Reklama

Maria z Poznania:

Choć zima, jak każda zreszta pora roku ma w sobie duzo uroku, to niestety czas pomiędzy pażdziernikiem, a marcem (szczególnie!) sprzyja infekcjom, nieomal ciągłemu "pociaganiu nosem" no i nieznośniemu wręcz pokasływaniu. Jesli chodzi o ten ostatni, to była juz prawie moja "druga natura", wraz z nadejściem jesieni, przez wszystkie zimowe miesiące zmagałam się z chrypką, kaszlem i wiecznym odkasływaniem, bo w gardle czułam "wielką gulę".

Do czasu.....Jakies trzy lata wstecz, postanowiłam raz na zawsze, kategorycznie pozbyc się tej zimowej przypadłości. Raz, że to meczące i uciazliwe, dwa, że czułam się niezręcznie w szkole, głupio tak chrzakac podczas profesorskiego wykładu, zawsze znajdzie się ktoś kto to mylnie zrozumie i nie na karb zimowej przypadłości, a raczej mojego pokpiwania z szacownego "ciała profesorskiego" to weźmie. Tak więc rozpoczęłam "walkę" z chrypka na kilka sposobów : przede wszystkim wróciłam do starych "babcinych" sposobów i co rano piję mleko z miodem. Smakuje róznie, nie powiem, zebym była "mlekomanką" i to w dodatku gotowanego. Ale czego sie nie robi dla zdrowia ! W końcu nie na daremnie Kochanowski pisał "szlachetne zdrowie ...". Tak więc przeżywając wątpliwą przyjemność, ale kierując się zdrowym rozsądkiem pije ten "nektar bogów" codziennie na śniadanie. Poza tym profilaktycznie w czasie zimy łykam witaminę C. Nie z dokłądnością co do minuty, nie codziennie, ale przynajmniej 4-5 razy w tygodniu staram sie o tym pamiętać. Uwielbiam za to aromatyczną herbatę z cytryną lub jeszcze lepiej z sokiem malinowym - tego sobie nie szczędzę i często piję (ten sok, to nie tylko profilaktyka , to równiez "raj dla kubków smakowych :) ") Tak więc mleko, herbata z dodatkami i witamina C. Poza tym dla zdrowia i ....urody (tak, tak na cerę tez swietnie wpływa , oczyszcza ją i świetnie nawilża) robię raz w tygodniu inhalacje ziołowe. Do miski wsypuję garść ziół, zalewam goracą wodą i nad tak przygotowaną "miksturą" pochylam się, głowę nakrywając grubym ręcznikiem. Odkąd połaczyłam metodę "mleczno - infalacyjną" :) kaszel powolutku, ale skutecznie zaczął ustępować. Tej zimy zupełnie dał za wygraną i o zimowym chrząkaniu prawie zapominam. Zeby ten zimowy czas jako tako przetrwac w dobrej kondycji, bez antybiotyków, ciągłego wycierania nosa i kolejek do gabinetu internistycznego mam jeszcze jeden sprawdzony sposób. To juz od lat, jesienia i zimą ubieram się "na cebulkę". Noszę poprostu kilka warstw ciuchów , tak na wszelki wypadek. Jesli wchodzę do pomieszczeń ludzi "ciepłolubnych" :) u których na termometrze temperatura w domu nie schodzi ponizej 25 stopni, nie siedzę w tej gorączce "dusząc sie z ciepła". Zdejme wtedy po prostu jedna warstwę np. kamizelkę czy kargidan, ale pod spodem dalej jestem ubrana "po zimowemu" tyle tylko, ze nie w swetr z owczej wełny. Uważam, ze to dobra i skuteczna metoda, po co w razie wypadku, gdy w jakims pomieszczeniu jest na prawdę goraco, rozbierac się "do rosołu" i zostawać o zgrozo! w krótkim rękawku. A pózniej wychodzić na mróz. W takim skrajnym układzie , grypa lub angina gotowe. Moja "cebulka" mnie nie zawodzi i jestem "przygotowana" nawet na afrykańskie temperatury :) u innych w domu. Poza tym, chyba jak każda z nas w zimie staram się wspomóc organizm innymi witaminkami , polecam Duovit i jak czuję, ze moze byc chorobowo - niebezpiecznie biorę, w celach zapobiegawczych infekcjom - Scorbolamid. Duzo owoców , wiadomo cytrusy i jabłka. O tej porze tylko one są dostępne, ale za to bogate w witaminy i sole mineralne (kiwi, mandarynka). Chronia, a jakie smaczne ...pychota prawda? palce lizac. Tak wiec mleko z miodem inhalacje polecam paniom walczącym z chrypką. A ubranie "na cebulkę', DuoVit, herbatkę z malinami , od czasu do czasu witamine C (byle nie przesadzać) i Scorbolamid - wszystkim nam, aby zima była tylko urokliwie piękna na lodowisku i spacerze, a nie "przeleżana" w łózku z gorączkom i katarem. Na zdrowie !!!!

Reklama

Praca nagrodzona w konkursie "Żeby nie zachorować..."

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy