Jesteś konserwą czy lewakiem? Zdziwisz się, co o tym decyduje

Nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, społeczeństwa są silnie spolaryzowane. Konserwatyści i liberałowie walczą ze sobą o jedyną słuszną wizję świata. Co ciekawe, te skrajne postawy nie są jedynie wynikiem wychowania czy środowiska, ale też biologii. A dokładniej budowy i pracy naszego mózgu.

Polaryzacja w Polsce jest bardzo silna, a ludzie już ze sobą nie dyskutują, tylko przeszli w stan wojny
Polaryzacja w Polsce jest bardzo silna, a ludzie już ze sobą nie dyskutują, tylko przeszli w stan wojnyKarolina MisztalReporter

Jesteś konserwatystą czy liberałem? Podpowiedzią są poglądy polityczne, czyli podział na prawicę i lewicę, a potocznie: na konserwy i lewaków. Nie jest on jednak tak prosty, jak nam się wydaje.

- Warto zacząć od rozróżnienia, czym jest prawica i lewica - wyjaśnia dr Milena Drzewiecka, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS oraz Instytutu Zamenhofa. - Podział ten funkcjonuje bowiem w dwóch wymiarach: tożsamościowym - odnoszącym się między innymi do tradycji, obyczajów czy religii,  gdzie prawica jest za utrzymaniem status quo, a lewica za większymi swobodami, oraz ekonomicznym, w którym prawica opowiada się za niskimi podatkami, prywatną własnością i wolnym rynkiem, a lewica za państwem opiekuńczym. Partię Prawo i Sprawiedliwość wszyscy chętnie klasyfikują jako prawicową, a nie do końca tak jest. To partia prawicowa na polu tożsamościowym, ale lewicowa na polu ekonomicznym.

Konserwatywny, czyli jaki?

Konserwatyzm opiera się głównie na stwierdzeniu, że przeszłość jest lepsza od przyszłości, a nasze wysiłki powinny zmierzać do jej uhonorowania i utrzymania stanu obecnego. John Jost, profesor psychologii polityki na Uniwersytecie Nowojorskim, wykazał, że konserwatyści podchodzą do zmian z dużym oporem. Mają niską tolerancję na wszystko, co jest nieznane i niejasne, nie są też otwarci na nowe doświadczenia i różnorodność.

Osoby konserwatywne prowadzą uporządkowane życie, cenią sobie hierarchię, są zdyscyplinowane i stałe w poglądach. Cechuje je uważność, potrzeba bliskości, a także wrażliwość na potencjalnie zagrażające bodźce oraz lęk przed śmiercią. Łatwiej niż liberałowie akceptują nierówności społeczne. Wierzą, że nierówność i cierpienie w społeczeństwie są nieuchronne i uzasadnione.

Liberalny, czyli jaki?

Z kolei liberalizm odwraca się od przeszłości i zmierza ku nowej wiedzy oraz dotąd nie stosowanym rozwiązaniom. Prof. Dany Carney z Haas School of Business przeprowadził badania, które pokazały, że liberałowie są bardziej tolerancyjni niż konserwatyści, ciekawi świata, ekspresywni i entuzjastyczni. Lepiej sobie radzą ze złożonymi i nieprzewidywalnymi sytuacjami, są też otwarci na nowe doświadczenia.

Osoby o liberalnych poglądach uważają, że aktualny porządek prowadzi do wielu nierówności społecznych, dlatego wymaga on zmiany i wyrównania szans różnych grup społecznych.

Po której stronie Polacy mają serce?

- Kiedy Polacy deklarują, że są konserwatystami lub liberałami, najczęściej biorą pod uwagę swój światopogląd, zapominając o aspekcie ekonomicznym - odpowiada dr Milena Drzewiecka. - W latach 80. dwaj znani polscy psychologowie - prof. Bogdan Wojciszke i dr Wiesław Baryła, postanowili sprawdzić, jak to u nas wygląda. Okazało się, że Polacy w wymiarze ekonomicznym byli bardziej lewicowi, a tożsamościowo, światopoglądowo - prawicowi. Badanie zostało powtórzone ponad 20 lat później i mimo zmian, jakie zaszły w naszym kraju, nadal w większości jesteśmy konserwatywni światopoglądowo, a ekonomicznie wciąż nam bliżej do państwa opiekuńczego. Co w jakiś sposób może tłumaczyć sympatię do partii rządzącej.

Mózg konserwatywny i mózg liberalny

W 2007 roku prof. David Amodio, psycholog i neurobiolog z Uniwersytetu Nowojorskiego, przeprowadził badania z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego. Uczestnicy oceniali własne przekonania polityczne w skali od -5 (skrajnie konserwatywny) do +5 (skrajnie liberalny), a następnie zostali poddani testom, w których sprawdzono ich umiejętność przełamywania nawyków.

Wykonane podczas testów skany mózgów wykazywały pobudzenie przedniej kory obręczy, czyli obszaru aktywującego się podczas rozpoznawania nowych sytuacji. Takich, które wymagają zboczenia z utartych ścieżek i wybrania niestandardowego zachowania w miejsce wyuczonego. Okazało się, że intensywność tego pobudzenia zależała od poglądów politycznych badanego.

Mózgi liberałów w obszarze przedniej kory obręczy wykazywały aktywność od dwu- do pięciokrotnie wyższą niż mózgi konserwatystów. Mózgi tych drugich zdawały się częściej "drzemać", co odbijało się na wynikach. Podsumowując:  liberałowie lepiej radzili sobie z zadaniami, które wymagały odrzucenia wyuczonej i dominującej reakcji.

- Nie próbuję dowodzić, że liberałowie są lepsi od konserwatystów. Oba typy umysłu są potrzebne - zapewniał prof. Amodio. - Zdolność konserwatystów do ignorowania atakujących ich informacji jest niezwykle przydatna, gdy trzeba działać wśród rozpraszających bodźców. Z drugiej strony, wiele historycznych przykładów dowodzi, że wielkich przewrotów naukowych dokonywali zwykle liberałowie.

W 2011 roku dr Ryota Kanai, neurobiolog z University College London, odkrył, że konserwatyści są bardziej wrażliwi na zagrożenia i emocje strachu, co prawdopodobnie wynika z większej ilości substancji szarej w części mózgu zwanej ciałem migdałowatym.

W wypadku liberałów zwiększoną ilość substancji szarej zaobserwowano w rejonie przedniego zakrętu obręczy, który odpowiada, m.in., za monitorowanie sytuacji niepewności i konfliktu. Im większy jest przedni zakręt obręczy, tym większą tolerancję na niepewność i konflikt prezentuje człowiek i tym łatwiej mu zaakceptować liberalne poglądy.

Innymi słowy liberałowie są bardziej wrażliwi na złożoność poznawczą, a konserwatyści na potencjalnie zagrażające czynniki środowiskowe.

Należy, jednak pamiętać, że w przypadku procesów neuropoznawczych wciąż trudno nam rozróżnić, co jest przyczyną, a co skutkiem. Rodzi się zatem pytanie: czy od różnic w budowie mózgu zależy nasza podatność na polityczne przekonania, czy może to przyjęcie określonej ideologii wpływa na strukturę i funkcjonowanie mózgu?

Geny czy wychowanie?

Obecnie nie można jednoznacznie stwierdzić, że istnieje "gen konserwatyzmu lub liberalizmu". Jednak prowadzone w tym zakresie badania pokazują, że nie tylko wychowanie i środowisko odgrywają znaczącą rolę w przyjmowaniu poglądów politycznych. Ważne są również geny.

W 2014 roku Christian Kandler, Wiebke Bleidorn i Rainer Riemann opublikowali wyniki badania, w którym sprawdzali, co bardziej wpływa na przekazywanie poglądów politycznych: geny czy środowisko. Przebadali w tym celu ponad 1900 dorosłych bliźniąt jedno- i dwujajowych. Okazało się, że przekonania polityczne są silniej determinowane przez geny niż środowisko lub kulturę, w której się wychowujemy. Przy czym to drugie ma duży wpływ na utrwalanie się naszych poglądów.

Nie bez znaczenia jest również nasz wiek. Prof. Peter Hatemi z Pennsylvania State University wykazał, że między 9. a 17. rokiem życia za różnice w poglądach politycznych odpowiadają przede wszystkim czynniki środowiskowe. Ale już u osób, które w wieku 20 lat opuściły dom rodzinny, większe znaczenie dla poglądów politycznych miały geny. Może to oznaczać, że gdy znika wpływ określonej grupy społecznej, do głosu dochodzi biologia.

Na kolejnej stronie przeczytasz, czym różni się moralność konserwatystów i liberałów oraz kto jest bardziej szczęśliwy >>

Liczne badania wykazały różnice w budowie oraz pracy mózgu konserwatystów i liberałów
Liczne badania wykazały różnice w budowie oraz pracy mózgu konserwatystów i liberałów123RF/PICSEL

Moralność prawdę ci powie

- Amerykański psycholog Jonathan Haidt w swojej głośnej książce "Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?" różnic między konserwatystami a liberałami upatruje w innym pojmowaniu moralności - wyjaśnia dr Milena Drzewiecka. - Katalog moralnych nakazów i zakazów jest u konserwatystów znacznie szerszy niż u liberałów. Sankcje moralne opierają się tu na innych fundamentach. I tak na przykład to, co dla liberała może być wyborem, dla konserwatysty będzie obowiązkiem. Jeśli zatem liberał nie odwiedzi przysłowiowej cioci na imieninach, bo po prostu nie ma ochoty, konserwatysta może mu wypomnieć, że nie dba o rodzinę.

Haidt doszedł do wniosku, że nasze sądy moralne mogą dotyczyć sześciu różnych obszarów, które nazywa "fundamentami moralnymi". Liberałowie opierają swoją moralność tylko na trzech obszarach, a konserwatyści na wszystkich sześciu. Z tego powodu liberałom trudniej jest przekonać do siebie społeczeństwo. Jeśli bowiem założymy, że język ma sześć receptorów smaku, a lewica uważa, że państwo powinno się odnosić tylko do trzech z nich, to okazuje się, że jedynie konserwatyści rozumieją, że smaków jest więcej i wszystkie trzeba zagospodarować. Jakie to fundamenty?

Pierwszy to troska-krzywda, który sprawia, że jesteśmy wrażliwi na oznaki cierpienia i potrzebę pomocy. Jednak troska konserwatywna różni się od liberalnej - jej przedmiotem nie są zwierzęta ani mieszkańcy innych krajów, lecz ci, którzy poświęcili się dla grupy.

Drugi to sprawiedliwość-oszustwo, dzięki któremu pragniemy unikać oszustów albo ich karać. Ludzie o lewicowych poglądach często utożsamiają sprawiedliwość z równością, natomiast prawica uważa, że ludzie powinni być wynagradzani proporcjonalnie do wniesionego przez nich wkładu - nawet jeśli pociąga to za sobą nierówności.

Trzeci to wolność-ucisk, który wyłonił się, by dla dobra społeczności blokować zapędy tyranów. Dla liberałów oznacza to stawanie po stronie najsłabszych, pokrzywdzonych i bezbronnych na całym świecie. Konserwatyści są tu bardziej "zaściankowi" i troszczą się jedynie o swoją grupę, a nie o całą ludzkość. Dla nich może oznaczać to walkę o niższe podatki czy obronę suwerenności państwa przed ograniczającymi ją traktatami międzynarodowymi.

Liberałowie definiują swoją moralność w trzech wyżej wymienionych obszarach, natomiast konserwatyści dostrzegają trzy kolejne:

  • lojalność-zdradę, czyli wyczulenie na oznaki lojalności lub jej braku u członków grupy - lojalni są doceniani, a nielojalni traktowani gorzej niż wrogowie;

  • autorytet-bunt, czyli wszystko to, co jest interpretowane jako przejaw posłuszeństwa lub jego braku, szacunku lub jego braku, uległości lub buntu wobec autorytetów;

  • świętość-upodlenie, czyli potrzebę wyznaczenia, że coś jest święte i nietykalne, ale też określania, co budzi wstręt i odrazę. Święte może być ciało lub symbole religijne. Wstręt może budzić przyjmowanie niektórych pokarmów - na przykład mięsa ludzkiego.

Po której stronie mieszka szczęście?

Jest jeszcze jedna ciekawa różnica pomiędzy liberałami a konserwatystami. Otóż ci drudzy są... szczęśliwsi. Prof. John Jost zakłada, że konserwatyści czują się szczęśliwsi niż liberałowie, ponieważ są bogatsi, bardziej religijni i częściej pozostają w tradycyjnych związkach małżeńskich. Kolejnym powodem jest wiara ludzi prawicy w to, że nierówność i cierpienie w społeczeństwie są nieuchronne i uzasadnione. Pozwala im to cieszyć się własnym szczęściem bez poczucia winy. Czego nie możemy powiedzieć o cechujących się dużą empatią liberałach.

Prof. Bogdan Wojciszke wyłonił jeszcze jeden czynnik odpowiedzialny za większe poczucie szczęścia u konserwatystów -  bezpieczeństwo. Ideologie konserwatywne z reguły odnoszą się do obrony istniejącego porządku, są też bardziej spójne wewnętrznie i zawierają mniej wieloznaczności, co daje ludziom większe poczucie bezpieczeństwa i jasności.

Co zatem decyduje o naszych poglądach politycznych?

Ludzie nie przyjmują ideologii przypadkowo ani nie chłoną jej automatycznie. Ci, których genetycznie zaprogramowany mózg czerpie przyjemność z nowości, zmienności i różnorodności, a jednocześnie jest mniej wrażliwy na sygnały zagrożenia, są predysponowani do poglądów liberalnych. I odwrotnie - ludzie z mózgiem, który woli unikać nowości i różnorodności, a do tego wrażliwym na sygnały zagrożenia, są predysponowani do poglądów konserwatywnych.

Choć nie oznacza to, że osoby te zostaną liberałami lub konserwatystami, bo spore znaczenie ma wpływ wychowania oraz środowisko, z czasem mogą się pojawić u nich podświadome pozytywne reakcje na narrację - odpowiednio politycznej lewicy lub prawicy. A kiedy już dołączą do właściwej grupy, to zanurzą się w jej moralności i na każdym kroku będą widzieli potwierdzenie jej prawdziwości i słuszności. Bo, jak podkreśla Jonathan Haidt, moralność wiąże i zaślepia.

Czy konflikt jest nieunikniony?

Polaryzacja w Polsce jest bardzo silna. Co gorsza, ludzie ze sobą nie dyskutują, ale przeszli w tryb wojny, co może być bardzo niebezpieczne dla demokracji. Czy w takiej sytuacji nie byłoby lepiej, gdybyśmy zrezygnowali z jednej ze stron sceny politycznej, a tym samym uniknęli walki?

Silvan Tomkins, amerykański psycholog, już kilkadziesiąt lat temu napisał: "historia przedłużającego się konfliktu między lewą a prawą stroną sceny politycznej, a także wiecznie niedoskonałe próby jego rozwiązania, to najlepszy przykład rozwoju cywilizowanego człowieka".

Wygląda na to, że ludzkość potrzebuje zarówno konserwatywnej, jak i liberalnej polityki. Dokładnie tak samo, jak potrzebujemy tradycji, porządku, struktury, dyscypliny i uważności, a jednocześnie nowe wyzwania wymagają od nas otwartości, kreatywności, ciekawości, empatii i szerokich poglądów. Dzięki konserwatystom lepiej możemy wykorzystać okresy stabilizacji, a dzięki liberałom radzić sobie z problemami.

Czy zatem jesteśmy skazani na wieczny konflikt, a porozumienie nie jest możliwe? Jonathan Haidt wraz z Jesse’em Grahamem i Brianem Noskiem postanowili sprawdzić, w jakim stopniu liberałowie i konserwatyści są w stanie wzajemnie się zrozumieć. Poprosili ponad dwa tysiące Amerykanów o wypełnienie Kwestionariusza Fundamentów Moralnych. 1/3 badanych miała go wypełnić normalnie, 1/3 w taki sposób, jak ich zdaniem zrobiłby typowy liberał, a 1/3 - jak typowy konserwatysta.

Wyniki okazały się jednoznaczne. Badani o poglądach umiarkowanych i konserwatywnych udzielali bardziej trafnych odpowiedzi - niezależnie od tego, kogo udawali. Przewidywania liberałów były zaś najmniej trafne. Problemem okazała się dla nich trudność w zrozumieniu moralności innej niż własna, a przede wszystkim opartej na większej ilości fundamentów. Co zatem musi się zadziać, by możliwe było porozumienie?

- Podstawą dialogu jest chęć przeprowadzenia rozmowy. Musimy też zgodzić się co do faktów. Bo dziś różnimy się nie tylko opiniami, ale też postrzeganiem rzeczywistości. Za obiektywne uznajemy to, co jest zgodne z naszym zdaniem - tłumaczy dr Milena Drzewiecka. - W XXI w. grodzimy swoje "getta informacyjne" w mediach społecznościowych, otaczamy się osobami o podobnych poglądach i w ten sposób utrwalamy już posiadane opinie.

- Jako ludzie mamy tendencję do naiwnego realizmu, czyli przekonania, że rzeczywistość jest taka, jaką ją widzimy. Często jednak patrzymy na nią tylko z jednej perspektywy, a ktoś, kto stoi po drugiej stronie widzi inne fragmenty tej samej rzeczywistości. Ważna jest więc rozmowa, ale taka, żeby się lepiej poznać i zrozumieć, może przekonać, ale nie pokonać. Kiedy ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, to okazuje się, że łączy ich więcej, niż im się początkowo wydawało - dodaje ekspertka.

* * *

Ten artykuł powstał w ramach naszej najnowszej kampanii pod hasłem "Interia - portal, który towarzyszy mi każdego dnia". Więcej ciekawych treści znajdziesz tutaj.

Kiedy myślę o portalu, który towarzyszy mi każdego dnia, mówię InteriaINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas