Reklama

Iwona z Czeladzi:

Nic mi się nie chce. Wciskam dźwignię hamulca i nieduża kapsuła czasoprzestrzeni, w której się zamykam, wytraca natychmiast prędkość bez gwałtownych perturbacji. Czuję jedynie lekkie kołysanie "pojazdu".

Zatrzymałam się w sobie. Myśli, rozumowania, refleksje i wątpliwości, obawy, pytania, przewidywania i niepewności, które kotłowały się w moim mózgu, powoli znajdują swoje miejsca "zaparkowania". Trwa ten proces kilka długich chwil, tak, jak to się dzieje przy uporządkowywaniu plików w komputerze.

Reklama

Otaczający mnie ludzie i sprzęty są poza granicami mojej kapsuły - mogę ich obserwować z dystansu. Nie widzę tam teraz sensu dla mojej obecności.

Nic mi się nie chce.

Stan wyhamowania jest dla mnie dużym komfortem. Usuwam z mózgu wszystkie pliki z realnego świata do kosza. Teraz może nastąpić ponowny zapis, ważny dla mnie, bo jego treść będzie czytelna dla tej części Wszechświata, w granicach której dalej będę pokonywać czasoprzestrzeń.

Nadal nic mi się nie chce, ale nie ma innej alternatywy. Muszę wyjść z wewnętrznej izolacji. Nie mogę wytrącić się z rzeczywistości na długo, aby nie stać się źródłem zamieszania - innym też trudno jest znaleźć ład w ich świecie. Najpierw jednak powinnam nadać nowy sens temu, co robię, przyporządkować zdarzeniom i działaniom wartości, ocenić, czy są to właściwe i mądre wartości. Nadaję im hierarchię ważności.

Otwieram kapsułę bezszelestnie, nie zwracam na siebie uwagi. Wracam do realnego świata z nowym zestawem aplikacji ustalonych w zależności od dobranych paradygmatów i priorytetów, z podziałem na obszary taktyczne i strategiczne.

Znikło hasło "nic mi się nie chce" - dotyczyło innej prerogatywy. Czuwam.

Praca nagrodzona w konkursie "Gdy nic mi się nie chce..."

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy