30-letnie dziecko i jego kopia
Jestem mamą 2,5-letniego Karolka, żoną prawie 30-letniego Darka (przeżywającego rozterki z powodu swojego wieku), głową, szyją naszej rodziny, czyli osobą, która cały dom trzyma w ryzach...
Inaczej się nie da, inaczej wszystko by się rozlazło.
Panowie na co dzień nie doceniają mojej roli, a nawet czasami narzekają na swój los:
Mąż: "Dlaczego muszę trzepać ten dywan, przecież nic się nie stanie jak poczeka, a teraz gram w strzelankę na kompie i tak dobrze mi idzie..."
Karolek: "Mamusiu, nie wytsymam (wytrzymam) tego, nie cem telaz pać (nie chcę teraz spać), układam autka nie widzis???"
Niestety tak jest codziennie, z werwą zaczynam dzień, a kończę ze zmęczeniem.
Ostatnio zrobiłam sobie przerwę i wyjechałam z domu na weekend z przyjaciółką. Nie ma mnie, nie dzwonić, nie zawracać gitary, macie radzić sobie sami, każdy dostał po buziaku i zniknęłam.
Chłopaki bawili się morowo, ja też.
Po powrocie mój stęskniony synek uściskał mnie mocno i do uszka szepnął: "Dobze (dobrze), że jesteś kobeto (kobieto), bo nie ma kto sprzątać"
No tak, moje życie to koszmarek, ale tak to jest jak za męża bierze się 30-letnie dziecko, a 2,5-letnia latorośl jest jego kopią.
Aldona z Opola