Reklama

Ocalmy chociaż garstkę!

Uznali nawet, że był to świetny pomysł, aby nagłośnić problem przeszczepów, a dzięki temu zwiększyć liczbę dawców. Zainspirowany tym pomysłem Andrzej Godlewski postanowił nagłośnić problem w Polsce. Oczywiście na swoją miarę, ale za to w jeszcze bardziej szokujący sposób. Przyznam się, że dotąd tekstów pana Godlewskiego nie czytałam, ale tytuł jego felietonu, zamieszczonego na www.wiadomosci24.pl, zwrócił moją uwagę: "Komu zabrać nerkę? O tym decyduje dr Mengele". Powiało grozą. Zaczęłam czytać i grozą wiało aż do końca.

Reklama

Ale po kolei: "W Holandii trójka uczestników programu telewizyjnego walczy o nerkę śmiertelnie chorej kobiety. Łatwo potępić Holendrów. Jednak w Polsce podobny show trwa non stop." Godlewski chwali holenderski program, bo w nim zasady przyznawania nerki są przejrzyste. O tym, kto ma przeżyć, decydują telewidzowie, wysyłając sms-y.

"Może to jednak bardziej sprawiedliwe, niż gdyby miał o tym decydować sam dr Mirosław G.?" - pyta Godlewski i ciągnie dalej: "Niestety w polskich szpitalach nieustannie trwa jeszcze bardziej przerażający reality show. Jego uczestnikami są ludzie walczący o życie, a jurorami skorumpowani lekarze. O przyznaniu narządu czy przeprowadzeniu operacji decydują koperty z łapówkami." Co prawda w ostatnich miesiącach dzięki sprawnym akcjom CBA przeszczepów prawie nie było, bo nieufność wobec lekarzy znacznie wzrosła. Ale może Godlewski wie, że są po temu jakieś powody?

Może chłopcy z CBA znaleźli w końcu kogoś, do kogo słynne słowa ministra Ziobry, że " już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" mogłyby się naprawdę odnosić? Nie, Godlewski nie podaje żadnych faktów, które potwierdzałyby namalowany przez niego obraz sytuacji w polskich szpitalach. Jeden Mirosław G. musi nam wystarczyć za dowód na powszechną korupcję. Godlewski pisze jeszcze zdanie o więźniach chińskich gułagów, których organy wystawiane są na sprzedaż w internecie, bo jak już pisać, to najlepiej o wszystkim. A cały tekst kończy zdanie: "Doktorzy Mengele mogą działać bezkarnie".

Tekst wstrząsający. Można by uznać go za bredzenie idioty, gdyby nie to, że jeszcze kilka miesięcy temu z pewnością by się nie pojawił. Ale dziś? Wszystko dozwolone. Można nadać sprawie kryptonim "Mengele" i nic się nie dzieje. To znaczy źle się dzieje, zdaniem ministra Wassermana, że kryptonim został ujawniony, ale chłopcom z CBA należy wybaczyć. Są bardzo młodzi, a dzielnie walczą z tym, z czym dotąd nikt walczyć nie miał odwagi - tłumaczył minister w programie "Kawa na ławę". Więc nie należy ich chwytać za słówka. To lekarze są dziś chłopcami do bicia. Można ich oblać olejem silnikowym, gdy blokują drogę do pracy. Można wtargnąć do gabinetu lekarskiego w kominiarkach i skuć lekarza w kajdanki, choć nie stawia oporu.

Co wspólnego ma aborcja z korupcją? Nie bądźmy drobiazgowi. Warto poszerzać pole działania, by udowodnić to, co należy. W tym celu można zakładać podsłuchy i grzebać w dokumentacji lekarskiej, choć to uderza w prywatność pacjentów. Ale przecież chodzi o ich dobro! Niech wiedzą, że lekarzom nie należy ufać. I niektórzy już wiedzą. Tak jak pan Godlewski. W kraju o najwyższym w Europie poziomie nieufności, łatwo jest wzbudzić nieufność nawet wobec osób, które dotąd cieszyły się autorytetem. Ale jak odbudować autorytet? Na to potrzebne są lata!

Dlatego apeluję do Pana Premiera, aby niezwłocznie stworzył CBA2. Centralne Biuro Autorytetów, które dbać będzie o to, żeby z każdej setki strącanej z piedestału choć jeden autorytet zachować. Panie Premierze, ocalmy chociaż garstkę! Niech młodzież wie, że autorytety istnieją, niech może brać z nich przykład. Bo my jakoś ten potop przetrwamy, ale jak wychowywać dzieci? Jak tak dalej pójdzie, nawet pan Giertych może sobie nie poradzić, choćby go wspierał z całych sił minister Orzechowski.

Hanna Samson

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama