​Magia w ogrodzie

Dawniej ludzie i natura żyli razem niczym jedna rodzina. W harmonii, szczęściu i zdrowiu. Wydawać by się mogło, że to epoka, która bezpowrotnie minęła. Spójrzcie jednak na ogrody Mary Reynolds - potraktowana z szacunkiem ziemia odzyskuje pierwotną witalność i odwdzięcza się hojnie swoim opiekunom, obdarzając ich poczuciem bezpieczeństwa i pełni. Fragment pochodzi z książki "Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych" autorstwa Mary Reynolds.

Ogród Saint Brigits Garden
Ogród Saint Brigits Garden Claire Leadbitter irishforestgardenINTERIA.PL/materiały prasowe

Potęga słowa

Zawsze fascynowała mnie historia starożytnej Irlandii i wielu rzeczy na temat intencji oraz magii nauczyłam się dzięki studiowaniu życia naszych przodków. Istnieje u nas długa i dobrze udokumentowana tradycja praktykowania magii, rytuałów i modlitw. Zachowała się w starych pismach monastycznych i w przekazach mitologii ludowej. W tym miejscu warto zauważyć, że w dawnej Irlandii przeciwieństwem modlitw były klątwy. Miały one ogromną moc, bo Irlandczycy wierzyli w ich skuteczność - tak samo zresztą jak inne dawne ludy na całym świecie.

Ponieważ Rzymianie nigdy nie podbili Irlandii, udało jej się przez długi czas zachować nietkniętą pierwotną kulturę, która wyewoluowała i rozkwitła w łonie wysoko rozwiniętego społeczeństwa. W czasach przedchrześcijańskich warstwę uczonych stanowili druidzi, którzy zgromadzoną wiedzę i mądrość przechowywali w pamięci, często w postaci pieśni i wierszy. Wprawdzie dysponowali pismem ogamicznym, ale najbardziej tajemnych nauk nie zapisywali z obawy, aby nie dostały się w niepowołane ręce.

Współczesny alfabet pojawił się w Irlandii razem z chrześcijaństwem. Z tego okresu przetrwały dokumenty pisane z myślą o wspieraniu nowej religii, która miała przeniknąć do społeczeństwa i wygrać z innymi wierzeniami. W pismach wczesnochrześcijańskich mnichów zachowało się więc niewiele relacji na temat dobrych uczynków czy błogosławieństw druidów. Odnotowywano głównie "opaczne błogosławieństwa", czyli klątwy, co oznacza, że najbardziej wiarygodne przekazy dotyczące działania skoncentrowanej intencji obejmują przypadki jej negatywnego, szkodliwego użycia.

W nowszych czasach (w ciągu ostatnich kilkuset lat) klątwy w Irlandii rzucano zawsze w ramach zemsty. Był to rezultat ubezwłasnowolnienia rdzennych mieszkańców i niesprawiedliwości, jakie ich spotykały ze strony właścicieli ziemskich, którzy przybyli tu z obcych krain. Irlandczycy przeklinali nie tylko osobę odpowiedzialną za ich krzywdę, ale też jej potomstwo, co oznaczało, że nędzny los i bolesna śmierć czekały również przyszłe pokolenia. Dziś ludzie nie wierzą już w klątwy, tak więc straciły one swoją moc. Mimo to wciąż możemy wykorzystać stare przekazy, by nauczyć się używania magii w dobrym celu.

Mary Reynolds tworzy samoodnawiające się i bliskie naturze przestrzenie zielone, które nie tylko cieszą oko właścicieli, ale także oddają ich rys psychologiczny oraz stanowią przestrzeń dla uzdrowienia i terapii
Mary Reynolds tworzy samoodnawiające się i bliskie naturze przestrzenie zielone, które nie tylko cieszą oko właścicieli, ale także oddają ich rys psychologiczny oraz stanowią przestrzeń dla uzdrowienia i terapiiConor HorganINTERIA.PL/materiały prasowe

Przeklęta ziemia

Klątwy, którymi obkładano ziemię, nosiły nazwę piseóg. Wystarczyło wypowiedzieć właściwe słowa i być może odprawić kilka prostych rytuałów. Grunt wchłaniał intencję i postępował zgodnie z instrukcjami, nawet jeśli ich skutki były szkodliwe. Klątwa obejmowała ziemię tylko w określonych granicach, a tradycja obchodzenia jej obrzeży pozwalała utrzymać ją w ich obrębie. Efektem działania piseóg były choroby bydła czy kwaśnienie mleka. Ciężkie klątwy pociągały za sobą głód, miały bowiem wpływ na zbiory i żyzność gleby. Ludzie mieszkający na przeklętej ziemi często kończyli w przytułku, gdyż nie mogli wyżywić siebie i bliskich.

Każdy region i każde miasto miały własne klątwy - można było niechcący paść ich ofiarą, jeśli się na przykład zabłąkało na teren przeklętego ráth, czyli fortu wróżek (starożytny kopiec kojarzony z magicznym ludem), albo stanęło na grobie zmarłych z głodu. Ludzie z mojego pokolenia i starsi znają takie miejsca w swojej okolicy i z pewnością trzymają się od nich z daleka. Piseóg działają w Irlandii po dziś dzień. Budzą tak wielki strach, że bardzo trudno nakłonić osoby starsze, żeby zechciały o nich porozmawiać. zrozumienie, czym są, było dla mnie prawdziwym odkryciem, mimo że dzięki nim potęgę intencji, którą sama wykorzystuję w dobrym celu, poznałam od najgorszej strony.

Inne klątwy, bezpośrednie, rzucano często na konkretne osoby. Przekleństwo złego lub zazdrosnego sąsiada mogło oznaczać nędzę albo nawet śmierć dla całej rodziny. Aby klątwa zadziałała, należało poinformować o niej ofiarę. Zwykle rzucano ją komuś w twarz i to wiara osoby przeklętej decydowała o skuteczności magicznych działań.

Rolnictwo biodynamiczne

Współczesne praktyki biodynamiczne stanowią dowód na to, że włączenie potęgi intencji do rytuałów i praktyk rolniczych może przynieść bardzo pozytywne skutki. Biodynamika to metoda oparta na tradycji pogańskiej, wyrosła z serii wykładów wygłoszonych w 1921 roku przez Rudolfa Steinera, austriackiego filozofa i mistyka. Wykorzystuje wiele typowych technik ekologicznych, które wzbogaca o praktyki własne, na przykład łączy prace polowe z ruchem ciał niebieskich czy zaleca aplikowanie do gleby specjalnych środków. Trudno o działania bardziej przypominające zabiegi magiczne, a ich efekty są naprawdę zdumiewające.

W biodynamice niezwykle ważne są teatralność i obrzędowość, dlatego sposób, w jaki przygotowuje się dość szczególne preparaty, niektórym może się wydawać odstręczający. Na przykład zgodnie z pewną metodą zwiększania żyzności gleby napełnioną kwiatami krwawnika wątrobę jelenia wiesza się na pół roku na słońcu, a potem na kolejne pół zakopuje w ziemi. Odrobinę tak przygotowanego specyfiku dodaje się do dużej ilości wody i przez kilka godzin miesza w obie strony na zmianę, pilnując, by powstał wir, a następnie gotową mieszanką spryskuje się grunt określoną liczbę razy w konkretnej fazie księżyca.

Można by pomyśleć, że brakuje tylko czarnego kota, prawda? Jednak wpływ tej metody na plony okazuje się zdumiewający. Pytanie, czy rzeczywiście cała ta pompa i rytuały są potrzebne. zebrałam sporo informacji, przeprowadziłam testy i doszłam do wniosku, że jest to po prostu sposób, by ludzie nasycili wodę konkretnymi intencjami, a potem za jej pomocą przekazali instrukcje ziemi. Gleba zatrzymuje mnóstwo wody i dlatego stanowi ona znakomity przekaźnik naszych intencji oraz kanał komunikacji z ogrodem.

Fragment pochodzi z książki "Ogrodowe przebudzenie. W trosce o ziemię i nas samych" autorstwa Mary Reynolds. Przeł. Katarzyna Makaruk. Wydawnictwo Literackie. Więcej o książce przeczytasz TUTAJ

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas