Reklama

Lepiej za, niż przed kamerą

Marysia Góralczyk-Berent - modelka, aktorka, żona. Ma dopiero 25 lat, a doświadczenia więcej niż większość rówieśniczek. Ale nie o każdym doświadczeniu opowie. Niestety.

Teraz jako mężatka, nie musisz się już martwić tym, że żyjesz w grzechu.

Daj spokój (śmiech). To bardzo staroświeckie podejście. Jestem wierząca, ale nie jestem hipokrytką. Zresztą wyklęta zostałam już jako uczennica szkoły podstawowej, więc chyba gorzej być nie może?

Jak to?

W trakcie katechezy prowadzący religię ksiądz grzmiącym głosem stwierdził, że aborcja jest grzechem śmiertelnym. I wszystkie kobiety, które tego się dopuściły, będą się smażyły w piekle. A ja już wtedy miałam swoje zdanie i wypaliłam głośno, wobec całej klasy, że aborcja może jest zła, ale jest i tak lepsza niż znajdowanie martwych noworodków na śmietnikach. No i wezwano moich rodziców. Było wiele krzyków ze strony dyrekcji i katechety, nie obyło się bez grożenia piekielnym ogniem, ale w końcu ze szkoły mnie nie wyrzucono.

Reklama

Czy udział w kampanii plastrów antykoncepcyjnych jest odwetem za tamtą aferę?

Skąd. Aż tak pamiętliwa nie jestem. Organizatorzy kampanii mieli nosa, że zwrócili się do mnie z taką propozycją, bo ja ich naprawdę używam. Polecił mi je mój ginekolog tuż po tym, jak się pojawiły na rynku. I choć na początku byłam do nich dość sceptycznie nastawiona, jak do większości nowości, to szybko się przekonałam.

Do antykoncepcji czy do plastrów?

Cóż, antykoncepcja jest potrzebna, a plastry najmniej inwazyjne dla organizmu. Pigułki przyjmowane doustnie rozwalają wątrobę. Zresztą jeśli ktoś tak jak ja ma kłopoty z pamiętaniem o regularnym przyjmowaniu pigułek antykoncepcyjnych o określonej porze, to plastry są rozwiązaniem idealnym. Czekam na inne lekarstwa podawane w plastrach. I na antykoncepcję hormonalną dla mężczyzn.

Jaki jest Twoim zdaniem cel takich kampanii? Czy rzeczywiście ich oddziaływanie ma wydźwięk społeczny?

Gdybym w to nie wierzyła, nie angażowałabym się. Wbrew pozorom mam do tego osobisty stosunek. Dlaczego? Bo moi rodzice mają działkę na wsi. Takiej polskiej, rzeczywiście biednej. I wiesz, co ja tam widzę? Wielodzietne rodziny, młode dziewczyny z brzuchami większymi od nich samych. Przyczyną jest pewnie i to, że księża z ambon krzyczą, że antykoncepcja to samo zło, ale także i to, że wciąż antykoncepcja jest droga. Oczywiście jest tańsza niż późniejsze wychowanie dziecka, ale nie każdy jest w stanie myśleć aż tak perspektywicznie.

Jakie zatem są Twoje perspektywy?

Teraz na plan pierwszy wysuwa się napisanie magisterki. Absolutorium na dziennikarstwie mam już co prawda od czerwca. Ale przez całe zamieszanie związane ze ślubem nie udało mi się jeszcze dopiąć wszystkiego. Zresztą muszę przyznać, że sam temat zmieniałam tysiąc razy. Ostatecznie stanęło na tym, że będę pisać o marketingowej skuteczności stosowania w reklamach twarzy celebrities.

Temat powinien być Ci doskonale znany.

I w pewnym sensie jest. Bo w wypadku reklam wiem, jak wszystko wygląda zarówno ze strony produkcyjnej, jak i aktorki, która w reklamach udział bierze. Z produkcją audiowizualną mam do czynienia od trzech lat. Jeszcze zanim zdawałam na dziennikarstwo w Warszawie, myślałam o tym, żeby dostać się do Łodzi na studia producenckie, ale zabrakło mi samozaparcia. Zresztą dostałam się na dziennikarstwo wieczorowe i nie miałabym zupełnie czasu, żeby ciągnąć dwa kierunki.

Chyba nie żałujesz, że wybrałaś dziennikarstwo?

Nie. Choć muszę przyznać, że niewiele pamiętam z tych pięciu lat. To nie są zbytnio wymagające studia. Wielu profesorów jest tak zabieganych, że nie ma nawet czasu, żeby przypilnować studentów. Najbardziej przydatne są specjalizacje: radiowa, prasowa i telewizyjna. Mnie najbardziej zależało na pracy w telewizji. No, ale z moją dykcją mogę o tym tylko pomarzyć. Swoją drogą uważam to za absurd, że na takiej uczelni nie ma zajęć z dykcji. Gdzie studenci mają się nauczyć wyraźnego mówienia? Nie każdego przecież stać na prywatne zajęcia. Mnie to wkurza, że nie miałam takich zajęć, bo dobra dykcja przydałaby mi się także w drugim, przypadkowym zawodzie, czyli w aktorstwie. Kiedy przychodzi mi grać obok prawdziwych aktorów, nie czuję się zbyt komfortowo ze swoim superszybkim mówieniem.

Ale podobno ostatnio stawiasz na pracę za kamerą?

Tak, bo doszłam do wniosku, że stanie przed kamerą już mnie tak nie kręci. Lubię mieć wpływ na to, co powstaje, co jest tworzone. Spędziłam na planach filmowych wiele godzin i dużo wiem na ten temat. Zresztą od trzech lat działam w firmie produkcyjnej Batat, gdzie jestem asystentką producenta. To jest praca wymarzona dla mnie, bo wciąż jestem w ruchu. Nie nadaję się do tego, żeby siedzieć za biurkiem. Umawiam spotkania, organizuję przebieg prac nad danym projektem, koordynuję tysiąc rzeczy jednocześnie. I sprawdzam się w tym. W całym moim zamieszaniu jest metoda.

Znalazłaś w końcu swoje miejsce w życiu?

Z całą pewnością teraz jest mi dobrze. Nie mogę narzekać ani na sprawy prywatne, ani zawodowe. Jedyne czego mi żal, to tego, że tak szybko przemknęłam przez studia. Wiele spraw przeszło obok mnie, bo byłam wtedy zaangażowana w modeling i granie w filmach.

Nie uczestniczyłaś w studenckich imprezach?

Uwierzysz, że nigdy nie byłam ze swoją grupą na piwie? Niewiele osób nawet pamiętam ze studiów. Miałam na wydziale trzy koleżanki, wszystkie byłyśmy maksymalnie zakręcone i chyba odstawałyśmy od reszty. Nigdy nie byłam nawet na juwenaliach. Raz chyba tylko bawiłam się w studenckim klubie. Miałam w tym czasie inne rzeczy na głowie. Pracowałam, chodziłam na castingi, nie miałam zupełnie czasu, żeby wejść głębiej w studenckie życie. Zawsze obracałam się w środowisku starszych osób. Teraz czasem tęsknię za beztroską lat studenckich.

Monika Cieślik

Zobacz serwis ?Dlaczego

Wywiad pochodzi z magazynu

dlaczego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy