Reklama

7 grzechów feminizmu

Odsiejmy stereotypy, przekłujmy mity, od których feminizm aż puchnie. Zaprosiliśmy do dyskusji feministkę, socjologa i antropologa. Kobiety i mężczyznę.

Gdy mężczyźni narzekają na feminizm, nie ma się co dziwić - coś stracili, to jasne. Ale feminizm krytykują lub odżegnują się od niego - kobiety. Dlaczego? Psycholog społeczny, prof. Janusz Czapiński twierdzi, że każde społeczeństwo okazuje się niewdzięczne wobec twórców masowych i radykalnych przemian. Feminizm spowodował je na pewno. Czy ten niechętny dystans i krytyka są objawem naszej czarnej niewdzięczności? A może jednak feminizm zasłużył sobie na niektóre z zarzutów? Przyjrzyjmy się im.

Reklama

1. Feminizm zabił w kobietach kruchość i delikatność, każąc nam ścigać się z mężczyznami na rynku pracy!

- Miałyśmy władzę nad mężczyznami, dziś nie mamy nawet czasu, żeby być kobietą. Nie możemy być słabe. Musimy wszystko umieć i w każdej chwili być gotowe mierzyć się z konkurencją - taki rachunek wystawia feminizmowi restauratorka i malarka Magda Gessler. I nie tylko ona... "Szkoda mi delikatności i subtelności, które dawniej cechowały kobiety". Czyje to słowa? Nasze! Twierdzi tak jedna trzecia kobiet badanych przez Pentor (Portret współczesnej kobiecości). - Nie mogę już tego słuchać - mówi Kazimiera Szczuka. - Ile można walczyć ze złudzeniem, że gdyby nie feminizm, kobiety mogłyby leżeć i pachnieć?

- Istnieje jakieś fałszywe przekonanie że odwieczny porządek świata polegał na tym, że mężczyzna pracował na dom, a kobieta gotowała strawę i odbierała hołdy. Takich czasów nie było - mówi prof. Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Kobiety zawsze pracowały, w polu, w zakładach rzemieślniczych, kramach i fabrykach, szły na służbę. I każdy rubel czy dolar, który zarobiły, należał do ich mężów lub ojców. Właśnie o prawo do tych pieniędzy walczyły feministki! Żądały też prawa do pracy, nie na folwarkach i w szwalniach, bo tę kobiety miały, szło o czystą i dobrze płatną pracę w urzędach, szkołach, biurach, które były bastionami mężczyzn. Kto był kruchy, kto leżał i pachniał? Znikomy procent arystokratek (bo większość uczyła się sztuki zarządzania majątkiem ziemskim, co przypominało prowadzenie firmy) i bogate mieszczki. Tak jest przecież i dziś...

2. Przez feministki mężczyźni z nami walczą, zamiast nas zdobywać!

- Niegdyś kobiety zdawały sobie sprawę, że "okręcanie sobie mężczyzny wokół palca" ma źródło w kobiecości, nie w wykształceniu czy inteligencji. Dziś motywują mężczyzn do walki z kimś, kogo powinni oni nosić na rękach - krytykuje filozofka Magdalena Żuraw. - Co jest złego w przepuszczaniu kobiety w drzwiach? - pyta aktorka Agata Buzek, a Dominice Gawędzie, wokalistce Blue Cafe, brak "męskich podchodów, kwiatów, komplementów". Mitu kobiety niedostępnej i zdobywanej żałują także badane przez Pentor.

- No właśnie, mitu - odpowiada Agnieszka Graff, feministka, autorka książek Świat bez kobiet i Rykoszetem. - Te tęsknoty przypominają sytuację dziewczynek, które rysują portrety księżniczek w krynolinach. Ja też to robiłam. Nie myślałam o tym, ile ta krynolina waży ani co naprawdę wolno księżniczkom. A krynolina ważyła sporo i księżniczce niewiele było wolno. Która z nas wymieni swoją niezależność na kwiaty i całus w rączkę? Coś za coś. - Taka wymiana wcale nie jest konieczna - sprzeciwia się prof. Anna Giza-Poleszczuk. - Feministki uznały konwenans za wroga, za upokarzającą kobiety manipulację.

Ja sądzę, że ta sztuka należała bardziej do kategorii dobrych manier. Kiedy mój wiekowy już dziadek robił "wymówki" babci szykującej się do wyjścia o zbyt frywolny dekolt, udawał zazdrość, a ona udawała, że mu wierzy - to była damsko-męska gra. Flirt, który dawniej prowadziliśmy ze sobą nie jako wstęp do romansu, lecz by sprawić drugiej stronie przyjemność. Kiedy kobiety mówią, że żal im całowania rączek i przepuszczania w drzwiach, to nie dlatego, że dają się nabierać: grzeczność, szacunek musi mieć jakąś formę, a ta jest przyjemna. Równe urlopy macierzyńskie i ojcowskie nie wystarczą, żeby dobrze się czuć we dwoje.

3. Feminizm dyskryminuje żony i matki.

- Ludzie dziś negatywnie odbierają kobiety, które decydują się na wychowanie dzieci i pracę w domu. Nagle deprecjonujemy ich wybór, nie fotografujemy ich w sesjach glamour, nie przyznajemy nagród - zauważa felietonistka Agata Passent. Jest coś na rzeczy: w badaniu Portret współczesnej kobiecości rodzenie dzieci okazało się... cieniem kobiecego życia. Na forum kobiecym "28 dni" trwa dyskusja: "Dlaczego feministki nie promują macierzyństwa? Czy bycie kierowcą albo lekarzem to coś więcej niż bycie matką? Istnieje większy wkład w społeczeństwo?", pisze jedna z internautek.

"Dlaczego nie mogę być po prostu żoną i matką? Nie mogę być z tego dumna i poprzestać na tym?", dodaje druga. - Takie wartościowanie nie ma sensu - odpowiada Agnieszka Graff. - Kobieta jest człowiekiem, ma różne ambicje i może być dumna z siebie na wielu polach. To jest kwestia wyboru. Ten sam argument słyszały kiedyś sufrażystki: prawo wyborcze miało odebrać kobietom dumę z macierzyństwa. Zaś studia wyższe, jak twierdzili ówcześni konserwatyści, spowodować obumieranie jajników. Dziś znowu słyszymy, że kobieta bez pracy zawodowej zwiędnie i zgłupieje - mówi Agnieszka Graff. - Feminizm jest jak matka, której wszystko zawdzięczamy i wszystko mamy za złe. Nasze działania były po prostu odpowiedzią na istniejącą w danym czasie niesprawiedliwość i krzywdę. Kiedy np. sto lat temu feministki domagały się prawa do rozwodu, nie chodziło przecież o wolną miłość. Po prostu kobieta oskarżona przez męża o zdradę traciła pozycję, szacunek i prawo do własnych dzieci.

- Jednak to feministki sformułowały myśl, że rodzina jest formą zniewolenia kobiety - nie zgadza się antropolog kultury Waldemar Kuligowski. - Właśnie zaprzeczenie, jakoby kobieta mogła się świetnie realizować w małżeństwie, zapoczątkowało falę przemian w latach 70. Kobiety zaczęły nazywać ślub więzami (nawet wychodząc za mąż), a na rodzinę zaczęto patrzeć jako na miejsce socjalizacji dziewczynek i chłopców do pełnienia niesprawiedliwych ról społecznych. To był początek zmian bez precedensu! Ucierpiała na tym pozycja żony. Ale samotne matki stały się z "upadłych" kobietami samodzielnymi. Znikły stare panny i panny na wydaniu, pojawiły - kobiety niezależne.

4. Feministki powinny reprezentować moje interesy, a... ja nie wiem, o co im chodzi!

- Co współczesne Polki wiedzą na temat feminizmu? Niedawno byłem promotorem pracy magisterskiej na taki temat - opowiada prof. Waldemar Kuligowski. - Padały tam przedziwne odpowiedzi, miszmasz pojęć, obelg i mgławica stereotypów, z których wynikało, że feminizm jest kobietom znany głównie z mediów, a więc w odmianie radykalnej i emocjonalnej wersji. Hasła z manif typu "Kopernik była kobietą" nic im nie mówią, okrzyki "moja macica należy do mnie" wydają się oczywiste i niepotrzebnie brutalne, epatujące biologią.

Sprawiają one, że o feminizmie się mówi, ale mają też inny skutek: przeciętnej kobiecie, choć jest przecież adresatką ruchu, trudno się z nim identyfikować. Na forach dyskusyjnych pojawiają się zarzuty: "za dużo ideologii", "do czego ma prowadzić ten język nienawiści", "mam się czuć ofiarą seksizmu, ageizmu (to dyskryminacja ze względu na wiek), lookizmu (presja lubieżnych męskich spojrzeń), klasizmu (pogląd, że kobiety to klasa niższa) - to jakaś wiktymologiczna obsesja". "Czego one właściwie chcą?"

Prof. Kuligowski uważa, że medialna zasada stosowania kłótni jako sposobu na podnoszenie oglądalności zaszkodziła feministkom, jak wszystkim radykałom. - Zaprasza się je najczęściej, by podnieść temperaturę debaty. Grają tę rolę w nadziei, że przy okazji nagłośnią problem, który jest ważny dla kobiet.

5. Feminizm wmawia mi, że jestem ofiarą (a mój mężczyzna oprawcą)?!

- Kobiety mówią często: "o co chodzi z tym patriarchatem? Ja nie czuję się dyskryminowana". Ale to nie jest kwestia odczuć, dyskryminacja jest faktem - mówi Agnieszka Graff. - Prawie każda kobieta uświadamia sobie w pewnym momencie, że mężczyzna jest w lepszej sytuacji, że ma lepszy dostęp do źródeł prestiżu, władzy, pieniędzy. Że więcej mu wolno i że to wykorzystuje. Problem w tym, że jak powiedziała Gloria Steinem (słynna amerykańska feministka), jesteśmy jedyną grupą która nie tylko mieszka ze swoim opresorem, ale jeszcze go kocha.

- To przekonanie zawsze będzie odrzucane przez większość kobiet - uważa prof. Giza-Poleszczuk. - Co innego, gdy feminizm koncentruje się na zmianie niesprawiedliwego prawa. To dotyczy wszystkich kobiet i mężczyzn. Natomiast idea zmagania się z patriarchatem uosabianym przez własnego męża wprowadza wojnę do naszych domów. Sypiamy z wrogiem? Nie da się żyć we dwoje w wiecznej konfrontacji. Przekonanie: ona - udręczona, on - prześladowca, krytykują nawet same feministki. To stereotyp i "fałszywa ścieżka" feminizmu, niepotrzebnie zaostrzająca walkę płci - uważa Elisabeth Badinter, feministyczna filozofka, której książka (właśnie o tytule Fałszywa ścieżka) wywołała niedawno burzę we Francji.

6. Kobiety osiągnęły już naprawdę wiele, a feministki nie chcą się wycofać!

- Dwie młode amerykańskie feministki napisały niedawno esej: Kim byłybyśmy dzisiaj, gdyby nie doszło do wielkiej fali feminizmu w latach 70. Sytuacja, którą opisały jako czarny scenariusz, bardzo niestety przypomina naszą, współczesnych Polek - opowiada Agnieszka Graff. - Nielegalna aborcja, skandale wokół antykoncepcji, brak edukacji seksualnej, kiepska kondycja najbardziej sfeminizowanych zawodów: pielęgniarek, nauczycielek.

Amerykanki mogą rozmawiać o postfeminizmie, my nie - uważa Graff. Zarabiasz tyle samo, co mężczyźni na równorzędnym stanowisku? Jesteś pewna, że inne kobiety nie są dyskryminowane mniejszą pensją albo mniejszą szansą na awans z powodu płci? Uważasz, że molestowanie seksualne to męski wybryk, którego nie trzeba nagłaśniać? Czy system alimentacyjny w Polsce działa dobrze? Chciałabyś, żeby decyzja o aborcji było kwestią sumienia, a nie regulacją prawną? Przeszkadza ci, że inne kobiety doznają przemocy we własnych domach i nie wiedzą, jak się bronić? Nie chciałabyś, żeby więcej mądrych, dynamicznych kobiet reprezentowało cię w parlamencie? Nie marzysz o partnerskim związku? To feministyczne pytania. Wbrew pozorom większość Polek odpowiada: tak, chciałabym. Albo: owszem, to są problemy, którymi trzeba się zająć. Zdecydowana większość z nas to zwolennicy równouprawnienia w życiu zawodowym i prywatnym (tylko 1 proc. mówi: nie!). Połowa dostrzega dyskryminację na rynku pracy. Aż 66 procent z nas chciałoby, by o aborcji decydowało nie prawo, lecz moralny wybór człowieka (kobiety, mężczyzny, lekarza). Prawie 40 proc. życzy sobie zmian prawnych chroniących równy status kobiety w pracy i życiu publicznym. Prawie połowa kobiet życzyłaby sobie mieć partnerski związek, a tylko 19 procent go ma... (wszystkie dane: CBOS 2006, 2008).

Feministyczne postulaty wcale nie są kontrowersyjne, są tak naprawdę powszechne. - Jak powiedziała niedawno jedna z moich studentek: Mają rację, tylko krzyczą tak, jakby dopiero wczoraj udzielono im głosu. A my i tak słyszymy. Ale może to nieprawda? Może trzeba wołać pełnym głosem? - zastanawia się Anna Giza-Poleszczuk. - Kobiety bardzo wiele zawdzięczają cichym organizacjom, takim jak La Strada (Fundacja Przeciwko Handlowi Kobietami, pomagająca m.in. zmuszanym do prostytucji), która też poszukuje rozwiązań legislacyjnych, powiększa kobiece poczucie bezpieczeństwa i udziela realnej pomocy. Ale czy potrafisz powiedzieć, czym dokładnie się zajmuje? Kiedy ostatnio słyszałaś o niej lub czytałaś?

7. Feminizm rozleniwił mężczyzn, zmienił ich w nieodpowiedzialnych chłopców, na których kobiety nie mogą polegać.

- Feministki zburzyły wiele stereotypów i podważyły wiele "prawd", ale same też budowały mity - twierdzi antropolog kultury Waldemar Kuligowski. - Jednym z nich jest widzenie w mężczyźnie zapóźnionego w rozwoju ewolucyjnym samca, który powinien wyzbyć się szkodliwych cech i zmienić... no właśnie, w kogo? Co należy do natury mężczyzny, a co do stereotypu?

Psycholodzy i filozofowie, tacy jak Robert Bly (autor bestsellera o poszukiwaniu męskości Żelazny Jan) oraz Herb Goldberg (napisał Wrażliwego macho, dowodził, że feminizm uwolnił także mężczyzn spod presji patriarchatu), doszli do wniosku że nowego mężczyznę powinna cechować... odwaga, odpowiedzialność i męstwo.

- Paradoksalnie jednak to wcześniej mężczyźni przypisywali sobie te zalety, a po drugiej fali feminizmu przestali - mówi antropolog prof. Waldemar Kuligowski. - Realny, nowy mężczyzna, jakiego dziś można spotkać z wózkiem i w szkole rodzenia, jest zupełnie inny. To miły facet. Inteligentny, zadbany, współpracujący. Mniej nakierowany na "samcze" wady: osobiste ambicje i zdobywanie wpływów, bardziej na relacje, miłe spędzanie czasu i partnerstwo. Jego "przyjście" jest jednym z triumfów feminizmu, bo był odpowiedzią na kobiece postulaty, ale niespodzianka... nie bardzo podoba się kobietom.

Dlaczego? Bo ten mężczyzna pyta, nie decyduje. Nie wyznacza kierunków, nie zwalnia z odpowiedzialności. Kobiety to drażni. W dodatku równolegle do nowego mężczyzny pojawiła się recydywa, tzw. nowy facet, czyli męskość w wersji mocno zradykalizowanej: mecz, koledzy, piwo, soft pornograficzne pisma, pobłażliwy stosunek do kobiet - dodaje Kuligowski. - To jest forma męskiego oporu, a także koszt uboczny feminizmu.

Ale jak mówi Agnieszka Graff: nie ma twardziela bez laleczki. - Ten twardy facet to rola, element pewnej gry społecznej, z której obie strony mają profity. Dziś można i trzeba wybierać: albo mam odpowiedzialność za własne życie i wtedy mój mężczyzna jest partnerem, albo jestem laleczką, która oddaje przyszłość w ręce mężczyzny - mówi twardo. - Co się bardziej opłaca? Jeśli kobiety chcą równości, muszą się pożegnać z mitem twardziela...

- Kobieta i mężczyzna są jak naczynia połączone - dodaje prof. Giza-Poleszczuk. - Jeżeli zmienia się jedno, to i drugie przeżywa przeobrażenia. Im bardziej kobieta robiła się niezależna, tym bardziej mężczyzna czuł się zwolniony z odpowiedzialności za nią.

Jednocześnie zmieniał się świat, wojny i postęp techniczny też powodowały przemiany obyczajowe, do których się przyzwyczajaliśmy. O pigułce mówi się, że uwolniła kobiecą seksualność, ale ona zwolniła także mężczyzn z odpowiedzialności za seks.

Moda opaliła kobiety, wygodnie ubrała i radziła im uprawiać sport, jeszcze bardziej uniezależniając nas od ramienia mężczyzny. Feminizm był kołem zamachowym tych przemian, ale na pewno nie jedynym.

Prawdziwy kobiecy luksus

W ciągu ostatnich dziesięcioleci feminizm obarczano winą za wiele społecznych problemów. Ostatnio w brytyjskim dzienniku "Daily Mail" ukazał się nawet news, że feminizm... jest niebezpieczny dla zdrowia. Bo coraz więcej kobiet lubi wino do kolacji, sięga po papierosa i decyduje się na macierzyństwo po trzydziestce... Nie dajmy się zwariować. Naszym związkom rzeczywiście nie służy myśl: sypiam z wrogiem. Ale to feminizmowi zawdzięczamy, że nie musimy z nim sypiać, jeśli nie chcemy. Mamy wolny wybór, a to prawdziwy luksus.

Magdalena Jankowska

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: antropolog | procent | feminizm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy