Reklama

Miłość na bank!

Czy miłością da się sterować? Czy można sprawić, że ktoś się zakocha? Czy można tak oczarować sobą swój obiekt zainteresowań, że nie będzie miał wyboru i padnie nam w objęcia?

Czy miłością da się sterować? Czy można sprawić, że ktoś się zakocha? Czy można tak oczarować sobą swój obiekt zainteresowań, że nie będzie miał wyboru i padnie nam w objęcia?

Część uważa, że miłość jest ślepa i nieznane są jej drogi, część w sposób świadomy wręcz planuje miłość. Jak to jest możliwe?

W grę wchodzić może manipulowanie drugim człowiekiem i wpływanie na jego emocje, zwłaszcza wtedy, gdy wszystko już wzięło w łeb. Co to za ukryte techniki?

Pojawiać się i znikać

Im dłużej z kimś przebywamy, tym większa szansa, że nas polubi. A ten, kto nas polubił, ma 4-krotnie większe szanse na zakochanie się w kimś, kogo lubi. Zatem zasada numer 1 - starać się często i długo przebywać w towarzystwie osoby, która jest w kręgu naszych zainteresowań. Ale to wszystko do czasu, gdy bowiem się przekonamy, że już nas polubił i chętnie przebywa w naszym towarzystwie, należy zniknąć, stać się niedostępną tak, by wzbudzić w przyszłym partnerze głód i pragnienie. Bo w głębi ducha pragniemy tego, co jest niedostępne, a stając się dostępną w każdym czasie i warunkach, umniejszamy swą wartość.

Reklama

Niech będą mili dla ciebie

Koniec ze staraniem się byciem miłym dla innych, raczej nich inni będą mili dla nas. Dzięki sprawianiu drugiemu przyjemności czujemy podwójną radość - z samego faktu sprawiania przyjemności przez siebie oraz z osoby, której się zrobiło przyjemność. W rezultacie lubimy ją jeszcze bardziej. Kiedy ktoś nam robi przyjemność, czujemy radość, lecz po drugiej stronie uczucia są znacznie głębsze i intensywniejsze. Co więcej - gwarantujemy sobie większą sympatię drugiej osoby. A o to przecież chodzi.

Patrz w oczy

Pewien psycholog z uniwersytetu Harvard Zick Rubin chciał zmierzyć miłość w sposób naukowy i osiągnął to, mierząc czas, w którym zakochani spoglądają sobie w oczy. Okazało się, że mocno zakochani patrzą sobie w oczy przez 75 proc. czasu spędzanego wspólnie na rozmowie, wspólnym wykonywaniu jakiejś czynności czy spacerze. Rzadziej też zwracają uwagę na osobę trzecią, która w takich sytuacjach pojawia się na horyzoncie. Podczas normalnej rozmowy czas, podczas którego spoglądamy rozmówcy w oczy, oscyluje wokół 30-60 proc. Wiedza na ten temat pozwoli zatem tak kierować swym wzrokiem, by często błądził on po obliczu potencjalnej sympatii.

Jeśli przez 3/4 czasu patrzysz na twarz i oczy partnera, stosujesz lekki podstęp wobec jego umysłu. Ten bowiem przypomina sobie, że gdy ktoś ostatnio tak długo nań patrzył był jego miłością. Zatem zaczyna uważać, że wszystko jest w porządku, a na dodatek uwalnia hormon PEA (bliski chemicznie amfetaminie), wydzielany zwykle w stanie zakochania. Towarzyszą temu pocenie się dłoni i przyspieszony rytm serca - lecz to reakcje, które jesteśmy w stanie zaakceptować.

Nie odwracaj wzroku

Nawet jeśli rozmowę z przyszłym partnerem można uznać za dobiegającą końca, a na dodatek ktoś trzeci zechciał się dołączyć do towarzystwa, nieodwracanie za szybkie wzroku od "naszego" obiektu powoduje podobny efekt, jak opisany powyżej. Po każdej kwestii wypowiedzianej przez intruza możemy wrócić wzrokiem do naszego partnera, by zapewnić go o naszym zainteresowaniu i ugruntować jego rosnące przekonanie do zakochania się... w nas.

Opowiedz, jaki jest twój sposób na rozkochanie w sobie osoby godnej Twojej uwagi.

Porozmawiaj o tym na Forum

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | oczy | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy