Potyczki słowne

Renata przestała w końcu rozmawiać. Zamknęła się w sobie. Ile można próbować i dostawać po głowie. Wiedziała od zawsze, że dialog jest w relacjach niezwykle istotny, rozumiała, że należy tak komunikować się z drugim człowiekiem, by nas zrozumiał, by nie czuł się atakowany, by czuł się bezpieczny.

Nie zawsze w komunikacji musi być natychmiastowa reakcja, to nie ping-pong, w którym liczy się szybkie odbicie piłeczki
Nie zawsze w komunikacji musi być natychmiastowa reakcja, to nie ping-pong, w którym liczy się szybkie odbicie piłeczki123RF/PICSEL

Zdawała sobie sprawę, że komunikując się, możemy wyrazić miłość, wdzięczność, współczucie, chęć niesienia pomocy, ale także przekazać swój punkt widzenia. Nauczona była w swoim domu rodzinnym, że jedną z podstaw dobrego życia jest sztuka porozumiewania się. Ale w praktyce nie było to łatwe.

Stefan był raptusem. Wiedziała o tym, że z nim należy postępować z bardzo dużym wyczuciem, dlatego stąpała jak po lodzie dla wspólnego, jak jej się wówczas wydawało, dobra. Ale każda jej subtelna sugestia, a czasami nawet wyrażenie wdzięczności czy podziwu wywoływało w nim emocje, których nikt się nie spodziewał. Zawsze szukał podtekstu, zawsze rozmowa stanowiła dla niego okazję do zaatakowania drugiej strony.

Traktował wymianę zdań jako okazję do rozgrywki, w której musiał odnieść zwycięstwo, szukał w rozmowie "nagrody wyłącznie dla siebie."* Jak napisała Magdalena Trus-Urbańska książce pt.: "DoSłownie. Rzecz o porozumiewaniu się": " (...) I wówczas nie o relacje chodzi, tylko nażarcie ego, tak by syte było do następnego razu. Do kolejnej potyczki na patyczki słowne."  

Porozumiewanie się ludzi między sobą może być źródłem dobra, ale może też spowodować rozpad wielu relacji i nieść ze sobą wiele emocji powodujących zamieszanie, nie tylko wewnętrzne. Rozmowy, dopóki dwie strony są na nie gotowe, są sposobem na rozwiązywanie konfliktów i sytuacji problemowych.

Za pomocą słowa możemy przekazywać myśli, uczucia, wyrażać nasze pragnienia, ale słowem można posługiwać się w różny sposób i w różnym celu. Dla Stefana stanowiły narzędzie, za pomocą którego wyrażał złość, nienawiść, pogardę. Zależało jemu na zranieniu i na upokorzeniu drugiego człowieka.  

Relacja Renaty i Stefana rozpadła się. Jedna ze stron nie rozumiała, że rozmowa polega na wymianie zdań, której celem jest wyjaśnienie racji i zbliżenie stanowisk, której celem miało być wspólne dobro, wspólne piękne życie. Do Stefana nie docierało, że dwie osoby to z reguły dwa różne punkty widzenia. I ta różność może ubogacać związek, o ile będziemy chcieli, po pierwsze - w sposób jasny i zrozumiały dla rozmówcy mówić, bez atakowania, oskarżeń i nadmiernego zaabsorbowania sobą, ale także - o ile  będziemy chcieli słuchać i słyszeć.

Chodzi o to, by słuchać "z uważnością i życzliwością albo inaczej, z życzliwą uważnością drugiego człowieka, po to, by go zrozumieć, a nie natychmiast mu odpowiedzieć. Słucham jego, a nie tego, co myślę na temat tego, co słyszę."*

Nie zawsze w komunikacji musi być natychmiastowa reakcja, to nie ping-pong, w którym liczy się szybkie odbicie piłeczki, tu nie o refleks i błyskotliwość chodzi. To umiejętność stworzenia płaszczyzny bezpiecznej dla siebie i dla drugiego człowieka, w której w jasny, czytelny i zrozumiały sposób sformułujemy nasze myśli bez strachu przed oceną, ale w której nauczymy się także słuchać i słyszeć innych. W której damy możliwość wypowiedzenia się naszemu partnerowi i zechcemy go zrozumieć. A zrozumienie to niekoniecznie przyznanie racji, uleganie, zrezygnowanie z własnego zdania.  

Sztuka komunikacji to sztuka budowania płaszczyzny, w której zrozumiemy wartość milczenia. Nie tego, które ma na celu danie komuś czegoś do zrozumienia, domyślenia się tego, co my mamy na myśli, ukarania go, ale milczenia będącego niemówieniem, którym "robi się miejsce na słuchanie i przyjmowanie tego, co się słyszy, bez przymusu natychmiastowego odpowiadania.

Chodzi o to, by milczeć przez chwilę na siebie, żeby pomieścić treści drugiego człowieka (...) Nie chodzi o to, by przyjmować bezkrytycznie, zgadzać się bezrefleksyjnie, rzecz w tym, żeby odroczyć odpowiadanie. Dosłuchać do końca. W finale wypowiedzi bowiem czasami ukryta jest esencja. Niedotarcie do niej to jakby pozbawić się szansy na sukces zrozumienia i porozumiewania."*  

*Fragmenty pochodzą z książki Magdaleny Trus-Urbańskiej "DoSłownie. rzecz o porozumiewaniu się", Wydawnicto Sensus

Psychologia przy kawie
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas