"Mikrofon był włączony", czyli zabawne wpadki na wizji

Występy na żywo to pole, na którym o wpadkę nietrudno. Choć wydaje się, że wszystko zapięte jest na ostatni guzik, jakaś pomyłka, złośliwość losu czy zdarzenie losowe zawsze czają się za rogiem. Mikrofon, który teoretycznie powinien być wyłączony, niejeden raz przekazał coś, co miało pozostać tajemnicą.

Gada czy nie gada?

W lutym tego roku doszło do zabawnej wpadki na antenie TVP, a dziennikarka szybko stała się bohaterką memów i żartów w mediach społecznościowych. W czasie trwania programu informacyjnego prowadząca w pewnym momencie musiała przerwać relację z terenu, by przenieść uwagę widzów na konferencję w Ministerstwie Zdrowia. Do tego momentu wszystko szło jak po maśle, jednak po chwili mogliśmy usłyszeć jej głos, gdy rozbawiona tłumaczyła realizatorom: "Trochę ją przekrzyczałam. Nie widziałam, czy on już gada, nie gada. W tej masce nic nie widać".

Emocjonujące podatki

Wpadki z mikrofonami nie są oczywiście tylko domeną polskich dziennikarzy i zdarzają się na całym świecie. Francuska prezenterka telewizji BFMTV Karine de Menonville dała się ponieść emocjom w czasie programu na żywo. Po podsumowaniu programu, gdy tylko pojawiły się napisy końcowe, dziennikarce wyrwało się wulgarne "w d**ę!". Była pewna, że usłyszą to tylko goście w studio, a nie wszyscy widzowie. Być może tłumaczy ją to, że tematem programu były podatki, a te jak wiadomo, wzbudzają skrajne emocje.

Gorąco w "Dzień Dobry TVN"

Niedawno niewielką wpadkę zaliczył też Marcin Prokop w programie "Dzień Dobry TVN". Zwrócił się do realizatorów z prośbą o włączenie klimatyzacji. Kiedy zdał sobie sprawę, że "Chłopaki, włączcie klimatyzację" usłyszeli właśnie wszyscy widzowie śniadaniowego programu, swoje kolejne wejście rozpoczął od słów: "Dobra, teraz włączcie tę klimatyzację". Jak widać, nie jest sztuką popełnić błąd, sztuką jest umieć z niego zabawnie wybrnąć. 

Premier-debil

Chlapnąć coś nie wiedząc, że jest się nagrywanym to koszmar, który śni się po nocach niejednemu politykowi i polityczce. Koszmar, warto nadmienić, który niejeden raz stał się rzeczywistością. Grubego kalibru wpadkę zaliczyła czeska ministra pracy i spraw społecznych Jana Maláčová tuż po zakończeniu wywiadu dla Telewizji Czeskiej. Pewna, że urządzenia rejestrujące zostały już wyłączone, z dużą dozą dezynwoltury, stwierdziła, że jej przełożony, premier Czech Andrej Babiš to "debil".

"Babiš narobił burdelu, który teraz wszyscy musimy sprzątać. To jest, za przeproszeniem, debil" -  podsumowała sytuację w kraju Maláčová.

Jaki reszort?

Do historii polskiej telewizji przeszła wpadka Damiana Kurasia z TVN-u, tym razem jednak to nie włączony mikrofon był problemem. Dziennikarz prowadził segment ekonomiczny w Faktach i był przekonany, że właśnie nagrywa swój monolog. Prawda jednak była taka, że nie było to nagranie, a transmisja na żywo. W ten sposób do języka potocznego trafiło słynne słowo "reszort". 

Nie jestem kotem

W dobie pandemii wszystkie spotkania towarzyskie i zawodowe przeniosły się do internetu. Przeróżne funkcje komunikatorów także mogą nam przysporzyć zabawnych kłopotów. Bo w omawianej właśnie wpadce, to filtr wideo, a nie włączony przypadkowo, mikrofon gra główną rolę.

Gdy rozpoczęła się wirtualna rozprawa teksaskiego sądu, na ekranach pojawiły się twarze sędziego i innych prawników. Z wyjątkiem twarzy prokuratora Roda Pontona. W jego fotelu zasiadał bowiem wirtualny kot.

- Sądzę, że masz włączony filtr w ustawieniach wideo - powiedział spokojnie sędzia Roy Ferguson.

- I nie wiem, jak to usunąć. Mam tutaj swoją asystentkę, ona próbuje, ale jestem gotowy do działania... Jestem tutaj na żywo. Nie jestem kotem - zapewniał sędziego prawnik Rod Ponton w trakcie trwania rozprawy online.

Sprawa nabrała światowego rozgłosu, po tym jak sędzie Ferguson opublikował nagranie na swoim Twitterze. Nie miał jednak na celu "śmieszkowania", ale kierował się walorami edukacyjnymi tej wpadki.

"Te zabawne momenty są efektem ubocznym zaangażowania prawników w zapewnienie, że wymiar sprawiedliwości będzie wciąż funkcjonował w tych trudnych czasach. Wszyscy zaangażowani podchodzili do tego z godnością, a prawnik z filtrem okazał niesamowite wyczucie. Pełen profesjonalizm!" - tłumaczył sędzia.

Wesoła msza

Podobna sytuacja przytrafiła się dwóm włoskim księżom. Z powodu trudnej sytuacji epidemiologicznej postanowili oni transmitować dla wiernych mszę na Facebooku. Przerosła ich jednak strona techniczna i uruchomiony zestaw filtrów wideo. Szybko stali się gwiazdami internetu.

Telewizja od kuchni

Podczas transmisji meczu piłki nożnej, realizatorzy - z sobie tylko znanego powodu - przełączyli na emisję kamery znajdujące się w pokoju komentatorów. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają ich przygotowania przed rozpoczęciem pracy.

Wiązanka dla profesora

Niewyciszony mikrofon może wpakować w poważne kłopoty nie tylko dziennikarza prowadzącego program na żywo. Przekonał się o tym pewien student - zdaniem internautów prawdopodobnie Politechniki Krakowskiej. W trakcie trwania wykładu online przekonany, że rozmawia tylko ze swoim kolegą, oznajmił przed całą grupą i prowadzącym, co myśli o nim i jego zajęciach. Wypowiedź jest zbyt niecenzuralna, by ją przytoczyć.

Tak wulgarna wiązanka pod adresem prowadzącego zajęcia zamurowała wszystkich słuchaczy. Zimną krew zachował jednak profesor, który spokojnym głosem poprosił krnąbrnego studenta o wyciszenie mikrofonu, po czym wrócił do przerwanego wykładu.

Przeczytaj również:

Zobacz również:

Dorota Goldpoint o kobietach w rozmiarze XXLNewseria Lifestyle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas