Reklama

Historia z pamiętnikiem

Chciałabym opisać moją historię z pamiętnikiem, która dla mnie prawdopodobnie zostanie dramatem nie do zapomnienia. Nie wiem, co zrobić, żeby naprawić swoje błędy, ale wiem jedno: już na pewno nie napiszę nic w pamiętniku. Wolę to zachować dla siebie i w sobie.

Chciałabym opisać moją historię z pamiętnikiem, która dla mnie prawdopodobnie zostanie dramatem nie do zapomnienia. Nie wiem, co zrobić, żeby naprawić swoje błędy, ale wiem jedno: już na pewno nie napiszę nic w pamiętniku. Wolę to zachować dla siebie i w sobie.

Przez dwa lata byłam z jednym mężczyzną. Wiadomo, cały związek miał w sobie dużo dobra, ale także dużo zła. Ceniłam tego mężczyznę za to, kim jest.

Miał w sobie to coś niepowtarzalnego, co powodowało, że przechodziły mnie dreszcze na każda myśl o nim. Był głównym bohaterem mojego pamiętnika przez długi czas.

W pamiętniku opisywałam wszystkie niepokoje związane z moim związkiem oraz chwile, w których czułam jak najszczęśliwsza osoba na świecie.

Jan, bo tak miał na imię, był moim pierwszym mężczyzną. Z nim zdecydowałam się na ten pierwszy krok w intymność. Po jakimś czasie wszystko zaczęło się psuć. Ja czułam się jakby cały związek opiera się na tym, że to ja chcę się z nim spotykać, z nim rozmawiać itd.

Reklama

Po jakimś czasie on wyjechał na kilka miesięcy, a ja dowiedziałam się od ludzi życzliwych ze mnie zdradza i nawet oglądałam zdjęcia. Niewiele myśląc, rzuciłam się w wir spotkań z innymi facetami. Tak poznałam Henryka - najwspanialszego mężczyznę. Zakochał się we mnie i poprosił, abyśmy spróbowali razem.

Kiedy byłam już z Henrykiem, wrócił Jan. Prosił o spotkania, rozmowy itd. Powiedziałam mu od razu o Henryku i o tym, że to właśnie z Henrykiem chcę być.

Jan nie mógł sobie z tym poradzić. Wydawało mi się, że może jeszcze coś z tego wyjdzie, ale nigdy nie próbowałam. Wtedy jeszcze czułam coś do Jana - może był to sentyment, może prawdziwa szczeniacka miłość. Jednak zostałam z Henrykiem - fantastycznym gościem, który wie, jak trzeba się "obchodzić z kobietą".

Od momentu, kiedy Jan dowiedział się o Henryku, straciliśmy kontakt, nie rozmawialiśmy, ani też nie spotykaliśmy się. Po ośmiu miesiącach natknęłam się na Jana. Nie odezwaliśmy się do siebie, tylko wymieniliśmy uśmiechy. Po paru dniach wzięłam pamiętnik do ręki i zaczęłam pisać o tym przelotnym spotkaniu. Zastanawiałam się, kogo tak naprawdę kocham: Jana czy Henryka? Uświadomiłam sobie wtedy, że Jan to tylko stare uczucie, a Henryk jest właśnie tym jedynym...

Nie napisałam wiele. Tylko coś takiego, że jakby to było gdyby B. się nie pojawił i co by się dalej stało. Nie myślałam nad tym wiele, bo przez czas odkąd napisałam to w pamiętniku.

Minęło parę miesięcy. Przeprowadziłam się do Henryka i zaczęliśmy planować wspólną przyszłość. W naszym mieszkaniu mój pamiętnik leżał po mojej stronie łóżka, pod materacem. Jeżeli chciałam coś napisać, mogłam go wyjąć i to po prostu zrobić...

Kiedy w zeszłym roku w Wigilię wróciłam do domu z pracy, Henryka nie było. Weszłam do sypialni i ujrzałam mój pamiętnik otwarty na tej nieszczęsnej stronie... Na nim leżał pierścionek zaręczynowy!

Jak się później okazało, Henryk chciał mi się oświadczyć, lecz zanim to zrobił, ujrzał kawałek wystającego spod łóżka pamiętnika. Wziął go i zaczął czytać. To, co przeczytał, wstrząsnęło nim. Nie wiedział, co zrobić. Wyszedł z domu i nie wrócił na noc, a ja tę noc spędziłam na szukaniu go wśród znajomych, na policji, a nawet w szpitalu. Przepłakałam całą noc, nie wiedziałam czy wróci, czy po prostu to, co budowaliśmy razem, już się zawaliło. Jednak wrócił i... został!

Próbowałam mu tłumaczyć, że to co, pisałam w pamiętniku, to nie jest tak, jak on myśli, że kocham go z całego serca i to właśnie z nim chcę dzielić resztę życia. Nie dotarło to do niego i chociaż minęło ponad 6 miesięcy od tamtej nieszczęsnej nocy, nasz związek nie wygląda tak samo jak wcześniej... Owszem, jeżeli ktoś patrzy z boku, widzi szczęśliwą, śmiejącą się parę, która nie rozstaje się ani na krok. Wszystko wygląda pięknie, lecz nasz związek się zmienił.

Każdego dnia żałuję, że napisałam takie głupoty, ale też wiem, że właśnie w dniu ich pisania tak się właśnie czułam i chciałam to z siebie wyrzucić. Gdyby nie ta nieszczęsna kartka w pamiętniku, byłabym teraz szczęśliwą narzeczoną mojego mężczyzny. A teraz? On mówi, że nie może tego przegryźć... I mówi, że tak naprawdę nie wie, co będzie dalej z nami...

Zamierzam mimo wszystko walczyć o ten związek, ale pamiętnik wyrzuciłam...

Katarzyna

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pamiętnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy