Moje smoki na dobre i złe, Jerzy Stuhr

Smoki mogą być złe, ale też dobre. Złe trzeba pokonać, z dobrymi można się zaprzyjaźnić. Ale, jak sam mówi: "smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba, zwłaszcza jeśli ma się na imię Jerzy“. Smoczej metafory Jerzy Stuhr używa do refleksji o swoim życiu. Ze smokami miał do czynienia nierzadko, a z tym najgroźniejszym - chorobą - postanowił walczyć bez pardonu.

"Moje smoki na dobre i złe", Jerzy Stuhr
"Moje smoki na dobre i złe", Jerzy Stuhr.

Właśnie skończyłem siedemdziesiąt lat. Przygotowuję się do starości. Wciąż mam wielką ochotę na życie, lecz teraz zmieniła mi się perspektywa. Świat zacząłem inaczej doświadczać. Zrywając kartkę z kalendarza, wiem, że czasu nie wyprzedzę. Muszę mu się podporządkować. Ale i tak uważam, że jest dla mnie łaskawy. Chyba mogę nawet powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Tak, to będzie najlepsze podsumowanie opowieści o smokach mojego życia. Tych dobrych i tych złych. Pewnie złych było więcej - na tym polega natura życia. Lecz jako szczęściarz mogę zapewnić: proszę Państwa, smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba.

"Pewnego styczniowego popołudnia w 2003 roku mieliśmy z Basią zaszczyt wziąć udział w obiedzie u Jana Pawła II. Podano zupę. W trakcie jej spożywania papież mnie zagadnął: - Ja pana widziałem na scenie w "Dziadach". Chwilę zastanawiałem się, co odpowiedzieć. Znałem poczucie humoru papieża, więc spróbowałem kontrowersyjnie: - Ojcze Święty, ale ja tam grałem Belzebuba...Dostrzegłem w oczach papieża figliki. Mówi: - Ról się nie wybiera - odkłada łyżkę, palcem pokazuje na mnie i na siebie: Belzebub i Papież, takie role przyszło nam grać."

Wygraj 20 000 złotych!INTERIA.PL
.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas