Reklama

Nie lubię łatwych facetów

"Nie lubię łatwych facetów" - napisała ostatnio na naszym forum jedna z użytkowniczek. I z przerażeniem zdałam sobie sprawę z tego, że łatwych mężczyzn może być znacznie więcej, niż przypuszczałam.

"Nie lubię łatwych facetów" - napisała ostatnio na naszym forum jedna z użytkowniczek. I z przerażeniem zdałam sobie sprawę z tego, że łatwych mężczyzn może być znacznie więcej, niż przypuszczałam.

Sytuacja, jakich wiele. Popularny klub, dużo znajomych. Jak to w Krakowie - jesteś ze znajomymi, znajomi spotykają znajomych, ty spotykasz innych znajomych, znajomi przyciągają kolejnych znajomych.

Wszystkich koniecznie musisz poznać, jeśli jakimś cudem jeszcze nie miałaś tej przyjemności. Nie przeczę, że to pierwsza z wielu rzeczy, za które kocham moje miasto. Choć rozumiem też, że czasami właśnie za to można je serdecznie znienawidzić.

I w tym popularnym klubie "koniecznie musiałam poznać" dobrego kolegę mojego kolegi z pracy (też dobrego - a jak!). I to było miłe. Kolega kolegi był ze swoim kolegą, który siłą rzeczy również został mi przedstawiony. I się zaczęło...

Reklama

Opowieści, opowiadanka, historie, anegdotki, żale, troski, przechwałki i żarciki. Metodologicznie - podryw na: a) rycerza, b) przyjaciela wszystkich stworzeń świata, c) żartownisia, d) (jak już wszystko zawiodło) litość. Jako miła, młoda, dobrze wychowana kobieta wysłuchałam tego przydługawego wywodu myśląc o tym, jak by spławić tego pana i móc odwrócić się wreszcie do stolika, przy którym naprawdę było coś interesującego do posłuchania (dobra - przyznam się - opowieści kolegów bawiących się z okazji wieczoru kawalerskiego - najpierw musiałam zastrzec, że jeśli zatańczę, to na trupie jednego z nich).

Ponieważ, jako kobieta o cnotach wypisanych powyżej uważam, że nie należy pozostawiać niezałatwionych spraw, zapytałam nagabującego mnie już stanowczo za długo mężczyzny, czy odnoszę mylne wrażenie, czy on po prostu chce mnie zaciągnąć do łóżka.

Choć pytanie było raczej z serii retorycznych, a cel mojego rozmówcy niewątpliwy, ten popadł w ogromne zdumienie. Zapowietrzył się, poczerwieniał i gorączkowo poszukiwał w myślach innej kombinacji słów niż "Nie, oczywiście, że nie... Jakbym śmiał...". Źle oceniłam człowieka, który tylko chciał ze mną porozmawiać, spędzić miły wieczór w dobrym towarzystwie? A skąd! Jak już zdążył nabrać wystarczająco dużo powietrza, filuternie przekręcił głowę, zatrzepotał rzęsami i spytał: "skąd wiedziałaś?".

Nie cierpię łatwych facetów!

Ex-Blondynka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama