Dawid Polak: Za mówienie o szczepionkach grożono mi śmiercią

Dawid Polak, biotechnolog, zdobył w mediach społecznościowych zaskakującą popularność. Dziś jego posty stają się viralami, a gwiazdy z chęcią cytują jego słowa. Na swoim profilu biotech.geek porusza tematy związane z koronawirusem oraz szczepieniami i stara się oswajać ludzi z pandemią. W rozmowie z nami wyjaśnia ile jeszcze potrwa pandemia, jak działa szczepionka i dlaczego antyszczepionkowcy życzyli mu śmierci.

Dawid Polak jest biotechnologiem, który w mediach społecznościowych zdobył popularność dzięki popularyzowaniu nauki
Dawid Polak jest biotechnologiem, który w mediach społecznościowych zdobył popularność dzięki popularyzowaniu naukimateriał zewnętrzny

Karolina Iwaniuk: Biotechnolog, który stał się influencerem. Można tak o tobie powiedzieć?

Dawid Polak: - Myślę, że poniekąd tak, bo mam pewien wpływ na ludzi, na to co robią, a nawet na zmianę ich złych nawyków. Kiedy mówię o badaniach okresowych, które powinno się wykonywać, czy o szczepionkach lub koronawirusie,  widzę, że ludzie naprawdę zmieniają swoje zdanie. Po nagłośnieniu profilaktyki raka piersi, wiele kobiet napisało do mnie, że dzięki wpisom na moim koncie postanowiły wykonać badanie. To niezwykle budujące.

Czy bycie influencerem uważasz za coś pozytywnego?

- Raczej tak, chociaż  to słowo ma jakiś pejoratywny wydźwięk. Mowa tu o osobie, która ma wpływ na innych ludzi, a jaki ten wpływ jest to już zależy od nas. Nie da się ukryć, że tych treści edukacyjnych u mnie na profilu w mediach społecznościowych znajdziemy sporo.

Wszedłeś w media społecznościowe ze sporym bagażem doświadczeń, z ogromną wiedzą na temat biotechnologii. Dlaczego wybrałeś akurat tę dziedzinę nauki?

- Wszystko zaczęło się na studiach. Wybrałem biotechnologię, jestem w trakcie doktoratu i ta nauka zawsze przewijała się przez moje życie. Jeżeli chodzi o same media społecznościowe,  mój profil początkowo nie był nastawiony na treści naukowe. Mniej więcej rok temu zauważyłem, że potrzebna  rzetelna wiedza dotycząca  pandemii i wirusów. Tak samo jak prostowanie pseudonaukowych wypowiedzi, które zaczęły zalewać media z prawdziwą nauką.

Twój profil obserwują ponad 24 tysiące osób. Wzrost popularności rozpoczął się w momencie popularyzowania wiedzy na temat pandemii koronawirusa? 

- Tak, wraz z wybuchem pandemii i tego, że w trakcie jej trwania zacząłem pokazywać pseudonaukowe bzdury, które wypowiadają osoby sławne, często posiadające autorytet u wielu tysięcy osób. Pamiętam, że jeden z moich wpisów odnośnie wirusa i fałszywych informacji na ten temat udostępniła Karolina Korwin-Piotrowska. To był impuls, który rozpoczął wszystko. W pół roku przybyło mi ponad 10 tysięcy obserwujących.

największy hejt pojawił się wtedy, kiedy udostępniłem post Violi Kołakowskiej o tym, że szczepionki szkodzą czy wywołują autyzm. Przeciwstawiłem się tej opinii. Wówczas dostałem wiadomości z groźbami śmierci.

Na fali popularności miałeś także wymianę poglądów z Violą Kołakowską, która jest zagorzałą przeciwniczką szczepień i neguje istnienie koronawirusa. Co o takiej postawie sądzisz?

- Violetta Kołakowska jest jedną z celebrytek, które chętnie wypowiadają herezje naukowe. Twierdzi,  że nie ma żadnej pandemii, a koronawirus jest zwykłą grypą. Podobnie jak Edyta Górniak jest zdania, że w szpitalach leżą statyści, a nie pacjenci, którzy cierpią i umierają. Udostępniłem kilka wypowiedzi Violi z moim własnym komentarzem, ludzie zaczęli to przesyłać dalej.

Ale wówczas także spotkałeś się z hejtem.

- Tak, największy hejt pojawił się wtedy, kiedy udostępniłem post Violi Kołakowskiej o tym, że szczepionki szkodzą czy wywołują autyzm. Przeciwstawiłem się tej opinii. Wówczas dostałem wiadomości z groźbami śmierci. To był moment, w którym nieco się zawahałem i na chwilę wycofałem się z sieci.

Dlaczego wróciłeś?

- Doszedłem do wniosku, że rozpowszechniając naukę nie można się bać takich ludzi. Moje zniknięcie byłoby tylko pożywką dla hejterów, dla osób, które chcą by wszyscy wierzyli w teorie spiskowe. Niedawno dostałem wiadomość od pewnej osoby, że pozwie mnie do sądu, bo narażam ludzi na utratę ich zdrowia. Powiedziała, że broniąc szczepionek i promując wiedzę na temat koronawirusa, narażam ludzi na stratę życia i zdrowia, bo szczepionki są szkodliwe.

Na swoim profilu używasz bardzo prostego języka, tłumacząc skomplikowane rzeczy - np. jak działa szczepionka i ludzie dopiero teraz zaczynają interesować się czym jest wirus, bakteria, jak działa szczepionka. Dlaczego to nie dzieje się na poziomie edukacji szkolnej? 

-  Moim zdaniem szkoła nie przygotowuje do życia codziennego. Wiele osób nie wyniosło z lekcji biologii podstawowych rzeczy na temat wirusów, bakterii, antybiotyków czy szczepionek. Nawet od moich dorosłych już znajomych dostawałem wiele pytań na początku pandemii. Pytali, czy mogą odkażać ręce perfumami lub wódką, albo czy maski chirurgiczne można spryskać dla dezynfekcji perfumami. To uświadomiło mi, jakie braki mamy w edukacji. Dlatego też prócz naukowych wpisów, prowadzę na moim profilu rozmowy z różnymi specjalistami, którzy opowiadają o swojej dziedzinie nauki i odpowiadają na pytania internautów. Nie jestem ekspertem we wszystkim i chciałem, by głos zabrał ktoś, kto ma szerszą wiedzę w danym temacie. Ostatnio rozmawiałam z fizykiem, doktorem Tomaszem Rożkiem, czy Karoliną Szymczak, która poruszała temat pomijany w mediach - temat endometriozy. Nagrałem też z koleżanką lekarką webinar poświęcony szczepionkom mRNA.

Pracowałeś w Instytucie Farmakologii, gdzie prowadziłeś padania nad chorobą Parkinsona, potem na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi zajmowałeś się projektem dotyczącym choroby zakrzepowo-zatorowej płuc. Odbywałeś staż naukowy w Niemczech, a na swoim koncie masz sporo publikacji naukowych. To spory dorobek jak na 30-latka.

- Nie uważam tego za wybitne osiągnięcia, są ludzie, którzy mogą pochwalić się o wiele większym dorobkiem naukowym, niż ja. Ale to przygotowało mnie i dało mi podstawy do tego, żeby w ogóle móc wypowiadać się na takie tematy, jakie poruszam w mediach.

Który post wzbudził największe emocje wśród internautów? 

- Post na temat szczepionki mRNA wyjaśniający, jak ona działa. Wytłumaczyłem to w dość prosty sposób, starając się unikać naukowego żargonu. Trochę jak w bajce dla dzieci "Było sobie życie". Post zobaczyło ponad 20 tysięcy ludzi i mam nadzieję, że ta wiedza pomogła oswoić się wielu osobom z tym typem szczepionek. Odnośnie samych szczepionek - kiedy wybuchła epidemia ospy prawdziwej, ludzie stosowali metodę zwaną wariolizacją. Wstrzykiwali osobom zdrowym zawartość wrzodów, które powstają na ciele osoby zarażonej ospą i to miało powodować, że osoby te nabiorą odporności. Na tej bazie działał Edward Jenner, który celowo zarażał osoby zdrowe krowianką, czyli wirusem ospy krów, by uodpornić tę osobę na ospę prawdziwą. Do tego doszło w 1796 roku i teraz wyobraźmy sobie, że pojawiają się osoby, które negują lata badań i eksperymentów w tej dziedzinie.

(...) uważam, że pandemia może potrwać jeszcze rok, półtora roku. Ale to nie zakończy naszych problemów, możemy spodziewać się wybuchu kolejnej pandemii.

I tak tworzą się mity odnośnie leków czy szczepień. Dlaczego jednak warto się szczepić?

- Najpopularniejszym mitem odnośnie szczepionek jest ten, że powodują one autyzm. Wszystko zaczęło się od publikacji Andrew Wakefield’a, który napisał w niej, że autyzm jest winą szczepionek. Swoją wiedzę poparł dokumentacją, która później okazała się sfałszowana, lecz to już przez antyszczepionkowców jest pomijane. Przez to do dziś funkcjonuje ta nieprawdziwa teoria. Ja mówię o tym, żeby się szczepić. Bo szczepionka nas nie zabije, a koronawirus owszem. Wiadomo, występują odczyny poszczepienne, a te najtragiczniejsze przypadki, choć bardzo nieliczne, są nagłośniane przez media. Wypadki zawsze mogą się wydarzyć, nawet po zjedzeniu truskawek możemy doznać wstrząsu anaflikatycznego i czy to znaczy, że mamy nie jeść truskawek? Szczepionka na koronawirusa jest bezpieczna. To, że zostały skrócone fazy badań klinicznych, nie jest niczym strasznym.

Dlaczego zostały one skrócone?

- W normalnych warunkach badania kliniczne trwają około 10 lat. Tutaj zostało to skrócone, bo podczas epidemii wirusa SARS i MERS, na początku XXI wieku, już były prowadzone wstępne badania nad szczepionką mRNA i odbywały się wtedy testy na zwierzętach. Sama technologia mRNA jest znana od wczesnych lat 90. Nie powstała  w ciągu miesiąca, gorączkowo pisana na kolanie. Fazy zostały warunkowo skrócone ze względu na sytuacje nadzwyczajną, często niektóre z nich odbywały się równolegle. Powodem przyspieszenia badań klinicznych był także nakład finansowy, który zapewniły poszczególne państwa. W trzeciej fazie badań nad szczepionką mRNA Pfizera brało udział 40 tysięcy osób, to jest naprawdę ogromna liczba. Co więcej, u żadnej z tych osób nie stwierdzono ciężkich powikłań.

Jak myślisz,  ile jeszcze potrwa pandemia? 

- Myślę, że nie wygaśnie do momentu, aż wszystkie kontynenty się nie uporają z ogniskami zakażeń. A może być tak, że kiedy np. Europa, Stany Zjednoczone i Azja uporają się z tym, to nowe ogniska będą rozwijać się w Afryce i znów wszystko poprzez migracje osób przeniesie się na resztę kontynentów. Dlatego tak ważna jest tutaj współpraca państw. Idealnym scenariuszem jest dostarczenie szczepionek w dużych ilościach do wszystkich krajów, a to nie jest to póki co możliwe. Przecież nie każde państwo stać na zakup szczepionek, a inną sprawą są także siły przerobowe - nie można produkować na ogromną skalę, gdy ma się ograniczoną ilość fabryk produkujących te szczepionki. Dlatego z tych powodów uważam, że pandemia może potrwać jeszcze rok, półtora roku. Ale to nie zakończy naszych problemów, możemy spodziewać się wybuchu kolejnej pandemii. Człowiek wciąż ingeruje w środowisko naturalne, a to niesie za sobą zagrożenie pojawienia się nowego wirusa lub bakterii, która powali znów świat na kolana.

Komory hiperbaryczne pomagają pozbyć się powikłań po przejściu COVID-19Newseria Lifestyle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas