliwy. Nie dostaliśmy wszyscy po równo i nigdy tak nie będzie.

Możemy rozpaczać, złościć się i utyskiwać, a możemy dojrzale zaakceptować swoje emocje i tego uczyć dzieci. One nie potrzebują kazań, przemów, ani pouczania. One uczą się obserwując i najczęściej bezbłędnie odwzorowują nasze zachowania.


Ewa Koza, mamsmak.com

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jedzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy