Między kokieterią a prowokacją

"Nie spodziewałam się, że potrafię aż tak działać na moich kolegów" - wyznaje 20-letnia Agnieszka, studentka, dorabiająca jako kelnerka w jednym z warszawskich pubów.

Kokieteria czy prowokacja?
Kokieteria czy prowokacja?INTERIA.PL

"Zauważyłam nagle, nie ukrywam, że z przyjemnością, że kilku kolegów, którzy wcześniej nie zwracali na mnie prawie wcale uwagi, zaczyna mnie po prostu podrywać" - pisze Agnieszka - chociaż nie jestem jakimś bóstwem (...). Fakt, byłam ubrana dość swobodnie: z brzuszkiem na wierzchu i bez góry (...)".

List Agnieszki może być okazją do przypomnienia, zwłaszcza w obliczu coraz cieplejszej wiosny i gorącego lata, jak znaczny może być wpływ naszego stroju lub zachowania na otoczenie. Warto sobie to uświadamiać, podobnie jak warto pamiętać, że istnieje bardzo cienka granica między kobiecością czy kokieterią, a tym, co mężczyźni nazywają po prostu prowokacją.

Męsko-damskie układy mogą bowiem być taka samo pokomplikowane jak ludzkie myśli. Konfiguracje, zachowania, reakcje, uczucia - wszystko to przecież rodzi się w naszej psychice. To ona podpowiada czasem najbardziej zwariowane pomysły i - bywa - że stawia nas przed ścianą problemów nie do rozwiązania...

Kokieteria kobiety czy dziewczyny jest czymś wspaniałym. Jest prawem i przywilejem, prowokuje do zwrócenia uwagi na kogoś, bywa elementem zabawy, wspaniale ozdabia szarzyznę codzienności - stwierdzili mężczyźni, zapytani o męsko-damskie układy przez jedną z amerykańskich gazet. W tej samej ankiecie wypowiedzieli się jednoznacznie, że nie lubią, kiedy kobiecość przeradza się w nieczystą grę, w igranie z ich uczuciami, w "brzydką zabawę"...

Z tych dość jednoznacznych stwierdzeń grupy ankietowanych Amerykanów wynikają raczej jednoznaczny wniosek dla całej populacji kobiet, wniosek do wcielenia w życie na każdym kontynencie, pod każdą szerokością geograficzną, w każdej społeczności: nie warto igrać z uczuciami!

Nie warto świadomie kogoś prowokować, po czym dawać mu do zrozumienia, że to była tylko gra. Uczucie, afekt, miłość - wszystko to są na tyle wspaniałe dary, jaki człowiek posiada, że naprawdę trzeba po prostu im ulegać, dawać się rozwijać, starać się je pielęgnować, a nie brutalnie wyrywać lub deptać.

A Agnieszka z Warszawy? Prosiła o radę, co robić, jak się tak działa na facetów...Hmmm ... kochać!

Ola

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas